Wywiad z Eweliną Lisowską


Obecny skład ma coś wspólnego z tamtym zespołem?

– Jedynie gitarzysta gra ze mną od zawsze, przeszło 10 lat. Razem tworzyliśmy Nurth.

Czy sama kreuje Pani swój wygląd sceniczny?

– Od kilku lat korzystam z  porad stylisty. Wszystko jest wypośrodkowane. Na większe wydarzenia, koncerty telewizyjne, zawsze korzystam z porad fachowca, a już na własne koncerty ubieram się sama. Sama staram się szukać stylu na co dzień. Pół na pół.

Nieoczekiwany obrót przybrał Pani udział w czwartej edycji telewizyjnego show tanecznego „Dancing with the Stars” w 2015 r. Najpierw odpadła Pani z programu. Potem, po kontuzji jednej z uczestniczek, przywrócono Panią do programu i wygrała Pani konkurs. Czy lubi Pani tańczyć?

– Taniec z pewnością przydaje się na scenie. Jeśli mam okazję, to wykorzystuję te umiejętności. W tańcu można się poczuć jak prawdziwa kobieta. Podczas tego programu można było lepiej poznać swoje ciało i nieźle je wytrenować! To była fajna lekcja kobiecości. W „Dancing with the Stars” chodziło o taniec towarzyski, zawsze prowadził mnie partner. Być może nie mam teraz zbyt wielu okazji, żeby się tańcem podzielić z publicznością, bo do tego najbardziej przydatne są utwory taneczne. Bardzo mile wspominam udział w tym programie.

Czy zamierza Pani wziąć udział w innych medialnych projektach rozrywkowych?

– Nie mam obecnie takich planów. W tej chwili nie widzę dla siebie takiego programu, w którym poczułabym się dobrze i chciałabym spróbować swoich sił.

Sporo kontrowersji budził Pani udział w reklamie pewnej sieci? Czy zraziła się Pani do reklamy, czy wręcz przeciwnie?

– Świadomie podpisałam umowę. To był kontrakt, a nie akcja charytatywna. Nie mam do czego się zrażać, po prostu uczciwie zarobiłam pieniądze. Nie spodziewałam się, że ta reklama odbije się takim szerokim echem i będzie jej tak dużo. No ale trudno, było jak było. Przyjęłam na siebie konsekwencje, które nie były aż tak męczące i nie sprawiały mi wyjątkowych trudności. Złośliwi się śmiali, a ja kupiłam własne cztery kąty i nowy samochód. Nie mam czego żałować.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz