Za nami piąta kolejka zmagań żużlowej elity – podsumowanie


Za nami piąta kolejka zmagań żużlowej elity. Podobnie jak w kilku poprzednich seriach spotkań, tak i w tej kibice mieli okazje obejrzeć wiele interesujących wyścigów, a poza meczem Stali Gorzów z Get Well Toruń za każdym razem wynik ważył się aż do ostatniego biegu.

 Wts Betard Soarta - Stal Gorzów 32

 Fogo Unia Leszno – ROW Rybnik

Obie ekipy do tego spotkania podchodziły z takim samym dorobkiem punktowym, innym łączącym je czynnikiem był fakt, że postawa obu jest na początku sezonu uznawana za duże zaskoczenie. O ile jednak wyniki podopiecznych  Piotra Żyty, dla rybnickich kibiców są powodem do dumy, o tyle rezultaty osiągane przez „Byki” ich sympatykom przysparzają coraz większego bólu głowy. Mistrzowie Polski w wygranym meczu z Get Well Toruń sprawiali wrażenie zawodników, którzy wracają na właściwe tory, jednak na ziemię sprowadziła ich porażka w Zielonej Górze, kiedy tak naprawdę nawet przez moment nie zagrozili gospodarzom. Słabym punktem są wciąż juniorzy, którym daleko do zeszłorocznych osiągnięć Piotra Pawlickiego. Ten ostatni także nie może pochwalić się ustabilizowaną formą i w przegranych meczach to jego punktów brakuję do wywalczenia choćby remisu. Na drugim biegunie ligowych nastrojów znajdował się zespół ze Śląska. ROW do tej pory imponował walką i zaskakującymi wynikami. Tym razem „Rekiny” też nie zamierzały położyć się na torze i zaczęły to udowadniać od samego początku pojedynku. Pierwszy sygnał do ataku dali w biegu drugim juniorzy – para Chmiel-Woryna podwójnie pokonała młodzieżowców gospodarzy. Fogo Unia straty odrobiła po wyścigu piątym, kiedy to swoje drugie indywidualne zwycięstwo przywiózł Grzegorz Zengota. Mimo remisu i wyraźnie wznoszącej dyspozycji „Byków” wszyscy wiedzieli, że tego dnia na stadionie im. Alfreda Smoczyka stawił się bardzo wymagający rywal. Potwierdziły to dwa remisy po których nastąpił kolejny podwójny tryumf zawodników beniaminka. Po ośmiu biegach goście prowadzili więc czterema punktami, a prym wśród nich wiedli bardzo szybki przez całe zawody Andreas Jonsson i waleczny jak zawsze Grigorij Łaguta. Na 5:1 szybko odpowiedziała takim samym rezultatem jednak najmocniejsza tego dnia para leszczynian, czyli Piotr Pawlicki i Tobiasz Musielak. To dwójka wychowanków, wraz z Grzegorzem Zengotą, przez cały mecz utrzymywała „Byki” przy życiu. Kiedy w biegu jedenastym ten ostatni został pokonany przez Łagutę, a trzeci po wykluczeniu Kildemanda na metę wpadł Woryna, ROW po raz kolejny objął prowadzenie. Kolejne wyścigi to remisy i dwa wyniki 4:2 – najpierw z takiego rezultatu mogli cieszyć się goście, potem gospodarze. Skutkiem takiego stanu rzeczy przed ostatnim biegiem na tablicy wyników widniał rezultat 41:43 i było jasne, że „Rekiny” po raz kolejny wykręciły nadspodziewaną liczbę punktów. Piotr Żyto i jego współpracownicy z pewnością nie zamierzali jednak osiadać na laurach i liczyli na pełną pulę punktów po piętnastym biegu. Uniemożliwiła to jednak para Zengota – Pawlicki wygrywając 4:2 i doprowadzając ostatecznie do remisu w tym spotkaniu. Kibice Fogo Unii nie mogą z pewnością mieć pretensji do zawodników krajowych – polscy seniorzy pojechali zgodnie z oczekiwaniami, a swoje punkty dowieźli też młodzi Smektała i Kaczmarek. Największy problem leżał w postawie Pedersena i Kildemanda, którzy zawiedli na całej linii, zdobywając tylko jeden punkt więcej niż zawodnicy spod numerów 14 i 15. W szeregach ROWu po raz kolejny bardzo dobrze pojechali Jonsson i Łaguta, a na największe odkrycie początkowej fazy sezonu wyrasta Max Fricke. Ciężko też w składzie Rybnika szukać tak naprawdę słabych punktów i oprócz rywali „Rekinów” ból głowy może mieć też trener Żyto, który w obliczu wyzdrowienia Troya Batchelora wydaje się mieć w swoich szeregach nadmiar mocnych, wyrównanych zawodników.

Zawodnik meczu – Tobiasz Musielak.

Fogo Unia Leszno – 45 pkt.

  1. Piotr Pawlicki – 12 pkt.

10.Tobiasz Musielak – 10 pkt.

  1. Grzegorz Zengota – 10 pkt.
  2. Peter Kildemand – 1 pkt.
  3. Nicki Pedersen – 6 pkt.
  4. Daniel Kaczmarek – 2 pkt.
  5. Bartosz Smektała – 4 pkt.

 

ROW Rybnik – 45 pkt

  1. Andreas Jonsson
  2. Damian Baliński – 4 pkt.
  3. Rune Holta – 6 pkt.
  4. Max Fricke – 8 pkt.
  5. Grigorij Łaguta – 11 pkt.
  6. Robert Chmiel – 3 pkt.
  7. Kacper Woryna – 3 pkt.

 

MRGARDEN GKM Grudziądz – Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra

O gorącą atmosferę spotkania zadbali już przed meczem działacze MRGARDEN GKM, którzy poddali w wątpliwość możliwość zastosowania manewru Zastępstwa Zawodnika w przypadku Jarosława Hampela. Miejscowi motywowali to przepisem który mówi, że przywilej ten przysługuje tylko wtedy jeśli kontuzjowany zawodnik nie trenuje i nie występuje w innych zawodach. Sędzia protest odrzucił i dopuścił możliwość stosowania Z/Z, ale można podejrzewać że sprawa swój finał znajdzie w kolejnych instancjach. Grudziądzanie z pewnością wiedzieli, że każde osłabienie gości może być na wagę złota. Co prawda drużyna Roberta Kempińskiego była u siebie niepokonana, jednak Ekantor.pl Falubaz ma w swoich szeregach zawodników, którzy mogą powalczyć o zwycięstwo na każdym torze. Pierwszy bieg to jednak bardzo mocny start MRGARDEN GKM, który po podwójnym tryumfie szwedzkiej pary Lindbaeck – Ljung wyszedł na prowadzenie 5:1. Gospodarze nie cieszyli się długo prowadzeniem, bowiem już w kolejnych dwóch wyścigach do wyrównania doprowadzili wynikami 4:2 najpierw juniorzy, a potem Doyle z Dudkiem. Kolejne gonitwy ułożyły się na remis, lecz prawdziwego szoku kibice ze stadionu przy ul. Hallera doznali podczas biegu siódmego, kiedy to prawdziwy dominator grudziądzkiego toru – Tomasz Gollob – został podwójnie pokonany przez Piotra Protasiewicza i szybkiego na początku zawodów Jasona Doyle’a. Rozmiary prowadzenia zostały co prawda zmniejszone już chwile potem, ale kolejne pięć biegów zakończyło się remisami. Impas został przełamany w wyścigu trzynastym, kiedy to na dwupunktowe prowadzenie wysforowała MRGARDEN GKM para Lindbaeck – Buczkowski. Kiedy w kolejnego gonitwie goście przywieźli 4:2 i doprowadzili do remisu, stało się jasne, że ostatni bieg zapowiada się niesamowicie interesująco. Miejscowi kibice mogli być optymistami – reprezentowali ich w końcu wprost fruwający po torze po raz kolejny Tomasz Gollob i bardzo solidny Toninho. Po 70 sekundach od startu okazało się, że optymizm był uzasadniony – były Mistrz Świata wygrał, a Szwed pokonał dołującego w końcówce Jasona Doyle’a. Gospodarze tradycyjnie mogli liczyć na swojego kapitana, który poza opisywaną na początku wpadką był niedzielnego popołudnia nie do ugryzienia. Dzielnie wspierał go Antonio Lindbaeck, który swoją postawą rekompensował słabszą niż zazwyczaj formę pary Okoniewski Buczkowski. W szeregach gości ciężko wyróżnić kogokolwiek – na początku kapitalnie radził sobie Doyle, pod koniec zawodów Dudek. Kolejny raz na wyjeździe bardzo ważne punkty zdobył Krystian Pieszczek, który na torze w Grudziądzu spędził wiele godzin i jego dobra postawa jest jak najbardziej uzasadniona. Wynik końcowy  to 46:44, może on jednak zostać zweryfikowany jeśli organy odwoławcze w sprawie Zastępstwa Zawodnika przyznają rację MRGARDEN GKM Grudziądz.

Zawodnik meczu – Tomasz Gollob.

 MRGARDEN GKM Grudziądz – 46 pkt.

  1. Antonio Lindbaeck – 12 pkt.
  2. Peter Ljung – 4 pkt.
  3. Rafał Okoniewski – 6 pkt.
  4. Krzysztof Buczkowski – 8 pkt.
  5. Tomasz Gollob – 13 pkt.
  6. Mateusz Rujner – 1 pkt.
  7. Marcin Nowak – 2 pkt.

 

Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra – 44 pkt.

  1. Patryk Dudek – 10 pkt (w 6 biegach).
  2. Andriej Karpow – 5 pkt.
  3. Jason Doyle – 9 (w 6 biegach)
  4. Jarosław Hampel – Z/Z
  5. Piotr Protasiewicz – 10 pkt (w 6 biegach).
  6. Sebastian Niedźwiedź – 1 pkt.
  7. Krystian Pieszczek – 9 pkt.

 

Stal Gorzów – Get Well Toruń

Kolejne spotkanie odbywało się w Gorzowie, gdzie miejscowa Stal podejmowała gości z Torunia. Mecz zapowiadał się bardzo ciekawie, spotykały się bowiem dwie bardzo mocne drużyny. Gospodarze w tym roku jeszcze nie przegrali i do tej pory byli we wręcz rewelacyjnej formie. Get Well natomiast przed sezonem w zgodnej opinii ekspertów był murowanym faworytem do wejścia do co najmniej fazy półfinałowej, jednak nie do końca spełniał te oczekiwania w trzech poprzednich spotkaniach. Faworytem byli podopieczni Stanisława Chomskiego, jednak chyba nikt nie spodziewał się tego, co stało się już na samym początku spotkania. „Anioły” zostały na starcie dosłownie zmiażdżone przez gospodarzy, po pięciu biegach przegrywając aż 24:6! Jedynym zawodnikiem który zdołał nie przyjechać za plecami obu przeciwników był w ekipie toruńskiej Paweł Przedpełski, któremu udało się pokonać Adriana Cyfera. Poza tym wszystkie gwiazdy zespołu Jacka Gajewskiego musiały uznać wyższość żużlowców ze stadionu im. Edwarda Jancarza. Kolejne dwa wyścigi udało się co prawda zremisować, jednak nie zmieniało to faktu, że wynik 30:12 przed drugim równaniem toru zdarza się bardzo rzadko. Tym bardziej że w ósmym biegu kolejne 5:1 przywiozła para Zmarzlik – Kasprzak i sytuacja Get Well zaczynała pachnieć kompromitacją. Gdyby nie słabsza postawa Michaela Jepsena Jensena, który w swoich dwóch biegach przyjechał na ostatnim miejscu, mielibyśmy do czynienia z jeszcze większym laniem. O skali formy gospodarzy najlepiej świadczy fakt, że pierwszy (i jak się okazało jedyny) indywidualny tryumf zawodnicy z Torunia w osobie Grega Hancocka odnieśli dopiero w dziesiątym biegu, nie odnosząc jednocześnie żadnego zwycięstwa parą. Kolejne wyścigi kończyły się albo remisami (dwukrotnie) albo kolejnymi zwycięstwami Stali. Ostateczny wynik 62:28 mówi o tym meczu wszystko. Podobnie uważa właściciel klubu z Torunia, który już zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec swoich zawodników. Żużlowcy prowadzeni przez Jacka Gajewskiego na poprawki mają dużo czasu, bowiem następna kolejka zostanie przeprowadzona dopiero za dwa tygodnie. Biorąc pod uwagę wyniki, to właśnie drużyna Get Well będzie najbardziej zadowolona z tak długiej przerwy.

Zawodnik meczu – Bartosz Zmarzlik

 

Stal Gorzów – 62 pkt.

  1. Niels Kristian Iversen – 10 pkt.
  2. Michael Jepsen Jensen – 2 pkt.
  3. Przemysław Pawlicki – 8 pkt.
  4. Matej Zagar – 14 pkt.
  5. Krzysztof Kasprzak – 11 pkt (+4 bonusy – płatny komplet punktów)
  6. Adrian Cyfer – 2 pkt.
  7. Bartosz Zmarzlik – 15 pkt.

 

Get Well Toruń  – 28 pkt.

  1. Martin Vaculik – 2 pkt.
  2. Kacper Gomólski – 1 pkt.
  3. Chris Holder – 3 pkt.
  4. Adrian Miedziński – 6 pkt. (w 6 startach).
  5. Greg Hancock – 9 pkt (w 6 startach).
  6. Paweł Przedpełski – 7 pkt.
  7. Marcin Kościelski – 0 pkt.

 

Unia Tarnów – Betard Sparta Wrocław

Równolegle do meczu w Gorzowie rozgrywane było spotkanie na stadionie na tarnowskich Mościcach, gdzie tamtejsza Unia podejmowała Betard Spartę Wrocław. Dla podopiecznych Piotra Barona było to drugie spotkanie w ciągu trzech dni, w którym jechali w roli gości. Po przegranej batalii w Zielonej Górze, gdzie oprócz dwóch punktów stracili też Vaclava Milika, tegoroczni gospodarze obiektu na poznańskim Golęcinie z pewnością chcieli zapisać na swoim koncie oczka po meczu z „Jaskółkami”. O to jednak wcale nie miało być tak łatwo, zważając na domową dyspozycję zawodników Pawła Barana. Jak co sezon klasą samą dla siebie jest Janusz Kołodziej, a do tego dzielnie wspomagają go zwłaszcza Kenneth Bjerre i Leon Madsen. Krzepiąca musiała być też postawa zespołu w Toruniu, gdzie wyżej wymieniona trójka wspomagana Krystianem Rempałą postawiła „Aniołom” bardzo mocny opór. Biorąc więc pod uwagę absencję bardzo dobrze dysponowanego Milika i bieżącą dyspozycję gospodarzy, to w nich należało upatrywać delikatnego faworyta meczu. Takiemu poglądowi od początku chcieli jednak zaprzeczyć zawodnicy Betardu Sparty. Na samym początku mistrzowską klasę pokazał Tai Woffinden, potem zaś zabłysnął Maksym Drabik i dzięki trzecim pozycjom Morrisa i Dróżdża wrocławianie wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Co prawda w trzeciej gonitwie straty zmniejszyli Michelsen i Bjerre, jednak po remisie w biegu czwartym to goście przyglądali się pierwszemu równaniu toru na prowadzeniu. W kolejnych wyścigach „Spartanie” powiększali przewagę, aż w końcu po gonitwie siódmej wyniosła ona sześć oczek. Wtedy to do roboty wzięli się gospodarze, którzy w trzech kolejnych biegach za sprawą zwycięstw Kołodzieja, Madsena i Bjerre wygrali ten etap meczu 13:5 i odbili prowadzenie z rąk gości. Passę indywidualnych zwycięstw zawodnicy Unii podtrzymali jeszcze w dwóch kolejnych biegach – przewaga nie rosła jednak z powodu, najpierw, czwartego miejsca Krystiana Rempały, potem zera punktów przywiezionego przez Arkadiusza Madeja. Kiedy więc w biegu trzynastym wykluczony został Madsen, a zwyciężył Janowski przed Michelsenem i Woźniakiem, stało się jasne że przed biegami nominowanymi jest remis i wszystko zaczyna się od nowa. Jak się okazało nowe otwarcie lepiej zmobilizowało Betard Spartę, która pierwszy z kluczowych wyścigów wygrała 5:1 za sprawą fenomenalnego tego dnia Maksyma Drabika i Szymona Woźniaka. Unia przed ostatnią gonitwą mogła liczyć już tylko na końcowy remis, jednak okazało się że ta perspektywa tylko podcięła jej skrzydła. Drugie mocne uderzenie zadali w parze Indywidualny Mistrz Świata i Indywidualny Mistrz Polski, którzy podwójnie pokonali najlepszą parę gospodarzy. Za zwycięstwo odpowiedzialny jest w ogromnym stopniu Maksym Drabik. Wyjazdowe 12 punktów i bonus 18-letniego juniora to ogromne wsparcie dla seniorskiego składu drużyny. Z takiej pomocy świetnie skorzystali Woffinden i Janowski, również przywożąc dwucyfrową liczbę punktów. W szeregach gospodarzy zabrakło punktów Piotra Świderskiego i kilku oczek kogoś z pary Madsen – Bjerre. Bardzo dobrze spisał się za to Mikkel Michelsen, który w końcu udowadnia że jest w stanie solidnie reprezentować swój klub w PGE Ekstralidze.

Zawodnik meczu – Maksym Drabik

 

Unia Tarnów – 41 pkt.

  1. Leon Madsen – 8 pkt.
  2. Piotr Świderski – 0 pkt.
  3. Kenneth Bierre – 7 pkt.
  4. Mikkel Michelsen – 10 pkt.
  5. Janusz Kołodziej – 11 pkt.
  6. Arkadiusz Madej – 0 pkt.
  7. Krystian Rempała – 5 pkt.

 

Betard Sparta Wrocław – 49 pkt.

  1. Tai Woffinden – 11 pkt.
  2. Nick Morris – 5 pkt.
  3. Tomasz Jędrzejak – 4 pkt.
  4. Szymon Woźniak – 6 pkt.
  5. Maciej Janowski – 10 pkt.
  6. Maksym Drabik – 12 pkt.
  7. Damian Dróżdż – 1 pkt.

Tomasz Kasprzyk
Sport Analytics

Fot. Hieronim Dymalski

Dodaj komentarz