Krzysztof Jordan: – Spóźnić się może tylko sekundnik


O kontrolowanej rutynie, przygotowaniu mączki, byciu zakładnikiem, „wagaromierzu” na Golęcinie czy odmówieniu Nicolasowi Almagro – opowiada Krzysztof Jordan, prezes Parku Tenisowego Olimpia i dyrektor turnieju Poznań Open 2018, który rozpocznie się 3 czerwca.

 

– Przed nami kolejna edycja Poznań Open, piętnasty raz w obecnej formule challenger ATP zawita na korty na Golęcinie. Doświadczenie w przygotowaniu tego typu imprezy macie ogromne. Czym w tym roku różniła się praca organizatora?

– W tym roku było troszkę trudniej, bo turniej odbywa się kilka tygodni szybciej. Prace przebiegają jednak zgodnie z planem, wszystko będzie gotowe na czas. Zmiana terminu rozgrywania turnieju – z trzeciego tygodnia lipca na pierwsze dni czerwca – podyktowana była kilkoma powodami. Zależało nam na tym, by Poznań Open w 2018 roku nie odbywał się w okresie wakacyjnym, kiedy znaczne grono mieszkańców naszego miasta wyjeżdża na urlopy. Mamy nadzieję, że ten ruch wpłynie pozytywnie na frekwencję podczas meczów. Mieszkańcy Poznania dostaną szansę zobaczenia światowego tenisa w swoim mieście na jeszcze lepszym poziomie niż dotychczas. Kluczowy był również aspekt sportowy – w czasie turnieju będzie trwał drugi tydzień Roland Garros. Liczymy na to, że ktoś ze światowego topu, któremu nie ułoży się turniej Wielkiego Szlema, przyjedzie do stolicy Wielkopolski. Z tego powodu trzymamy jedną „dziką kartę”. Już bez tego tegoroczna lista startowa jest świetna. Trzecim powodem zmiany terminu jest możliwość lepszego zaplanowania całorocznej pracy naszego klubu, przede wszystkim mogliśmy ułożyć jednolity plan szkoleniowy dla dzieci i młodzieży. Mam tu na myśli organizację letnich półkolonii i obozów sportowych na naszym obiekcie. Miejmy nadzieję, że jak skończy się lato, to powiemy sobie: „To była dobra decyzja!”.

– Na początku czerwca rzeczywiście nie ma okresu wakacyjnego, ale za to wciąż trwa rok szkolny, mają miejsce różne zajęcia pozalekcyjne, ludzie studiują lub pracują. Czy granie w nowym terminie nie jest też w pewnym stopniu ryzykiem organizacyjnym?

– Oczywiście, że podejmujemy ryzyko. Pomyślimy nad zainstalowaniem w Parku Tenisowym Olimpia jakiegoś „wagaromierza” (śmiech). Czerwcowy termin z większą radością przyjmą kibicujące dzieci i młodzież, pewnie trochę gorzej będzie z ich rodzicami. Z drugiej strony, to ostatnie tygodnie szkoły, okres przedwakacyjny, oceny w większości są już wystawione. Liczę na to, że poznaniacy chętnie będą wypełniać trybuny. Kluczową sprawą jest pogoda. Gramy na otwartym powietrzu, turniej trwa 8 dni – w tym czasie jesteśmy zakładnikami warunków atmosferycznych.

– Przyspieszenie turnieju to także inny stan mączki na kortach. Czy będą odpowiednio przygotowane do challengerowego grania już 6-7 tygodni szybciej niż zazwyczaj?

– Tu nie ma żadnego zagrożenia, korty już są gotowe. Obiekt przejdzie jeszcze prace odświeżające przed turniejem i nie będzie żadnych problemów. Kort centralny jest naszą dumą, to jeden z najlepszych takich obiektów w Polsce. Nawierzchnia chwalona jest przez wszystkich gości. Jak tylko pogoda dopisze, to nie mam żadnych obaw.

– Po tylu latach można popaść w rutynę. Patrząc na to, jak Poznań Open został oceniony przed rokiem, nie ma mowy o obniżeniu standardów. Najkrócej mówiąc, jest dobrze.

– Rzeczywiście zeszłoroczna edycja cieszyła się najlepszymi opiniami, chwalili nas wszyscy: supervisor, sędziowie, tenisiści, kibice i przedstawiciele mediów. Powstał bardzo dobry raport sponsorski. Mam nadzieję, że w tym roku będzie co najmniej tak samo dobrze. Grupa osób ciężko pracuje, by tak się właśnie stało. Chciałbym tu podziękować również wam – biuru prasowemu Poznań Open. Pracujecie na bardzo wysokim poziomie, a przecież wcale nie wykonujecie prostych zadań. Jesteście też powiewem świeżości w naszym gronie i dobrze, bo rzeczywiście najgorzej jest popaść w rutynę. Podczas turnieju musimy zaopiekować się ponad 200 osobami, to potężne przedsięwzięcie logistyczne. Wszystko musi chodzić jak w zegarku. Spóźnić się lekko może co najwyżej sekundnik, dwie główne wskazówki muszą nadążać za rytmem turnieju.

– Poznań Open odbędzie się tym razem w drugim tygodniu trwania paryskiego turnieju Wielkiego Szlema. Jest szansa, że przyjedzie do Wielkopolski tenisista ze światowego topu?

– Już w tej chwili lista startowa robi wrażenie. Wciąż nie przydzieliliśmy jednej „dzikiej karty” – celowo zwlekamy z decyzją, licząc na to, że rzeczywiście jakiś znany zawodnik będzie chciał u nas wystartować. Zobaczymy, co wydarzy się podczas turnieju w Paryżu, będziemy monitorować sytuację.

– Od 2016 roku podczas Poznań Open organizowane są sesje wieczorne. Czy w tym roku również będą?

– Wszystko zależy od decyzji supervisora. Będziemy się o to starać, bo obiekt wygląda wtedy cudownie. Zapalenie 1000 luksów stwarza atmosferę wręcz teatralną. Z drugiej strony sesje wieczorne wiążą się z pozostawieniem większej liczby sędziów i dzieci do podawania piłek często do godziny 23 czy 24. To rodzi określone trudności, szczególnie w okresie szkolnym.

– W tym roku nie zobaczymy na Golęcinie Jerzego Janowicza. Czy brak tego zawodnika wpłynie negatywnie na frekwencję? Jest taka obawa?

– Wiadomo, że znane nazwiska zawsze przyciągają więcej ludzi. W przypadku Janowicza nie chodzi tylko o jego grę, ale także ekspresyjne zachowania na korcie. Publiczność to lubi, to jest widowiskowe. Niestety, „Jerzyk” leczy kontuzję. Trzymamy kciuki, by jak najszybciej wrócił do zdrowia. Mam nadzieję, że kibice przyjdą zobaczyć mecze Huberta Hurkacza czy Kamila Majchrzaka. Obaj są obecnie co najmniej na tym samym poziomie co Janowicz, stanowią o sile polskiej reprezentacji w Pucharze Davisa. Ich kariery wciąż się rozwijają, pną się w górę na rankingowych listach. Liczę, że będą w dobrej formie i poznańska publiczność będzie im kibicować.

– Dla Kamila Majchrzaka będzie to już piąty Poznań Open, jako organizatorzy dajecie temu tenisiście dużo szans. Pół-żartem można określić Kamila dzieckiem tego turnieju.

– Kamil jest naszym turniejowym dzieckiem. Przed laty wygrał u nas turniej juniorski i od tego czasu co roku dostawał „dzikie karty” na Poznań Open. Zazwyczaj nie miał szczęścia w Poznaniu, zawsze dzielnie walczył, a dość szybko odpadał. Mierzył się jednak z lepszymi, a teraz sam znalazł się wśród tych „lepszych”. To naprawdę bardzo utalentowany zawodnik, pracowity, niezmiernie sympatyczny – bardzo go tu lubimy. Nieustannie śledzimy jego postępy i trzymamy za niego kciuki. Resztę musi sam wywalczyć na korcie.

– Kilku bardzo znanym tenisistom odmówiliście przyznania „dzikiej karty”.

– To prawda. Mieliśmy zapytania od kilku bardzo rozpoznawalnych zawodników, którzy kilka lat temu stanowili ścisłą światową czołówkę męskiego tenisa. Chcieli u nas zagrać Nicolas Almagro, Andreas Haider-Maurer – zwycięzca Poznań Open z 2013 roku – czy Carlos Berlocq – kolega Juana Martina del Potro z reprezentacji Argentyny. Mieliśmy jednak swoje zobowiązania, już wcześniej rozdzieliliśmy „dzikie karty”. Niestety, nie udało się usatysfakcjonować wszystkich. Musieliśmy też być wierni pewnej obranej przez nas polityce, sprawiedliwej dla każdego tenisisty. Z tegorocznej listy startowej jesteśmy dumni.

– W tym roku inna telewizja nabyła prawa do Poznań Open. To zmiana na plus?

– Byliśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z TVP, która do tej pory miała prawa do transmitowania turniejowych meczów, jednak nasz obecny partner – telewizja Polsat Sport – zagwarantował nam więcej czasu antenowego. Nie mam wątpliwości, że będziemy zadowoleni.

– Podczas trwania turnieju w Poznaniu piłkarska reprezentacja Polski zmierzy się w towarzyskim meczu z Chile. Czy jest szansa, że uda się zaprosić naszych piłkarzy na Poznań Open?

– Działania już jakiś czas temu zostały podjęte. Jesteśmy w stałym kontakcie z ludźmi ze sztabu reprezentacji Polski. Niczego jednak nie możemy na ten moment obiecać, grafik naszych kadrowiczów jest mocno napięty. To będą ostatnie dni piłkarzy w kraju przed wylotem na mistrzostwa świata w Rosji. Staramy się, by ktoś z reprezentacji rzeczywiście nas odwiedził. Już teraz zapewniam, że na dzień spotkania z Chile zamontujemy specjalnie osiem telewizorów, urządzimy specjalną sesję, podczas której wspólnie będziemy ten mecz oglądać. Wszyscy w jakimś stopniu żyjemy również piłką nożną i jesteśmy kibicami reprezentacji.

Czytaj także:

Florian Mayer „jedynką” Poznań Open 2018

Rozmawiał Michał Mijalski

Fot. Julian Antoniewicz

Dodaj komentarz