Zadłużenie Poznania wynosi 1,198 mld zł


Sytuacja finansowa Poznania jest na tyle dobra, że miasto niedawno spłaciło przed terminem 58 mln zł zobowiązań wynikających z jednych z najdroższych kredytów, jakie zaciągnęło na inwestycje związane z Euro 2012. Zadłużenie Poznania sukcesywnie maleje od 2014 roku i na koniec października wyniosło 1,198 mld zł.

Stolica Wielkopolski była najmocniej zadłużona w latach 2011-2013, kiedy to jej dług oscylował w okolicach 1,8-1,9 mld zł. Na koniec ubiegłego roku spadł do niespełna 1,377 mld zł, co oznaczało, że na każdego poznaniaka przypadało 2547 zł miejskiego zadłużenia. Spośród miast podobnej wielkości mniejszy wskaźnik zadłużenia na głowę jednego mieszkańca miał jedynie Gdańsk (1954 zł). Nieco więcej niż na statystycznego poznaniaka miejskiego długu przypadało na jednego mieszkańca Szczecina (2553 zł) i Krakowa (2904 zł). Znacznie większa część zaciągniętego przez miasto długu przypadało na statystycznego mieszkańca Łodzi (3942 zł) i Wrocławia (4335 zł). Zadłużenie każdego z tych dwóch miast było dwukrotnie większe niż zobowiązania Poznania.

– Zadłużenie Miasta po raz kolejny było przedmiotem oceny Agencji Ratingowej Fitch. Na początku października potwierdziła ona utrzymanie oceny ratingowej Poznania, określającej jego wiarygodność kredytową, na poziomie  A- z prognozą stabilną. To jedna z najwyższych ocen wśród polskich miast – podkreśla Barbara Sajnaj, skarbnik miasta Poznania.

Miasto jak gospodarstwo domowe

– Z Miastem jest podobnie jak z gospodarstwem domowym, które planuje swoją przyszłość i inwestycje z tym związane. Na przykład zakup mieszkania czy domu – przygotowując się do takiego wydatku rodzina liczy swoje dochody, wysupłuje oszczędności,  sprzedaje wartościowe rzeczy, bez których potrafi się obejść, ogranicza inne wydatki i zazwyczaj posiłkuje się kredytem. Jeśli np. buduje dom energooszczędny – może liczyć na dopłaty w czasie trwania programu, który takie dotacje oferuje. W podobny sposób swoje inwestycje finansuje Miasto, ale ma ono zdecydowanie więcej potrzeb – wyjaśnia Piotr Husejko, dyrektor Wydziału Budżetu i Kontrolingu Urzędu Miasta Poznania.

Najwięcej pieniędzy trafia do miasta z podatków, które są dla niego są jak pensje członków rodziny w gospodarstwie domowym.

– Dochody budżetu, które posiłkują finansowanie inwestycji, realizowane są zgodnie z planem. To pochodna wzrostu gospodarczego i wzrostu wynagrodzeń. Wpływy z podatku PIT rosną rocznie o 7-8 proc. Pieniądze na inwestycje uzyskujemy też ze sprzedaży majątku. W np. roku tym na miejskie konto wpłynęły pieniądze ze sprzedaży nieruchomości byłego szpitala im. Strusia przy ul. Szkolnej, rozpoczęliśmy sprzedaż działek na Łacinie. Poza tym, choć reforma oświaty wygenerowała dodatkowe koszty, trzymamy w ryzach wydatki bieżące i to przynosi efekty. Nasze bieżące dochody są wyższe niż bieżące wydatki. W ten sposób powstaje tzw. nadwyżka operacyjna, która pomaga finansować inwestycje i pozwala na zaciąganie większych, ale bezpiecznych zobowiązań na ich finansowanie. Kredyt to tylko jedno ze źródeł finansowania inwestycji  – tłumaczy Piotr Husejko.

– Planujemy, aby w największym stopniu wydatki inwestycyjne były finansowane  nadwyżką operacyjną, dochodami ze sprzedaży majątku oraz dochodami z dotacji unijnych – dodaje Barbara Sajnaj.

Skorzystać z pomocy

Miasto ma o wiele większe szanse na uzyskanie pomocy w finansowaniu swoich inwestycji niż gospodarstwo domowe. Zasady jej przyznawania są jednak podobne – jak gospodarstwo domowe, Miasto może liczyć na pomoc w sfinansowaniu tylko niektórych inwestycji i w określonym czasie.

– Obecnie chcemy w jak największym stopniu skorzystać z pomocy unijnej, przewidzianej na lata 2014-2020. Chcemy wykorzystać jak najpełniej obecnie możliwości, by zaspokoić potrzeby Miasta w jak największym zakresie. To racjonalne podejście. Nie wiemy, w jaki sposób i w jakiej skali Unia będzie chciała nam pomagać w kolejnej perspektywie. Jeśli okaże się, że pomoc ta po roku 2020 będzie ograniczona, to w wielu wypadkach możemy zostać zmuszeni do finansowania potrzebnych inwestycji w 100 proc. A inwestycje miejskie opiewają na kwoty wielomilionowe. I dopiero wtedy będziemy musieli martwić się o skalę zadłużenia miasta – wyjaśnia dyrektor Wydziału Budżetu i Kontrolingu Urzędu Miasta Poznania.

Obecnie, żeby skorzystać z dostępnej pomocy unijnej, trzeba nie tylko dysponować wkładem własnym, ale też najpierw wyłożyć pieniądze na inwestycję, by móc później otrzymać zwrot części poniesionych nakładów.

Rozpoczęta właśnie realizacja I etapu Programu Centrum, według przyjętej przez radnych Wieloletniej Prognozy Finansowej, ma kosztować ok. 100 mln zł. Dofinansowanie unijne to ok. 46 mln zł, a pozostałą kwotę wykłada Miasto. Przejściowo musi wyłożyć też kwotę, którą w przyszłości zwróci Unia Europejska w formie dotacji. Musi posiłkować się kredytem.

– Tę część spłaca się szybciej, ale – zanim to się stanie – ma ona wpływ na stan zadłużenia Miasta – przyznaje Piotr Husejko.

Miasto pożycza

W tegorocznym budżecie zaplanowano, że Miasto zaciągnie w 2017 roku łącznie 369 mln zł kredytów.

– To, ile ostatecznie pożyczymy, zależeć będzie od realizacji dochodów. Mogą być one wyższe od zakładanego planu, wydatków bieżących – które zwykle są niższe, głównie z powodu oszczędności – oraz od realizacji inwestycji. W praktyce w ostatnich latach pożyczaliśmy zwykle od 130 do 230 mln zł mniej niż wynikło to z podpisanych umów i zaplanowanych kwot – wyjaśnia skarbnik Miasta Poznania.

Miasto niedawno zwarło umowy kredytowe, ale nie zaciągnęło jeszcze kredytu. Pieniądze będzie pobierało pod koniec roku, w transzach ściśle wynikających z potrzeb.

– Część z mniejszych inwestycji została przesunięta w czasie. Zostaną one zrealizowane później niż uprzednio zakładano. Często realizacja inwestycji wydłuża się w fazie przygotowawczej – przez konsultacje społeczne czy uzgadnianie warunków z innymi organami – np. z gestorami sieci. Są też jednak takie inwestycje jak estakada katowicka, które kończą się przed terminem – mówi Piotr Husejko.

Problemem coraz bardziej widocznym w ostatnich miesiącach jest wzrost cen usług budowlanych w stosunku do tego, ile na inwestycje zamierzało pierwotnie przeznaczyć Miasto. Do przetargów staje też coraz mniej wykonawców, czasem na ogłoszony przetarg nie wpływa żadna oferta.

– To ryzyko chyba będzie rosło przez problem z ludźmi do pracy. Gdy zapłata, jakiej żąda wykonawca, jest wyższa niż zakładaliśmy, musimy się zastanawiać, co zrobić, by wybrnąć z tej sytuacji i nie stracić unijnego dofinansowania. Zdarza się, że musimy wygospodarować dodatkowe pieniądze. Tak było np. z wyborem wykonawcy pierwszej części robót I etapu Programu Centrum na ul. św. Marcin – tłumaczy  dyrektor Wydziału Budżetu i Kontrolingu Urzędu Miasta Poznania.

Przed Miastem kolejne duże inwestycje współfinansowane ze środków unijnych – m.in. tramwaj na Naramowice, Program Centrum, przebudowa trasy tramwajowej na ul. Kórnickiej i Żegrzu, przebudowa torowisk na Wierzbięcicach i Dąbrowskiego.

– W latach kumulacji inwestycji dofinansowywanych ze środków unijnych następuje  najwyższy wzrost zadłużenia. Na podstawie wieloletniej prognozy finansowej agencja Fitch oceniła, że zadłużenie miasta w związku z realizacją inwestycji dofinansowanych w ramach obecnej perspektywy unijnej będzie w kolejnych latach rosło. Pozostanie jednak na średnim poziomie, który nie powinien przekroczyć 50 proc. zaplanowanych dochodów – wyjaśnia Barbara Sajnaj.

źródło poznan.pl

Dodaj komentarz