Tymon rządzi!


Tak zgodnie stwierdzali ci, którzy w środowy wieczór, 11 maja dotarli do Akademickiego Centrum Kultury 9 Stóp. Zespół Tymon & The Transistors zagrał tam niemal dwuipółgodzinny koncert, na którym zabrzmiały zarówno stylizowane na discopolowe hity nagrane na potrzeby „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego, jak i utwory z kolejnych płyt zespołu. Nie zabrakło też coverów, które znalazły się na, wydanej w 2014 roku, płycie „Rock’n’roll”.

Tymona & Transistors 2

Standardowe opóźnienie, drink wypity przez muzyków za zdrowie publiczności i można było zaczynać. A zaczęło się najbardziej klasycznie i rock’and’rollowo jak tylko można sobie wyobrazić, bo na pierwszy ogień poszedł „Heartbreak Hotel” Elvisa Presleya. Ten cover rozpoczyna także ostatnią płytę „tranzystorów”. Na krążku brzmi bardzo dobrze, na żywo – jeszcze lepiej! Kilka pierwszych taktów wystarczyło, by rozkręcić publiczność. Jeśli dodać do tego absurdalny humor lidera i pozostałych członków zespołu, można było spodziewać się niesamowitej dawki energii. Szybko potwierdził to kolejny utwór – „Soul kitchen” The Doors połączony z kilkuminutową improwizacją. Właśnie te kilka minut sprawiło, że Tymon & The Transistors potwierdzili swoją renomę muzyków świetnie poruszających się po wielu muzycznych klimatach i gatunkach; od rocka i hard rocka, przez punk rock, reggae, country i jazz. Żadna to niespodzianka. W końcu Tymański współtworzył jeden z najważniejszych polskich zespołów jazzowych i yassowych – legendarną Miłość. Grał w nim z Leszkiem Możdżerem, Mikołajem Trzaską, Maciejem Sikałą i zmarłym tragicznie, Jackiem Olterem. Jako Tymon & Transistors na poznańskiej scenie 9 Stóp towarzyszyli mu perkusista Roman Ślefarski, grający na saksofonie Michał Ciesielski, gitarzysta Marcin Gałązka, basista Arkadiusz Kraśniewski i klawiszowiec Szymon Burnos. O ile wszyscy muzycy zasłużyli tego wieczoru na ogromne uznanie, o tyle popisy tego ostatniego wprawiły publiczność środowego koncertu w prawdziwą euforię.

Niewielkim rozczarowaniem koncertu w 9 Stopach okazało się wykonanie „Space Oddity” – jednego z najlepszych utworów Davida Bowie. Niby wszystko zagrało jak należy, Tymański wokalu nie zepsuł, ale niestety zabrakło głosu Natalii Przybysz, która między innymi w tej balladzie gościnnie udziela się na płycie Tymona & The Transistors. To jednak zaledwie jeden z niewielu słabszych momentów, który szybko poszedł w zapomnienie. Dobry humor wrócił dzięki „Ewakuacji Watykanu” i „Adamowi M.” (ze ścieżki dźwiękowej „Wesela”) i utworowi „Skaczemy jak pacynki”. Swego rodzaju zwieńczeniem wieczoru stało się wykonanie „Transmission” Joy Division.

Tymon Tymański to nie tylko świetny muzyk, sceniczna i pozasceniczna osobowość, ale też wielki fan piłki nożnej, zwłaszcza trójmiejskich drużyn; z ukochaną przez niego Lechią Gdańsk na czele. Kończąc poznański koncert nie odmówił sobie komentarza do wygranej Lechii z Legią Warszawa oraz… specyficznego pocieszenia poznaniaków po środowej przegranej Kolejorza z Zagłębiem Lubin.

– Dajcie już spokój z tym Hamalainenem i aferą z Legią. Poszedł to poszedł. Macie przecież tylu młodych, utalentowanych zawodników. Choćby ten… no… Kownacki. Kocham go! – żartował schodząc ze sceny.
Tekst i zdjęcia Szymon Pewiński

Dodaj komentarz