„Wojenne” tramwaje z… konduktorkami


Duże to było zamieszanie w komunikacji tramwajowej Poznania. Sto lat temu miejska komunikacja szynowa obsługiwała nie tylko pasażerów, ale także pocztę, przewoziła towary, w tym zaopatrzenie dla wojska. W tramwajach po raz pierwszy zatrudnienie znalazły kobiety. Były konduktorkami, a zastąpiły w tym fachu mężczyzn, którzy powołani zostali do wojska i poszli na wojnę.

 

tramwaj

Tramwaj typu Linke Hofmann – sto lat temu najnowocześniejszy. Od 1914 r. i 1915 r. w Poznaniu kursowało 13 takich wagonów silnikowych z zamkniętymi pomostami. Zdjęcie z okresu międzywojennego. Repr. z książki „120 lat komunikacji miejskiej w Poznaniu

Choć działania zbrojne wielkiej wojny, jakie miały miejsce od sierpnia 1914 roku, nie dotknęły Poznania, bo miasto położone było w dość „bezpiecznej” odległości od wschodnich i zachodnich linii frontowych, to jednak jego mieszkańcy (podobnie jak cała społeczność europejska) odczuwali bezpośrednio wojenne ograniczenia. Dotyczyło to aprowizacji, a także przemieszczania się ludności, np. podróży komunikacją kolejową, czy nawet miejską, czy też przekazu informacji – przesyłania listów, kart lub telegramów pocztą.
Wojenne ograniczenia
Już 2 sierpnia 1914 r. ukazały się pierwsze zarządzenia administracyjne dotyczące stanu wojennego. W „Kurierze Poznańskim” w tym dniu „Rozporządzenie policyjne” informowało poznaniaków między innymi o tym, że „Komunikacja automobilami i innemi tego rodzaju wozami motorowemi jest, o ile nie służy celom wojskowym, zabroniona. (…)” *
Nie wolno było też bez zezwolenia władz wypuszczać: „środków komunikacyjnych powietrznych”, używać sygnałów świetlnych i innych znaków porozumiewawczych, wypuszczać gołębi listowych(…). Osoby, które posiadały hodowlę tych ptaków  musiały „bezzwłocznie powiadomić o tem miejscową władzę policyjną”.
Mobilizacja mężczyzn do wojska przyczyniła się do dezorganizacji życia w całym mieście. Już w pierwszych dniach poważnie ograniczone zostało kursowanie tramwajów. Niewielka liczba motorniczych i konduktorów, a zawód ten wykonywali tylko mężczyźni, spowodowała, że na trasy wyjechały tramwaje tylko trzech linii (z dziewięciu obsługujących miasto jeszcze do końca lipca 1914 r.): „jedynki” (Dworzec – ul. Wielka), „dwójki” (Wilda – Jeżyce) i „czwórki” (Górczyn – ul. Szeroka). Wstrzymany został przejazd tramwajów do Tamy Garbarskiej, gdzie w pobliżu znajdowała się zmilitaryzowana Cytadela.
W pierwszych dniach sierpnia ludności cywilnej zakazano też korzystania z podróży koleją. Ta zaś miała w jak najkrótszym czasie dostarczyć na front żołnierzy. Z tych względów już czwartego dnia sierpnia zawieszone zostało kursowanie linii 1 do Dworca Głównego. Uruchomiona natomiast została linia 6 obsługująca trasę z ówczesnych Koszar (przy ul. Grunwaldzkiej) do Śródki.
Kobiety do pracy w tramwajach
Gdy po pierwszych miesiącach sytuacja nieco „uspokoiła się”, ruch tramwajowy  zaczął być przywracany na zawieszonych dotąd liniach. Przyczyniła się do tego podjęta przez władze miasta oraz dyrekcję tramwajów decyzja o zatrudnieniu kobiet w charakterze sprzedawczyń biletów,  a mężczyzn, którzy nie powołani zostali do wojska i byli konduktorami, przeszkolenia i przekwalifikowania na motorniczych tramwajów.
Oto co pisał 8 sierpnia 1914 r. w kwestii zatrudniania kobiet do pracy w komunikacji miejskiej wspomniany „Kurier Poznański”: „Równouprawnienie, o które kobiety w czasach pokojowych często walczą tak usilnie, staje się dzisiaj bez wszystkiego rzeczywistością. Zajęcia typowo „męskie” wypełniają obecnie bardzo często niewiasty. W takim Berlinie np. dochodzi do tego, że kobiety mają zostać konduktorkami tramwajowymi. I tak podaje towarzystwo akcyjne „Grosse Berliner Strassenbahn” uwiadomienie, w którem czytamy między innemi: Szeregi naszych woźniców i konduktorów przerzedziły się z powodu powołania pod broń niespodziewanie. Zpośród zatrudnionych (…) 9000 urzędników powołano 4475, a więc prawie połowę. (…) Z jednej strony wymagania komunikacyjne (…) nakazują postarać się o zastąpienie tych naszych pracowników, z drugiej zaś chodzi o to, aby dać rodzinom powołanych pod broń możliwość zarobkowania. Z tych względów za zezwoleniem władz nadzorczych rozpoczną w dniach najbliższych kobiety pełnić na próbę służbę konduktorską we wozach przyczepionych.” Nie inaczej w tych dniach było w innych miastach z komunikacja tramwajową, w tym w Poznaniu.
Pięć dni później, 13 sierpnia, „Kurier Poznański” w krótkiej informacji w dziale: „Wiadomości miejscowe i potoczne” pod tytułem „Kobiety w służbie kolei elektrycznej” zaznaczył, że „Podobnie jak w Berlinie i innych miastach niemieckich posługuje się teraz kobietami także kolej elektryczna w Poznaniu. Pełnią one funkcje biletowych. Na razie zaangażowano na próbę 10 kobiet. Specjalnych ubrań one nie mają i tylko numer na metalowej klapce, umieszczonej u bluzki, znamionuje je jako biletowe.”
Praca konduktorek przyjęła się, choć nie bez pewnych wymogów. Jak napisał Jan Wojcieszak w książce pt. „120lat komunikacji miejskiej w Poznaniu”: „Przyjęto zasadę, że w wagonach silnikowych bilety sprzedają konduktorki, a w doczepnych konduktorzy.” Czyli inaczej niż w tramwajach berlińskich, gdzie – jak zaznaczono – konduktorki sprzedawały bilety w wagonach doczepnych.
Z pewnością praca konduktorów, a przede wszystkim motorniczych, szczególnie zimą nie należała do łatwych. Czoła wagonów silnikowych i doczepnych nie były osłonięte; nie było kabin, w których załoga tramwajów mogła się schronić przed napierającym zimnym powietrzem, śniegiem lub deszczem. Pasażerowie, którzy – tak jak załoga wozu – stali na pomostach, również odczuwali te dolegliwości. Z zadowoleniem wszyscy przyjęli więc – mimo problemów finansowych związanych z wojną  – wiadomość o zakupie przez dyrekcję poznańskich tramwajów pierwszych  wagonów silnikowych z zamkniętymi pomostami, produkcji  Linke .Hofmann we Wrocławiu.  W 1915 roku na trasach jeździło już 13 tych wozów. Z czasem tramwaje te stały się wzorem do zabudowywania pomostów w tramwajach starszego typu: Carl Weyer, w tym i tych, pamiętających czasy tramwajów konnych z lat 80-tych XIX wieku.
Wojskowe i pocztowe trasy tramwajowe
W tamtych czasach wojennych w Poznaniu na potrzeby wojska zbudowane zostały bocznice, którymi tramwaje towarowe dowoziły do wojskowego lazaretu, jak też ze składnic zaopatrzenie i przesyłki pocztowe. Takie łączniki funkcjonowały od dzisiejszej ul. Fredry w kierunku Górnych Wałów (obecnie ul. Kościuszki)  oraz do portu rzecznego na Warcie i do siedziby poczty przy ul. Fryderykowskiej (ul. 23 Lutego).
W 1915 roku komunikacja tramwajowa w Poznaniu powróciła do stanu sprzed wojny. Kursowało wszystkich dziewięć linii, jednak zmienił się charakter przewozów pasażerskich: przed 1914 roku tramwaje poznaniacy traktowali bardziej „rekreacyjnie”, teraz stały się podstawowym środkiem przewozów do pracy i do domu. Z tramwajów korzystało też wojsko, a żołnierze mogli jeździć tramwajami za darmo.
Tak to sto lat temu wojenny czas „odmienił” znaczenie poznańskich tramwajów i przyczynił się także do… zawodowego równouprawnienia kobiet.
*/ Pisownia cytatów z „Kuriera Poznańskiego” oryginalna.
Andrzej Świątek

 

Dodaj komentarz