Udało się – po ośmiu dniach wędrówki grupa 19 dotarła przed tron Jasnogórskiej Pani


Poniżej korespondencja uczestniczki Poznańskiej Pieszej Pielgrzymki do Częstochowy z grupy 19. Patronat nad pielgrzymką sprawował Nasz Głos Poznański.

Pielgrzymka grupa 19 5

 


O godzinie 6:40 pod kościołem w Wręczycy zebrał się pokaźny tłum pielgrzymów ubranych w koszulki w kolorze biskupiańskim i żółte chusty. Wszyscy jacyś piękniejsi, mniej zmęczeni i gotowi do marszu. Choć czas gonił, zrobiliśmy tradycyjny postój na parkingu w lesie, gdzie przeprosiliśmy Pana Jezusa całując krzyż. Był to tez idealny moment na wyjaśnienie wszelkich nieporozumień i konfliktów z współpielgrzymami, tak by mijając znak „Częstochowa” mieć spokój w sercu.

Jeszcze ostatni różaniec, ostatnie intencje, ostatnie informacje organizacyjne i znaleźliśmy się na słynnych „brzózkach”. W tym roku właśnie tutaj wyróżniliśmy osoby, które w szczególny sposób przyczyniły się do sukcesu tegorocznej pielgrzymki. Dziękowaliśmy klerykom i siostrze Franciszce, służbie drogowej i porządkowej, studiu, najmłodszemu i najstarszemu pielgrzymowi, Pani Jadzi, która szła już po raz 28, małemu Dominkowi, który codziennie odmawiał różaniec, kamerzyście i pani fotograf oraz naszym kierowcom i pielęgniarce.

Na samym końcu przyszedł czas na księdza Przewodnika, Krzysztofa Giezka, który jest fundamentem całej grupy 19 i człowiekiem, który zawsze wie, co powiedzieć: czasem jest to głęboka, poważna konferencja, czasem mobilizująca mowa, innym razem dowcip, który rozbawi wszystkich i doda sił do dalszej wędrówki. Wyrazem naszej wdzięczności była specjalna Skrzynka Przewodnika, w której umieściliśmy dwa słoiki ulubionej zupy księdza – gulaszowej (oczywiście z Pudliszek), czekoladę o smaku schabowego, czekoladę Kinder Krzysiu z zdjęciem księdza, pędzel i krem do golenia, szare mydło, wachlarz na upały oraz książkę „Dozownik wesołości”.

Podziękowania należą się także każdej pątniczce i pątnikowi, którzy założyli wygodne buty, plecak i ruszyli w drogę. Jak powiedział ksiądz kapelan „bez pielgrzymów nie byłoby pielgrzymki”. Dlatego też duże brawa dla każdego z nas – daliśmy z siebie wszystko, dotarliśmy do celu i po prostu daliśmy radę.

W końcu wyruszyliśmy w kierunku wieży jasnogórskiej z soczyście żółtymi słonecznikami w rękach. Choć oddech zawodził, śpiewaliśmy z całych sił. Aż w końcu za ostatnim zakrętem ujrzeliśmy wały i polały się pierwsze łzy. Po 8 długich dniach, bólu, marszu w deszczu, wietrze i upale nasz cel był tak blisko. Kiedy nasi najbliżsi zaczęli podchodzić z kwiatami, a obcy ludzie klaskać i głośno gratulować, tylko najtwardsi byli w stanie powstrzymać emocje. A potem poszliśmy prosto do Niej, by przez około minutę wpatrywać się w Jej cudowne oblicze i w ekspresowym tempie przekazać jej wszystko, co nieśliśmy przez tyle dni. Już nie liczyły się bąble, niepewność, strach i zmęczenie. Dla tej krótkiej chwili – dla nas trwającej całą wieczność – było warto.

Teraz większość z nas jest już w swoich domach. Patrzymy na znajome ściany i ukochanych domowników, ale nasze serca wciąż są TAM, a nogi aż proszą się o spacer. Wydaje się, że „normalne” życie nie ma sensu, bo w porównaniu do minionego tygodnia jest jakieś szare i bez sensu. Też to czujesz? To minie, bo już od poniedziałku wrócą codzienne obowiązki, ale tęsknota za lipcowym marszem zostanie z Tobą do końca życia, bo właśnie tam, w tej małej, przepięknej kaplicy czeka na Ciebie Matka, która zna Cię jak nikt inny. Ona wie o każdym Twoim lęku, każdej niepewności i każdym problemie. Zna wszystkie Twoje wady i zalety. Kocha Cię jak nikt inny. Możesz powiedzieć Jej wszystko i nigdy Cię nie skrytykuje i nie odrzuci. Da Ci siłę do dalszego działania. Wykorzystaj ją! Sięgaj po nią bez obaw. Obiecuję, że wystarczy Ci jej do lipca 2017 – wtedy wiesz już, co zrobić, by ją uzupełnić.
Kinga Wawrzyniak – Dolata

Dodaj komentarz