Wszyscy do broni! Czym są bractwa kurkowe?


W średniowieczu było tak: był sobie gród – dajmy na to, bogaty, bo takie właśnie najczęściej kłuły w oczy ewentualnych najeźdźców. Jeśli wokół tego grodu był mur, to mieszkańcy musieli jakoś sami zadbać o swoje bezpieczeństwo. Najwygodniejszym pomysłem było oczywiście zebranie chętnych wojowników, którzy – można by powiedzieć – profesjonalnie zajęliby się bezpieczeństwem – czyli takiej agencji ochroniarskiej. Zwanej wtedy bractwem kurkowym.

Fot. Adverdesign

Zarządcy miast jednak byli skąpi – i nie chodzi tylko o stereotyp, który utkwił w innych rejonach Polski na temat Poznania. Nie chcieli oni wydawać nadmiernych kwot na jakąś wesołą drużynę zewnętrznych najemników, która od czasu do czasu odstraszy agresora, a i tak przez cały rok trzeba ją karmić, ubierać i opłacać. Sprawę zorganizowano więc inaczej – rozszerzono działalność cechów, które zrzeszały rzemieślników. Każdy cech otrzymywał w opiece jakąś część muru – a to bramę, a to basztę. Doglądał jej, sprawdzał czy wszystko jest na swoim miejscu i czy nie ma żadnej szpary, przez którą mogłaby się przecisnąć choćby zachłanna ręka przybysza chętnego na miejskie skarby.

Czasy się zmieniały, bronie się zmieniały (z mieczy i łuków na strzelby i wiatrówki), ale przecież wspólne zainteresowania obronno-strzeleckie panów ładnie konsolidowały ich w pewne, zgrane grono, a w dodatku na wypadek jakiegoś zagrożenia zawsze miał kto bronić zwykłych obywateli. Były to więc grupy pasjonatów, zwykłych mieszkańców, którzy, kiedy tylko poczuli zapach niebezpieczeństwa, niczym Batman, zmieniali się w nieustraszonych obrońców.

Aż do zaborów. Wtedy okupant zakazał takiej formy spędzania wolnego czasu i zabrał bractwom kurkowym broń. Nie zraziło to oczywiście hardych panów, którzy zeszli do podziemia i tam szkolili młodzież w walce wręcz, żeby ci byli przygotowani do spodziewanego powstania.

Niewiele zostało historii na temat samych początków takich bractw, ale to poznańskie powstało w 1253 roku. Pod zaborami, jak każde inne bractwo kurkowe, zeszło do podziemia, a po II wojnie światowej z kolei kolejny okupant zakazał tego typu hobby.

Odkąd jednak Polska odzyskała niepodległość bractwa kurkowe mają się całkiem dobrze. Również to w Poznaniu, przy ul. Niezłomnych 1A. Na członków klubu czeka między innymi wiatrówka, karabin sportowy, a nawet broń czarnoprochowa. Co prawda, jest to obecnie stowarzyszenie bardziej hobbistyczne niż obronne. Ale jej członkowie mogą wyszaleć się w zawodach strzeleckich i przede wszystkim kultywować tradycję, która sięga średniowiecza.

Dodaj komentarz