Mleko od szczęśliwej krowy


W piątek ruszył  z wielkim impetem kuchnia+ food film  fest 4 z wielkim impetem. widzowie w poznańskim Kinie Muza oraz w Warszawie i Gdyni obejrzeli, aż 7 filmów. Uczestniczyli w degustacjach oraz dyskusjach po filmach.

To nie był łatwy dzień festiwalowy, ponieważ wszystkie filmy zgrupowano pod hasłem Społeczeństwo. Ci, którzy oczekiwali łatwych, lekkich i przyjemnych filmów mogli czuć się zawiedzeni. Każdy film niósł ze sobą olbrzymi ładunek emocji, ale tych społecznych, ekologicznych, zdrowotnych, a nie smakoszowskich. Czy wiec był to stracony wieczór? Na pewno nie. Był mocno pouczający, a momentami nieco sakandaliczny.

Pierwszy dwa filmy festiwalowe poprzedziła degustacja świeżego (niepasteryzowanego!) mleka z porannego udoju od szczęśliwych krów Mućki i Bini. Obie „panie” mieszkają w Lwówku u Marka Grądzkiego znanego w całej Polsce serowara. Jego kozie sery grądzkie zdobyły podniebienia największych restauratorów i smakoszy w Polsce.

– Mućka i Binia to szczęśliwe krowy. Chodzą tam gdzie chcą, skubią zielone na polu, spędzają czas według swojego zegara bezstresowo. Lubią nawet przed udojem posłuchać muzyki. Są szczęśliwe więc dlatego dają smaczne mleko – mówi Marek Grądzki o swoich krowach rasy Jersey i Lineback.

Po kubeczku mleka zobaczyliśmy dwa dokumenty „Gorycz czekolady” oraz „Mleko?” Pierwszy z nich pokazywał czekoladę i różne zapatrywania na nią, ale najbardziej utkwiły w pamięci ludzi, a właściwie dzieci wykorzystywanych do bólu, a nawet śmierci na polach przy zbiorach kakao w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Do głębi poruszyła scena, kiedy  byli pracownicy plantacji pod koniec filmu zostali poczęstowani czekoladą. Nie wiedzieli, że powód ich cierpień kakao, tak w finalnym produkcie jest pyszny. „Mleko?” to film typowo amerykański próbujący dowieść tezy, że  mleko jest zdrowe lub wręcz trujące.  Wiele zdań, wiele opinii, wielu bohaterów, a puenty brak. No chyba jedyna tak, wybór należy do nas. Mój jest jeden mleko piłem, piję i pić będę zawsze. Dyskusja po filmie, transmitowana z Warszawy przyjęła niemiły, a nie obawiam się powiedzieć skandaliczny obrót. Paweł Loroch, głos kuchni+ i prowadzący festiwal nie krył swojego zniesmaczenia. Pan Profesor, którego nazwiska nie wymienię, by nie robić mu reklamy, chwali się, że od 13 lat nie pije mleko. – Gdybym je pił już bym nie żył. Pijących mleko określił ćpaczami mleka, a jedzących mięso ćpaczami trupów… Marketingowa zasada mówi wyróżnij się lub zgiń. Nie zawsze jednak ona do mnie przemawia i dlatego co prawda piszę o całym zajściu, ale nie robię reklamy panu profesorowi.

Drugą turę filmów poprzedziły pyszne kanapki z  certyfikowanego roast beefu przygotowane przez Restauracje Toga i serwowaną przez samego właściciela Piotra Michalskiego. Smak przepysznej wołowiny podkreślał sos chrzanowy autorstwa Ewy Michalskiej.

W tej sesji filmowej obejrzeliśmy dokument „Cena suhi”  ukazujący problemy związane z malejącą populacją tuńczyka błękitnopłetwego oraz oszustwami przy jego połowach. Jak się okazuje nadmierna eksploatacja tuńczyka może doprowadzić do jego wyginięcia i… końca sushi. We wszystkim potrzebny jest więc umiar. Drugi obraz to film „Bydło-prawdziwe życie krów”. Wspaniały poetycki film o wolnym wychowie krów rasy mięsnej Charolaise. To obraz, w którym mówią tylko krowy, ludzie są tłem, ale dramatycznym. Bo to oni zabierają jedną ze stada do ubojni, to oni też rozdzielają korowy od odchowanych cielaków i wywożą je do ubojni. Te dramatyczne słowa wymuczane przez krowy jeszcze tkwią mi w uszach. I wiem, że to jest jeden z elementów biografii krowy pisanej przez życie, a przekazanej przez autorów, ale w tym momencie wolę swoją świadomość sprowadzić do anegdoty. Jasiu skąd się bierze mleko? Z kartonika tatusiu! Autorzy filmu pokazują wzruszające sceny jak poród samoistny na polu, pierwsze kroki cielaka po narodzinach, ale i te mniej wysmakowane jak załatwianie potrzeb fizjologicznych. Takie jest życie… A film  -porusza swoją poetyką.

Przyznaje się, że nie obejrzałem ostatniego obrazu „Wielki Głód Mao”, ale sam poczułem głód kupiłem po kawałku serów łomnickich i poszedłem do domu by się nimi delektować. Ten z kozieradką zniewala. Oprócz tego są sery podhalańskie od Wojtka Komperdy, Sery Basi z Wiżajn i innne smakowitości. Jest też stoisko  z książkami kulinarnymi.

Dzisiaj drugi dzień Festiwalu program tutaj

Dodaj komentarz