Kilkanaście minut odpoczynku okazało się zbawienne dla Enei Basketu. Wielkopolanie jak burza weszli w trzecią kwartę, notując serię 8:0. Co ważne, dobry rytm ofensywny złapało wówczas dwóch graczy – Piotr Wieloch i Konrad Rosiński, ale odpowiednie wsparcie zapewnili im Patryk Stankowski, Kacper Mąkowski i Arkadiusz Adamczyk. Zespołowa gra na atakowanej i bronionej połowie sprawiła, że prędko na tablicy wyników zagościł rezultat 49:43 dla poznaniaków. Podrażnieni gospodarze odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób, bo jeszcze przed końcem trzeciej części meczu zdołali z powrotem objąć prowadzenie (61:60). W czwartą kwartę to Basket wchodził jednak z minimalną zaliczką (62:61) dzięki celnemu lay-upowi Mikołaja Stopierzyńskiego.
Podobnie jak na starcie drugiej połowy ekipa z Poznania narzuciła wysokie tempo, czego efektem była błyskawiczna seria ośmiu punktów z rzędu (70:61). Mimo to spotkanie nadal trzymało w napięciu. Napędzana zrywami kibiców Polonia odrobiła straty i po rzucie Jakuba Osińskiego wyszła na moment na prowadzenie (78:77). Wojnę nerwów lepiej wytrzymali przyjezdni – najpierw jeden z rzutów osobistych wykorzystał Adamczyk, a cztery sekundy przed końcem kluczowe punkty po zbiórce zanotował Michał Samsonowicz (81:78). Ostatnie sekundy przyniosły kilka niewymuszonych błędów po obu stronach. Z niewygodnej pozycji spudłował Przemysław Kuźkow i to Enea Basket mogła cieszyć się z cennych dwóch punktów.