Dziś otwarto Galerię MM


Galeria MM została dziś otwarta dla klientów. Budowa  trwała 38 miesięcy. Łączny koszt inwestycji to ok. 140 mln złotych.

 

W centrum Poznania, skąd na Stary Rynek czy Plac Wolności „jeden krok”,  u zbiegu dwóch  ul. Św. Marcin i Al. Marcinkowskiego zbudowano Galerię MM.  Tutaj zawsze panuje ruch. Każdego dnia tysiące ludzi przemierzają ten fragment miasta pieszo, samochodami lub tramwajami.  Budowa trwała 38 miesięcy i prowadzono ją tak, aby jak najmniej zakłócać funkcjonowanie tej ruchliwej części miasta.

Budynek został  zaprojektowany w taki sposób, aby przechodnie mogli sobie skracać drogę, wędrując z jednej ulicy na drugą. Główna piesza, wewnętrzna aleja łącząca obydwie ulice ma miejski, nowoczesny  charakter.  Jednocześnie zewnętrzna architektura obiektu, pomimo śmiałych rozwiązań, doskonale wtapia się w przestrzeń dziewiętnastowiecznej  zabudowy tego fragmentu  miasta. W Galerii MM można zrobić zakupy w ponad 50 sklepach, spotkać się z przyjaciółmi, czy też po prostu przysiąść na chwilę w jednej z kawiarenek lub restauracji i odetchnąć od zgiełku ulicy. Szczególną atrakcję stanowią letnie ogródki na przedostatnim poziomie galerii, z których rozciąga się wspaniały widok na panoramę Starego Miasta. Na najwyższej, ostatniej kondygnacji Galerii MM znajdują się powierzchnie biurowe. Na piętro biurowe można się dostać osobnym wejściem od narożnika ul. Św. Marcin i Al. Marcinkowskiego, a dalej panoramicznymi windami. Pod gmachem galerii znajduje się trzypoziomowy podziemny parking z miejscami dla 248 samochodów osobowych.

Nowe miejsce na handlowej, gastronomicznej i rozrywkowej mapie Poznania  stwarza szansę na to, że centrum miasta odżyje a ulica Święty Marcin i Aleje Marcinkowskiego  może odzyskają nieco z dawnego blasku.

Spacer po Galerii MM

 Idąc z ulicy Święty Marcin w stronę Starego Rynku lub odwrotnie, możemy skrócić i uatrakcyjnić sobie drogę, przechodząc przez Galerię MM. To naturalna aleja spacerowa lub uliczka handlowa, w zależności od potrzeb. W samym centrum miasta powstało miejsce łączące różne funkcje, które sprawi, że wreszcie z przyjemnością będzie tu można wstąpić.

 Zakupy

 Podstawowe zakupy gwarantuje Lidl, który usytuowany jest na poziomie -1 Galerii. To jedna z tych sieci handlowych, które cieszą się uznaniem klientów z powodu niewygórowanych cen i satysfakcjonującego asortymentu. To dobra wiadomość dla mieszkańców śródmieścia, którzy tu będą  mogli robić codzienne zakupy.

Swój sklep firmowy ma tu  FAWOR, znany z dużego wyboru dobrej jakości pieczywa i wyrobów cukierniczych z własnej pracowni. Smaczne rogaliki  znajdziemy w sklepie APILAND. Miłośników produktów regionalnych zaprasza także BROWAR CZARNKÓW, który jako jeden z nielicznych w Polsce stosuje wyłącznie dawne metody warzenia piwa, przy użyciu klasycznych urządzeń piwowarskich, z naturalnych surowców i według oryginalnych receptur.

W Galerii MM znajdują się wypróbowane marki, takie jak CUBUS, ale także nowe, których w Poznaniu do tej pory nie było. CUBUS zajmuje dużą powierzchnię, prezentując swoją ofertę dla ludzi młodych.  Oferta CUBUSA jest bardzo szeroka, obejmuje odzież sportową, codzienną, ale także kolekcje wieczorowe. Są też dodatki. Kolekcja Spring News jest zwiastunem nadchodzącej wiosny.

SABRA to zakupy w atmosferze komfortu, w otoczeniu pięknych kolekcji, podkreślających znaczenie estetyki w sztuce odzieżowej są misją SABRY.

GESTUZ to jedna z najbardziej awangardowych marek na skandynawskim rynku mody. Inspirowana duchem rock’ n’rolla potrafi łączyć wielkomiejską elegancję z odrobiną nonszalancji i skandynawskiego luzu.

GREY WOLF to firma, która powstała w 1994 roku i ma salony firmowe w całej Polsce. Otworzyła właśnie salon w Poznaniu. To marka adresowana do kobiet, które lubią łączyć elegancję z wygodą. Firma stawia na jakość materiałów, perfekcję kroju i szeroki wybór fasonów.

Sklep sieci KiK to także nowa marka na handlowej mapie Poznania.  Jej skrót oznacza „Kunde ist Konig” czyli „Klient jest królem”. Bogaty asortyment sklepu to przede wszystkim odzież damska, męska i dziecięca, ale także  tekstylia dla domu, zabawki, biżuteria i dodatki. Sieć KiK deklaruje, że chce sprostać wymaganiom klienta, dla którego liczy się  korzystny stosunek jakości do ceny produktów.

eMarkowo.pl   to outlet odzieży znanych marek takich jak m.in. Lee, Wrangler Tommy Hilfiger. W  ofercie  bogaty asortyment oryginalnej odzieży w dobrej jakości i w niskiej cenie. Być może to  najtańszy outlet  odzieżowy w Poznaniu.

Sklep z modnym obuwiem i akcesoriami to CENTRO, który oferuje unikatowe, supernowoczesne kolekcje młodzieżowe w przystępnych cenach, pozwala młodzieży wyglądać modnie, stylowo i oryginalnie. Tych, którzy wolą styl sportowy, zaprasza sklep TEAMSPORTS z kolekcją Nike.

Butik YOUR NEW STYLE, znany szerzej, jako po prostu Butik, to sieć ponad 140 sklepów, usytuowanych w największych miastach kraju – z odzieżą młodzieżową, utrzymaną w sportowej i casualowej stylistyce.

Sklep PEPCO znany jest polskim konsumentom. Ma bardzo bogatą ofertę  pod hasłem „odzież i wszystko dla domu” i… niskie ceny.

BERLIAN  to tłumaczenie słowa diament. Dlaczego diament? Ponieważ jest to symbol luksusu, szyku, elegancji, a przede wszystkim pierwszorzędnej jakości i wspaniałego wyglądu. Taki właśnie jest salon Berlian, który gwarantuje także szeroką gamę usług mającą na celu dopasować każdą rzecz według indywidualnych potrzeb.

Branżę odzieżową reprezentują także sklepy VITO VERGELIS, CASA MODA, FASHION STREET, FASHION CORNER. Sklep FASHION CORNER zaproponuje najnowsze trendy mody znanych europejskich marek odzieżowych: PIERRE CARDIN WOMAN & MEN, LISA CAMPIONE & CLAUDIO CAMPIONE, SAO PAULO, BARUTTI, NOOR, OLYMP, ETERNA, HATICO oraz całkowita nowość na rynku polskim CAMP DAVID & SOCCX.

CASA MODA to linie koszul eleganckich, wyjściowych, miejskich i wakacyjnych dla wymagających, nowoczesnych mężczyzn. Kurtki, koszule, swetry sygnowane marką CASA MODA zwracają  uwagę wysmakowanymi detalami. Ta znana niemiecka firma proponuje swój asortyment w niewzwykle atrakcyjnych cenach.

Sklep  VIPSCONTI powstał z myślą o osobach, które kochają modę i znają się na najnowszych trendach. Tutaj znajdą się najlepsze wyroby znanych producentów odzieży i obuwia takich marek jak: DIESEL, CALVIN KLEIN, DOLCE & GABBANA, ARMANI, TOMMY HILFIGER. Są to końcówki kolekcji w bardzo atrakcyjnych cenach.

Jeśli poszukujemy stylowych dodatków, warto zajrzeć do sklepu KRENIG, w którym znajdziemy wytworne wyroby ze skór.  W sklepie RAJ dla  STOPY jest duży wybór rajstop, skarpetek, bielizny.  Modną i najwyższej jakości biżuterię proponuje firma jubilerska ONYX, która specjalizuje się w wyrobach ze złota i srebra, a w swojej ofercie ma także zegarki.  Możemy tutaj zlecić naprawę czy przeróbkę biżuterii, oprawę kamieni, grawerowanie.

Duży wybór biżuterii sztucznej, ozdób do włosów  znajdziemy w sklepie BIBIBOBA. Specjalną ofertę dla dzieci ma sklep 5- 10 -15. To jedna z największych i najbardziej rozwijających się sieci w kraju. Najbardziej rozpoznawalna marka w segmencie odzieży dziecięcej.

Uroda

Po raz pierwszy w Poznaniu można zrobić zakupy w HEBE. To duży sieciowy salon, w którym znajdziemy wszystko, co służy pielęgnacji urody. Jest tu więc ogromny wybór najpopularniejszych marek służących pielęgnacji twarzy, ciała i włosów,  ogromna paleta kosmetyków kolorowych a także dział dermokosmetyków. HEBE oferuje także produkty kosmetyczne dla dzieci, środki do utrzymania czystości w domu. Można tu kupić biżuterię, książki, a nawet wino i słodycze. Dewizą HEBE jest wysoka jakość oferty i obsługi w bardzo przystępnych cenach.

Perfumeria Dr.TAFFI to jeden z sieci urokliwych sklepów, które powstały z miłości do piękna ziemi i natury toskańskiej. W laboratoriach Dr. TAFFI powstają ekologiczne kosmetyki, które podbijają Włochy, ale można je znaleźć już na całym świecie. Teraz  także w Polsce. Wyjątkowa jakość tych kosmetyków bierze się z tego, że bazują wyłącznie na naturalnych ekstraktach roślinnych, są wolne od chemicznych konserwantów, sztucznych barwników, alkoholu czy SLS. Nie są i nigdy nie będą testowane na zwierzętach. Dr. TAFFI to szeroka gama kosmetyków, ale także perfum dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku. W każdym z nich obecna jest nuta toskańskich aromatów.

Gastronomia

 W Galerii MM zgromadzono liczne i bardzo niekonwencjonalne lokale gastronomiczne. Listę otwiera STARBUCKS. To kultowa sieć kawiarni, które oferują pyszną kawę z najlepszej jakości ziaren sto procent Arabica. Aromatyczne espresso, cappuccino z puszystą pianką, kremowe caffe latte, czekoladowe caffe mocha czy słodkie  caramel macchiato to sztandarowe przysmaki STARBUCKS. Oprócz kawy są tu przekąski i desery na każdą porę dnia.

Pysznej kawy można posmakować także w CAFE PREMIUM,  kawiarni KONFITURA. czy MOUNT BLANC. Oprócz kawy  najlepsze lodowe desery poleca CARTE D’OR CAFE. Niezwykłe napoje na bazie herbaty proponuje  lokal YANTEA. Koktajle z herbaty na bazie jogurtu, mleka z niezwykłymi dodatkami to przysmaki, których tylko tutaj można spróbować, w dodatku w niezwykłej atmosferze… nawet leżąc na kanapie. Jeśli mamy ochotę na coś konkretnego, warto wpaść do bistra CASA BLANCA  na pyszne kanapki, sałatki czy domowej roboty pierogi. W BON APETITO   znajdziemy dania tradycyjne, przygotowywane na miejscu: mięsa, ryby, pierogi, makarony i duży wybór sałatek. Jedzenie sprzedawane jest także, na wagę, więc każdy może zabrać porcje do domu. Bar BAZYLIA proponuje tradycyjne polskie dania  oparte na domowych przepisach z naturalnych składników. Naleśnikarnia HAPPY PANCAKE  poleca naleśniki o różnorodnych smakach: słodkie, owocowe, twarogowe, warzywne i z mięsnym farszem, a także gofry, koktajle, soki i inne napoje. W Galerii MM nie zabraknie także smaków egzotycznych. Zapewni je chińska restauracja WOK WOMAN  oraz restauracja z kuchnią gruzińską POD CYKADAMI. Dla gustujących w klimatach bliskowschodnich interesującą ofertę  kebabów ma MC DONER.

 Usługi

Miłośnicy rozrywki i gier towarzyskich miło spędzą czas w MK BOWLING, kręgielni, która dysponuje siedmioma torami do gry, wśród nich są tory wyposażone w bandy ułatwiające grę dzieciom. System liczenia punktów, oraz zarządzania torami jest całkowicie skomputeryzowany. Kręgielnia MK Bowling to najnowocześniejszy tego typu obiekt w Polsce, urządzony według najwyższych standardów światowych i wyposażona w profesjonalny sprzęt firmy Brunswick.

Miłośników gier komputerowych zaprasza BARD Centrum Gier. W ELTOM Trafice można kupić różne wyroby tytoniowe, a jeśli ktoś chce z tytoniem się rozstać, wybierze wizytę we FREE SMOKING z papierosami elektronicznymi.

W galerii jest myjnia samochodowa, usługi krawieckie, pralnia, kwiaciarnia GAJA i biuro podróży TRAVEL STORE. W EUROSALONIE można kupić prasę, ale także poczytać na miejscu przy filiżance kawy czy herbaty.
Salon Fryzjerski LEVEL X TEAM powstał z myślą o kobietach i mężczyznach, ceniących indywidualizm oraz wysoki poziom świadczonych usług. Miejsce to skupia stylistów, mających artystyczne podejście do uprawianego rzemiosła . Cechuje ich kreatywność, styl i niepowtarzalność.
Specjalnym miejscem nie poddającym się żadnemu zaszeregowaniu jest  SKŁAD KULTURALNY. To księgarnia, w której obok książek można znaleźć przedmioty artystyczne, grafikę, duży wybór komiksów oraz wyselekcjonowaną kolekcję muzyki. To miejsce nie tylko kupowania książek, ale spotkań z autorami, oraz imprez kulturalnych dla dorosłych i warsztatów literackich i artystycznych dla dzieci.

Z kolei  salon DALBERGIO to wymarzone miejsce dla tych, którzy szukają inspiracji przy urządzaniu mieszkania lub domu. Piękne aranżacje, meble, przedmioty  tworzą niepowtarzalną atmosferę.

Wybierając się do śródmieścia, zarezerwujmy trochę czasu na wizytę w Galerii MM. Na pewno nie będzie to czas stracony.

Tam, gdzie się  „M” z  „M” spotykają…

 Ulica Święty Marcin i Aleje Marcinkowskiego to zapewne dwie najbardziej znane poznańskie arterie, których nazwy zaczynają się na literę „M”. Nic więc dziwnego, że nowe centrum handlowe, wzniesione w miejscu gdzie się te ulice z sobą łączą, nazwane zostało „Galerią MM”.

Powstanie nowego obiektu w tak bardzo uczęszczanym miejscu miasta, to ważny moment w dziejach Poznania. Potraktowaliśmy go jako pretekst do krótkiego spaceru w głąb historii i powspominania, jak zmieniał się ten ważny poznański zakątek na przestrzeni wieków. I przypomnienia najważniejszych ludzi z nim związanych.

Choć ulica Święty Marcin i Aleje Marcinkowskiego łączą się z sobą już od stuleci, to dwaj dżentelmeni, którzy „użyczyli” im nazwy, nigdy nie mogli się z sobą spotkać. Życie i działalność każdego z nich oddziela przepaść kilkunastu wieków.

 Święty  Marcin

Najpopularniejszy, obok patronów miasta – Piotra i Pawła, poznański święty urodził się najprawdopodobniej w 317 roku w dzisiejszym Szombathley, w węgierskiej prowincji Panonia, w rodzinie rzymskiego legionisty. Ojciec przyszłego świętego, piastujący ponadto godność trybuna, nadał swemu potomkowi – jak na żołnierza przystało – imię wywodzące się od boga wojny Marsa („należący do Marsa”). Kiedy Marcin był jeszcze dzieckiem jego ojca przeniesiono wraz z garnizonem do położonego we włoskiej Lombardii miasta Pavia nieopodal Mediolanu, gdzie chłopiec zbliżył się do miejscowych chrześcijan. Zafascynowany ich religią, w wieku zaledwie 10 lat wpisał się na listę katechumenów – osób przygotowujących się do przyjęcia chrztu. Sprzeciw rodziców i niechętna postawa lokalnego biskupa, obawiającego się gniewu ojca Marcina, sprawiły, że do sakramentu przyszły święty przystąpił w 22 roku życia. Wcześniej zdążył – jako piętnastoletni młodzieniec – zostać legionistą.

W 338 roku przerzucono Marcina do Galii, w okolice miasta Amiens, gdzie tego jeszcze roku miało miejsce wydarzenie znane szeroko z opisów i licznych ilustracji przedstawiających jego żywot. Przyszły święty, przejeżdżając konno zimową porą nieopodal bram miasta, napotkał półnagiego, trzęsącego się zimna żebraka. Bez chwili namysłu rozciął na pół swój żołnierski płaszcz i jedną z części oddał biedakowi. Następnej nocy – jeżeli wierzyć licznym opisom – Marcinowi ukazał się we śnie sam Chrystus przyodziany w jego płaszcz, przemawiający do aniołów słowami: „Patrzcie, jak mnie Marcin, katechumen przyodział.” Następnego roku po tym wydarzeniu Marcin przyjął upragniony chrzest i postanowił – zgodnie z panującym wówczas przekonaniem, że chrześcijaninowi nie godzi się być żołnierzem – wystąpić z wojskowej służby. Dogodna ku temu okazja nadarzyła się dopiero w 356 roku, przed bitwą z germańskimi plemionami łupiącymi galijskie tereny. Wedle ówczesnego zwyczaju, w przeddzień bojowego starcia żołnierze otrzymywali dla zachęty podwójny żołd. Marcin odmówił przyjęcia go i zażądał zwolnienia z armii. Aresztowany z rozkazu dowódcy, poprosił by skierowano go na pole bitwy w pierwszym szeregu, gdzie walczyć będzie bez broni, posługując się wyłącznie znakiem krzyża. Do bitwy nie doszło, bo Germanie następnego dnia poprosili o zawarcie pokoju. Chrześcijanie nie mieli wątpliwości, że to Boży znak – odpowiedź na postawę Marcina.

Zwolniony ostatecznie z wojska, spotkał się z biskupem Poitiers, któremu wyznał, że zamierza poświęcić się służbie boskiej i wieść ascetyczny żywot. W pobliskim Liguge, zamieszkał w 360 roku w wydzielonej przez biskupa pustelni wraz z kilkoma towarzyszami, stając się „ojcem życia zakonnego” we Francji. Po śmierci biskupa Tours kapłani i wierni podstępem nakłonili niechętnego kościelnym zaszczytom zakonnika do przyjęcia godności biskupiej, którą ostatecznie w 371 roku przyjął i piastował przez następnych 26 lat, przebywając częściej wśród wiernych, niż w swojej siedzibie, stając zawsze w obronie niewinnych, niesłusznie oskarżonych, „okazując bliźnim wyrozumiałość i miłosierdzie”. Zmarł 8 listopada 387 roku.

W połowie VII wieku ustanowiono święto ku czci Marcina, przypadające na 11 listopada – rocznicę jego pochówku. Dziś jest patronem Francji, a ponadto dzieci, hotelarzy, jeźdźców, kawalerii, kapeluszników, kowali, krawców, młynarzy, tkaczy, podróżników, więźniów, właścicieli winnic, żebraków, żołnierzy, pasterzy i opiekunem bydła oraz ptaków, ze szczególnym uwzględnieniem gęsi.

Świętomarcińskim traktem

Ulica Święty Marcin przez wiele stuleci była dla Poznania tym, czym dla Nowego Jorku jest Piąta Aleja, a dla Warszawy ulica Marszałkowska – reprezentacyjną arterią, przy której ulokowano w swoim czasie niemal wszystkie ważniejsze dla miasta hotele, sklepy, restauracje, kina i urzędy.

Jeszcze przed lokacją Poznania (w 1253 roku), w miejscu gdzie dziś wznosi się budynek Galerii MM, już w XII wieku znajdowała się osada ważna dla handlu, i to handlu o międzynarodowym znaczeniu. Nazwano ją – za sprawą kościoła Świętego Marcina, wokół którego się rozłożyła – Świętym Marcinem. Było to miejsce dogodne dla postoju taborów kupieckich w niewielkiej oddali od miejskich murów.

Wraz z nastaniem w Poznaniu w 1793 roku „pruskich porządków”, a zwłaszcza po wyburzeniu średniowiecznych murów, trakt zaczął nabierać nowego znaczenia. Połączył uruchomiony w 1848 roku na Jeżycach dworzec kolejowy z centrum Poznania. Dla potrzeb przybywających koleją gości wznoszono przy Świętym Marcinie kolejne hotele, gospody i zajazdy, sklepy i rzemieślnicze warsztaty. Sześćdziesiąt lat później do zachodniej pierzei ulicy przylgnęła okazała Dzielnica Zamkowa z zamkiem króla Prus i cesarza Niemiec Wilhelma II, nadając tej części traktu nowego blasku.

Kiedy wznoszone od początku XIX wieku domy handlowe i sklepy przestały się mieścić w przestrzeni Starego Rynku i Placu Wilhelmowskiego (Wolności), inwestorzy przenieśli się najpierw na Święty Marcin. Przez tę ulicę poprowadzono w 1880 roku pierwszą w Poznaniu linię konnego tramwaju – od dworca do Starego Rynku, tu również rozlokowało się w owych czasach najwięcej poznańskich księgarń i kin, z których – jedno z najstarszych w mieście – dawniejsze „Colloseum”, działa do dziś jako „Muza”.

Doktor  Marcin

Patron dzisiejszych Alej Marcinkowskiego dr Karol Marcinkowski był jedną z najciekawszych i niezwykle popularnych postaci XIX-wiecznego Poznania, tak popularną i lubianą, że większość znających jego działalność poznaniaków, mówiąc o nim używała poufałych i sympatycznych skrótów – „Doktor Marcin” lub „Nasz Doktor”.

Urodził się 23 czerwca 1800 roku w Poznaniu. Tu ukończył Gimnazjum św. Marii Magdaleny, po czym udał się na renomowany Uniwersytet Berliński, gdzie w 1823 r. obronił pracę doktorską z filozofii medycyny. Studia w Berlinie zakłóciło aresztowanie Marcinkowskiego i wtrącenie go do więzienia (1822/1823) w Wisłoujściu za przynależność do nielegalnej, tajnej organizacji „Polonia”.

Powróciwszy po studiach do Poznania rozpoczął pracę w szpitalu miejskim, prowadząc jednocześnie prywatną praktykę z zakresu chirurgii i ginekologii. Na wieść o wybuchu powstania listopadowego, patriotycznie nastawiony i niespokojny duchem „doktor Marcin” popędził w grudniu 1930 roku do Warszawy, gdzie najpierw pod wodzą innego słynnego Wielkopolanina gen. Dezyderego Chłapowskiego służył w kawalerii (za udział w walkach na Litwie odznaczono go krzyżem Virtuti Militari), później w sztabowym szpitalu. Internowany po upadku powstania w Prusach Wschodnich brał udział w walce z epidemią cholery w Kłajpedzie, a przez cztery kolejne lata – najpierw w Anglii, a później we Francji – pogłębiał wiedzę i doświadczenie w zwalczaniu tej groźnej choroby. Za rozprawę o cholerze otrzymał w 1833 roku złoty medal Francuskiej Akademii Nauk. Rok później wracającego do Poznania „Doktora Marcina” aresztowano i – za udział w powstaniu – wtrącono do twierdzy w Świdnicy.

Do rodzinnego miasta wrócił w 1837 roku na wyraźną prośbę naczelnego prezesa poznańskiej prowincji, przerażonego pojawieniem się w Poznaniu cholery. Urlopowany z więzienia na czas epidemii „Doktor Marcin” nazywany był w mieście „Aniołem Zbawienia”. I słusznie, bo po 48 dniach od przyjazdu Marcinkowskiego, epidemia ustała. Wybawca Poznania musiał jednak wrócić do świdnickiej twierdzy, skąd zwolniono go decyzją króla Fryderyka Wilhelma III, przebłaganego przez wdzięczny „Doktorowi Marcinowi” magistrat miasta. W mieszkaniu „Naszego Doktora” przy ulicy Podgórnej 7 rodziły się kolejne idee „Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”: założenia (1838) Spółki Akcyjnej Bazar i wzniesienia budynku hotelu Bazar „z salą zgromadzeń i balów”, pełniącego również rolę pierwszego poznańskiego domu towarowego, czy też powołania do życia (1841) Polskiego Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego – pierwszej na polskich ziemiach fundacji udzielającej stypendiów ubogiej młodzieży. Doktor Marcin, choć sam dorobił się znacznego majątku, z zapałem oddawał się działalności filantropijnej. Najuboższych leczył bezpłatnie, niektórym z własnej kieszeni kupując leki. Jako miejski radny gorąco angażował się w poprawę materialnej i zdrowotnej sytuacji biedoty. Umarł młodo – w listopadzie 1846 roku – w Dąbrówce Lutomskiej. Pochowano go na nieistniejącym już cmentarzu świętomarcińskim, po którego likwidacji szczątki „Naszego Doktora” trafiły do kościoła Św. Wojciecha.

Aleje  Marcinkowskiego

Dzisiejszym mieszkańcom Poznania może się wydawać, że te piękne aleje istniały w mieście od zawsze. Mają one tymczasem dość krótką historię. Zaczęto je urządzać w 1794 roku, kilkanaście miesięcy po zajęciu Poznania przez Prusaków, którzy postanowili na wschód od dawnego centrum miasta urządzić tzw. „nowe miasto” na wzór berlińskiego Friedrich Wilhelm-stadt. Jego reprezentacyjną arterią miały być właśnie dzisiejsze Aleje Marcinkowskiego, nazwane wówczas ulicą Wilhelmowską. Autor koncepcji „nowego miasta” David Gilly projektując nową ulicę wzdłuż wcześniejszego traktu prowadzącego z północy na południe, inspirował się wyglądem słynnego berlińskiego bulwaru Unter den Linden (Pod Lipami). Podobnie jak berliński wzorzec ulica Wilhelmowska, mierząca 650 metrów długości, szeroka na 30 metrów, z centralną promenadą i dwoma jezdniami, obsadzona została lipami. Sadzonki nie przyjęły się, więc zastąpiono je czterema rzędami włoskich topoli piramidalnych. W 1835 roku posadzono na ich miejsce kasztanowce, później topole kanadyjskie i ponownie podjęto nieudaną próbę nasadzenia lip, choć gościły w alejach również platany, wiązy i lipy holenderskie.

Jak na reprezentacyjną arterię „nowego miasta” przystało, wznoszono przy niej ważne budynki. Przy wschodniej pierzei istniał teatr, na którego deskach występował twórca polskiej sceny narodowej Wojciech Bogusławski, w dawnym Hotelu Berlińskim – jednym z wielu usytuowanych wzdłuż alej – pomieszkiwał Adam Mickiewicz. Tu postawiono ogromny gmach Cesarskiej Poczty, a na południe od niej dzisiejszy budynek Muzeum Narodowego, w którym wcześniej stacjonowało dowództwo pruskiego garnizonu. Od końca XIX wieku zdobi tę pierzeję alej nowe skrzydło hotelu „Bazar”, wymyślonego wcześniej przez ich patrona – Karola Marcinkowskiego.

Do Alej Marcinkowskiego przylega wschodni szczyt ufundowanej przez hr. Edwarda Raczyńskiego, otwartej w 1829 roku pierwszej na ziemiach polskich publicznej biblioteki. Do okazałej siedziby Drukarni i Księgarni Świętego Wojciecha, przed którą w 1914 roku urządzono pierwszy w Poznaniu postój taksówek, przylega okazały pałac rodziny Andershów. Od bieżącego roku południowy kraniec tej pierzei Alej Marcinkowskiego, miejsce gdzie dawniej wznosił się gmach drukarni Jana Deckera, wieńczy budynek centrum handlowego – Galeria MM.

W cieniu świętomarcińskiej wieży

Dzisiejsza Galeria MM nie mogłaby zapewne nosić swej nazwy, gdyby nie kościół pod wezwaniem Świętego Marcina, którego imieniem „ochrzczono” również pierwszą osadę, jaka powstała w tej okolicy przed mniej więcej dziesięcioma wiekami, włączoną jednak do miasta zaledwie około dwieście lat temu. Dzisiejszy kościół niczym nie przypomina tego, który około 1240 roku wzniesiono – zapewne z woli księcia Przemysła I – choć jest niemal pewne, że pierwsza świątynia była również murowana. Wyposażono ją w trzy ołtarze: główny – Świętego Marcina i boczne – Świętego Stanisława i Świętego Krzyża, a ponadto  w osobne misterium dla wikariuszy. Już w XV wieku przy świętomarcińskiej parafii działała szkoła, w której chłopcy z okolicy pobierali naukę pisania, czytania, modlitwy, śpiewania kościelnych pieśni i rachunków.

Pod koniec XV wieku rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na przebudowę świątyni niezdolnej już wtedy pomieścić wiernych z rozrastających się podmiejskich osad. W 1517 r. oddano do użytku parafian nowy, całkowicie przebudowany kościół z główną nawą pokrytą stropem i bocznymi nawami z gwiaździstym sklepieniem, wyposażony ponadto w cztery krypty. Szczególnie uprzywilejowaną grupą świętomarcińskich parafian byli stelmachowie (producenci konnych wozów) i kołodzieje, obsługujący biegnący Świętym Marcinem handlowy szlak ze wschodu na zachód, którzy już w XV wieku zasiadali w kościele w osobnych ławach, oraz czapnicy, którzy ufundowali ołtarz Świętego Stanisława, a także kowale – fundatorzy ołtarza Zwiastowania NMP.

Sto czterdzieści lat po przebudowie, kościół Świętego Marcina spalili w 1657 roku, najeżdżający na Poznań Brandenburczycy. W trakcie trwającej kilka lat odbudowy odrestaurowano mury przylegającego do kościoła cmentarza, wzniesiono okazałą dzwonnicę, a nieco później – kościelną wieżę. Kolejny gruntowny remont zafundowano kościołowi w początku XIX wieku, a tuż po nim w przykościelnym ogrodzie odsłonięto pierwszy na polskich ziemiach pomnik Adama Mickiewicza (dłuta Władysława Oleszczyńskiego), zniszczony później przez hitlerowców, w którego miejscu dziś stoi symboliczny cokół.

W 1929 roku przy bocznym wejściu do kościoła wzniesiono 45 metrową wieżę z zegarem i dzwonnicą. Wieża, ozdobiona płaskorzeźbą przedstawiającą Św. Marcina na koniu,  zaledwie piętnaście lat królowała nad okolicą wschodniej części ulicy Św. Marcin. W 1945 roku kościół, zamieniony wcześniej przez hitlerowców na magazyn zrabowanych dzieł sztuki sakralnej, niemal doszczętnie spłonął. Dzisiejsza świątynia to efekt odbudowy kościoła w stylu gotyckim w początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, w 1957 roku ozdobionego polichromią wybitnego poznańskiego malarza kolorysty – Wacława Taranczewskiego.

Zaułek drukarzy

Pierwszą ryciną przedstawiającą dość dokładnie ścisły narożnik Świętego Marcina i Alej Marcinkowskiego jest pochodzący z 1900 r. wizerunek dwupiętrowego domu z sutereną, bardzo wysokim parterem, otoczonego drewnianym parkanem,  od strony ówczesnej ulicy Wilhelmowskiej (dziś Aleje Marcinkowskiego) oznaczonego numerem 17, a od strony Świętego Marcina – numerem 70.

Inwestorem, a zarazem pierwszym użytkownikiem budynku był Jerzy Jakub Decker, drukarz pochodzący z Eisfeld w Turyngii. W 1794 roku wprowadzono do nowej drukarni pierwsze maszyny, na których rozpoczęto tłoczenie dwóch wersji językowych (niemieckiej i polskiej) „Gazety Południowo-pruskiej”
oraz książek i czasopism. Drukarnia zobowiązana była ponadto do nieodpłatnego drukowania i rozpowszechniania urzędowych rozporządzeń panoszącej się od 1793 roku w Poznaniu pruskiej administracji. W 1805 roku interes Deckera uzyskał oficjalny przywilej używania nazwy „drukarnia nadworna”. Nie warto zaprzątać sobie głowy kolejnymi właścicielami drukarni, bo poznaniacy zapamiętali ją i tak jako „drukarnię Deckera” dającą zatrudnienie ponad 120 pracownikom. W odróżnieniu od innych tego typu przedsięwzięć z tamtych czasów, nie prowadziła własnego wydawnictwa ani księgarni, pozostając niemal całkowicie bez wpływu na kulturalne życie Poznania.

Polscy wydawcy niechętnie lokowali u Deckera swoje zlecenia, choć w 1828 roku spod pras tej właśnie drukarni wyszły cztery tomy „Poezji” Adama Mickiewicza.

W 1919 roku budynek niemieckiej dotąd drukarni przeszedł w polskie ręce: kupił go wraz z wyposażeniem Edward Pawłowski dla spółki wydawniczej Drukarnia Polska. W polskiej już drukarni wydawano popularne w międzywojennym Poznaniu tytuły, takie jak „Kurier Poznański”, „Orędownik”, „Ilustracja Polska” i „Wielkopolanin”. Drukowano również w wielkich ilościach bilety tramwajowe dla wielu miast w Polsce i ogromne nakłady jednobarwnych widokówek.

Niesforny   mieszkaniec

drukarni Deckera

Dokładnie w tym miejscu, w którym teraz wznosi się budynek Galerii MM, w końcu XVIII wieku przybyły z Berlina „królewski drukarz” Georg Jakub Decker kupił parcelę, na której postawił dość obszerny  gmach, a w nim urządził nowoczesną drukarnię. Gmach był na tyle duży, że znalazło się w nim miejsce dla kilku gościnnych pokoi. W jednym z nich w 1800 roku zamieszkał niejaki ERNST THEODOR AMADEUS HOFFMAN (1776 – 1822) – młodzieniec o rozległych talentach, które w całej okazałości ujawnił światu nieco później, bo w Poznaniu zatrudniono go na urzędniczej posadzie w sądzie. Dziś jego nazwisko znane jest każdemu miłośnikowi opery i baletu. Na jego tekstach opiera się popularna opera Jakuba Offenbacha „Opowieści Hoffmanna”, a jego baśń „Dziadek do orzechów i król myszy” zainspirowała Piotra Czajkowskiego do skomponowania słynnego baletu pod tym samym tytułem.

E.T.A. Hoffmann – uznawany dziś niemal zgodnie za prekursora fantastyki grozy dał się poznać światu również jako dość zdolny kompozytor, krytyk muzyczny, rysownik i karykaturzysta. Ten ostatni talent miał sprawić, że zaledwie po dwóch latach pobytu w Poznaniu, musiał opuścić miasto. Zanim się to jednak stało, utalentowany asesor sądowy zadurzył się w poznaniance – Marii Tekli Michalinie Rohrer-Trzcińskiej, nazywanej przez przyjaciół „Misią”, z którą po niedługiej znajomości wziął ślub w kościele Bożego Ciała. O zmianie swego stanu cywilnego powiadomił czytelników „Gazety Południowopruskiej”: „Swoim przyjaciołom melduje królewsko-pruski Radca Rządu o zawarciu związku małżeńskiego 26 lipca 1802 r. z panną Michaliną Rohrer.” Rok później w liście do przyjaciela bardziej szczegółowo opisał wybrankę: „Maria Tekla Michalina, urodzona Rohrer albo inaczej Trzcińska, Polka z urodzenia, córka byłego prezydenta miasta Rohrera Trzcińskiego (były to przechwałki, albowiem teść Hoffmanna był zaledwie sekretarzem magistratu) ma 22 lata, jest średniego wzrostu, pięknie zbudowana, ma ciemne włosy i ciemnoniebieskie oczy.”

Talent do rysunków zdruzgotał urzędniczą karierę E.T.A. Hoffmana w Poznaniu. Własnoręcznie wykonane karykatury pruskich notabli młodzieniec niefrasobliwie ujawnił na balu karnawałowym w 1802 roku, za co wkrótce został karnie przeniesiony do Płocka, a następnie do Warszawy, którą w 1807 roku opuścił pogrążony w biedzie. Michalina, która w 1805 roku urodziła mu córkę Cecylię, cierpliwie – jak na poznaniankę przystało – dzieliła tryumfy i upadki Hoffmana aż do jego śmierci.

Ambasada  mowy polskiej

W październiku 1899 roku, dokładnie 105 lat po tym, jak na najbardziej wysuniętym fragmencie dzisiejszej Galerii MM budynek swojej drukarni zaczął użytkować niemiecki drukarz Decker, do sąsiedniego gmachu przy Świętym Marcinie (również w miejscu obecnej Galerii MM) wprowadziła się polska Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha. Instytucja, której powstanie zgodnie uznano za „punkt zwrotny” dla rozwoju polskiego czytelnictwa w trudnych dla polskiej ludności Poznania czasach pruskiego zaboru.

Drukarnię i Księgarnię Świętego Wojciecha powołano do życia w 1896 roku z inicjatywy poznańskiego arcybiskupa Floriana Stablewskiego.  Kiedy drukarnia „Kuriera Poznańskiego” położona również na Świętym Marcinie (pod nr 16/17), w której Kuria Arcybiskupia tłoczyła od 1895 roku swój sztandarowy „Przewodnik Katolicki’ oraz popularne książki religijne i wydawnictwa ludowe zaczęła popadać w ogromne kłopoty finansowe, duchowny postanowił kupić ją na własność archidiecezji. Połączył ją z własnym wydawnictwem, a całości nadał nazwę Spółka Akcyjna Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha. Szybko okazało się, że dotychczasowe lokale „Kuriera Poznańskiego” są za ciasne, a drukarskie maszyny zbyt prymitywne. Stablewski kupił wiec w 1898 roku okazałą kamienicę przy Św. Marcinie 69 i po przeprowadzeniu niezbędnych remontów rozwijał w nowym lokum działalność. Po kilku zaledwie latach Drukarnia Św. Wojciecha przy Św. Marcinie stała się największą polską drukarnią w Poznaniu i w całym zaborze pruskim, a w samym 1910 roku wydano w niej około 360 książek i broszur.

Krąży być może do dziś pośród zaułków Galerii MM również dobry duch księdza Piotra Wawrzyniaka, patrona Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych, wybitnego menedżera drukarni, którą kierował w latach 1902 – 1910 i w ktorej umarł nagle w listopadzie 1910 roku.

Na dzisiejszym terenie Galerii MM arcybiskup Florian Stablewski zrealizował również swój inny ambitny projekt. Na tyłach drukarni polecił wybudować kosztem 45 tysięcy marek Dom Katolicki, mieszczący pokaźną salę, scenę dla przedstawień teatralnych, restaurację i pomieszczenia dla biur, bibliotek, towarzystw i związków polskich. Dzięki temu Drukarnia i Księgarnia świętego Wojciecha stała się także ważnym w Poznaniu krzewicielem myśli patriotycznej i społecznej.

W 1912 roku Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha „wyprowadziła się” ze swojego budynku przy Świętym Marcinie.

W 1940 roku, decyzją hitlerowskiej administracji Poznania przeniesiono Księgarnię Św. Wojciecha na powrót do siedziby przy Świętym Marcinie 69, gdzie przetrwała aż do 1942 roku. Była wówczas jedyną w Poznaniu księgarnią, gdzie można było mówić po polsku i jedynym w mieście sklepem, w którym nie było miejsca na portret Hitlera i na swastykę, nazywanym słusznie „ambasadą mowy polskiej”.

Zranione  miasto

 

Poznań – zamieniony  na początku 1945 roku przez Niemców w fortecę – stanowił trudną przeszkodę na bojowym szlaku Armii Czerwonej do Berlina. Zacięte boje o kolejne dzielnice miasta rozpoczęły się 25 stycznia, ale dopiero 5 lutego sowieckie wojska dotarły do centrum miasta. Przez kolejnych jedenaście dni przedzierały się ulica po ulicy w stronę Cytadeli, w której pod koniec walk o Poznań schroniło się ponad 30 tysięcy Niemców. Dziś historycy są zgodni, że uliczne walki w Poznaniu były zapowiedzią tego, z czym przyjdzie się zmierzyć Armii Czerwonej w Berlinie. Spośród wszystkich dzielnic miasta w walkach tych najbardziej ucierpiało śródmieście. Spore fragmenty Świętego Marcina obrócone zostały w dymiące zgliszcza. Kościół Świętego Marcina zniszczony został w 80 procentach, a połowa zabudowy śródmieścia praktycznie zniknęła z powierzchni ziemi.

Domy przy narożniku Alej Marcinkowskiego i Świętego Marcina po części wprawdzie ocalały, ale ich widok przedstawiał się żałośnie. Nigdy już nie odzyskały przedwojennego wyglądu.

Szerokie perspektywy

W latach międzywojennych architekt Marian Spychalski (w PRL-u został przewodniczącym Rady Państwa) wpadł na pomysł arterii średnicowej, która miała połączyć zachodnie i wschodnie rubieże miasta: od ulicy Zwierzynieckiej wzdłuż Świętego Marcina, aż do mostu Rocha. Zakładano poszerzenie północnej pierzei Świętego Marcina w taki sposób, że po dawnych drukarniach Św. Wojciecha i Deckera nie pozostałby nawet ślad. Wybuch wojny nie pozwolił na dokończenie pomysłu. Podobną jak Spychalski myśl rzucił faszystowski architekt Walter Bangert, tyle że w miejscu gdzie dziś stoi Galeria MM zaprojektował plac, przez który prowadziłaby również szeroka trasa biegnąca z północy na południe – przez Piekary do Górnej Wildy. Po wojnie plany poszerzenia Św. Marcina częściowo zrealizowano, ale narożny kwartał ocalał. Wyburzono go ostatecznie w 1977 roku, w ramach niedokończonej nigdy (zainspirowanej w istocie planami faszystów) realizacji budowy trasy północ – południe i połączenia Alej Marcinkowskiego z ulicą Piekary.

Kupcy zabierają głos

W 1991 roku miasto postanowiło uporządkować plac po wyburzonym narożniku Św. Marcina i Alej Marcinkowskiego. Ogłoszony przetarg na zagospodarowanie terenu wygrali kupcy ze Zrzeszenia Handlu i Usług. Przystąpili do budowy „Pasażu MM”, który oddano do użytku kilkanaście miesięcy później. Przypominał zadaszony chodnik, po obu stronach zabudowany sklepami. Na powierzchni 2 tys. m. kw. znalazło się miejsce dla 50 sklepików, a naturalne obniżenie terenu sprawiło, że od strony Alej Marcinkowskiego pasaż miał dwie kondygnacje. Obiekt, który miał istnieć trzy lata, przetrwał jeszcze kolejnych czternaście, z roku na rok coraz bardziej smucąc wzrok przechodniów swoim anachronicznym wyglądem. Wreszcie, na początku 2010 roku ślad po nim zniknął.

W drodze do MM…

Zupełnie nowy rozdział w historii tego zakątka Poznania rozpoczął się symbolicznie 23 czerwca 2010 roku. Tego dnia u zbiegu ulicy Św. Marcin i Alej Marcinkowskiego uroczyście wmurowano akt erekcyjny budynku handlowo-biurowego Galeria MM. Podpisało go piętnaście osób reprezentujących władze państwowe i samorządowe, inwestora obiektu Spółkę Galeria MM SPV oraz jej udziałowców – Wielkopolskie Centrum Wspierania Inwestycji Sp. z o.o., Galerię Poznań MM Sp. z o.o., Ataner Sp. z o.o., a także projektanta budynku Studio ADS Sp. z o.o.

Budowa Galerii MM trwała 38 miesięcy. Łączny koszt inwestycji to około 140 mln złotych.

W Galerii MM można zrobić zakupy w ponad pięćdziesięciu sklepach, spotkać się z przyjaciółmi lub po prostu przysiąść na chwilę w jednej z kawiarenek lub restauracji i odetchnąć od zgiełku miasta. Z letnich ogródków na przedostatnim poziomie rozciąga się wspaniały widok na panoramę Starego Miasta. Budynek został tak zaprojektowany, aby przechodnie mogli sobie skracać drogę wędrując z jednej ulicy na drugą. Jednocześnie zewnętrzna architektura obiektu, pełna śmiałych rozwiązań, doskonale wtapia się w przestrzeń dziewiętnastowiecznej zabudowy tego fragmentu centrum Poznania.

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz