Z Plewisk do Amazonii


– (…) To była ciężka ulewna noc – wspomina Emil Witt. – Nigdy wcześniej nie sądziłem, że nauczę się spać w… kałuży.

 

Emil Witt, 19-letni mieszkaniec Plewisk (gm. Komorniki) pasjonuje się w poznawaniu nieznanych cywilizacji i nieodkrytych zakątków świata. Upodobał sobie Amerykę Południową, piękną, dziewiczą, ale i niebezpieczną, zamieszkiwaną przez nieliczne już plemiona Indian.

10 sierpnia wyruszył do Amazonii, a do wyprawy, która nie była jego pierwszą, przygotowywał się ponad rok. Gmina Komorniki chętnie wsparła starania młodego podróżnika, by dotarł do Peru.

– Podróżnik utrwali wiedzę o Komornikach w tak odległym zakątku świata – powiedział nam wójt Jan Broda. – Wspieramy takie pozytywne osoby z naszej gminy, bo bez pomocy nie dałyby sobie rady.

Emil Witt wrócił niedawno i Czytelnikom „Naszego Głosu Poznańskiego” odsłonił nieco świat Indian Machiguenga żyjących w lasach deszczowych nad rzeką Urubama w Peru, na których terytoriach początkowo z dwoma przyjaciółmi, następnie samotnie, odkrywał tajemnice górzystej puszczy amazońskiej. Podróżnik opowiedział, jak zachowała się kultura indiańska wobec wszechobecnych zmian środowiska, a także o miejscach, których nigdy wcześniej, oprócz kilku Indian, świat nie widział!

– Były to dla mnie takie studia w terenie – zdradza Emil, który w ubiegłym roku zdał maturę. – Chciałem się nauczyć tego, czego cywilizacja mnie nie nauczyła.

Efektem podróży będą wykłady, publikacje, książka, film i materiały do kilku uczelni.

– Wydarzenia, które miały tam miejsce wydają mi się tak nieprawdopodobne, że patrząc na zdjęcia mam wrażenie, jakby to się działo na zupełnie innej planecie – opowiada „Naszemu Głosowi Poznańskiemu” Emil Witt. – Amazonia to rzeczywiście inny świat. Żeby zobrazować to czytelnikowi troszkę dokładniej: proszę sobie wyobrazić ludzi mieszkających w oddalonych od cywilizacji wioskach, którzy są zauroczeni kolorowymi rzeczami przypływającymi do nich z miast, a to wszystko w scenerii niezmierzonego tętniącego życiem, fascynującego swoim ogromem, różnorodnością, największego ekosystemu świata – puszczy amazońskiej. Jest to miejsce, gdzie najstarsze indiańskie tradycje toczą walkę o byt z industrialnym napływem śmieci oraz wartości wyznawanych w owym industrialnym świecie. Większość z nielicznych relacji podróżniczych z Amazonii zaczyna się od właśnie takiego wstępu, lecz tego nie mogę pominąć mimo, że część wyprawowej akcji odbywała się w miejscach, których cywilizacja nigdy wcześniej nie widziała…

– …To była ciężka ulewna noc – wspomina Emil. – Nigdy wcześniej nie sądziłem, że nauczę się spać w… kałuży. Dwóch indiańskich przewodników z plemienia Machiguenga leżało kilka metrów dalej na cienkiej folii ułożonej na nierównym kamienistym gruncie, a dach zrobili sobie z mojej plandeki obciągając ją na powalonym drzewie. Nie chciałem im wyrzucać, że przywłaszczyli sobie ten kawał folii, bo to tylko oni znali ten teren i głównie od nich zależało powodzenie akcji, a przede wszystkim byli to moi przyjaciele. Ja zaś leżałem zupełnie zamoknięty w samonośnej moskitierze nakrytej żółtym roboczym ponczem Carlosa, które sprawiało, że tylko połowa mnie leżała w wodzie. Nagle od strony kordyliery Vilcabamba zaczęły dobiegać pierwsze stłumione grzmoty nadciągającej burzy. Chwilę później rozpętała się potężna wichura z błyskami i niezwykle imponującą oprawą dźwiękową.

– Dopiero co tu przybyliśmy… jest to pierwszy dzień poszukiwań ukrytych w dżungli malowideł – pomyślałem… – kontynuuje Emil. – Czy jest to możliwe, że jakiś duch lasu deszczowego chroni te malowidła przed obcymi? Jeszcze 500 lat temu żyli tutaj Inkowie, którzy porywali Indian Machiguenga na niewolników… Naglę potężny grzmot przerwał mi moje myśli i przypomniałem sobie o nagłej potrzebie schowania zapasowej koszuli i ryżu do wodoszczelnej torby, żeby nie zamokły. A na drugi dzień i tak zamokły. (…)

Czytelników zainteresowanych wyprawą zapraszamy na stronę emil-witt.com .

 

 

 

 

Dodaj komentarz