Trauma zostanie na długo…


Ul. Gnieźnieńska rozświetlona łuną. Na miejscu już od początku świetnie zorganizowana ekipa wykreśla kolejne osoby z listy poszukiwanych… Tych, którzy wybiegli z domu nawet bez telefonu, tych, którzy są w takim szoku, że po ucieczce stoją i patrzą na płomienie. Do nich trzeba podejść i pytać o nazwisko, żeby uzupełniać listę. Strażacy podchodzą bardzo blisko żywiołu, podobno na tych dwóch, który weszli do jednego z domów w poszukiwaniu ludzi, dosłownie topiła się odzież… odzież ochronna. Na szczęście, z drugiej strony strefy wybuchu (od strony Rakowni i Boduszewa) dociera przez krótkofalówkę informacja, że dwie ostatnie poszukiwane rodziny są po tamtej stronie, bezpieczne, rodzina w komplecie.

– To najważniejsza informacja tej nocy, natychmiast dajemy do mediów i profile społecznościowe, żeby rodziny tych ludzi mogły być spokojne! – mówi burmistrz Murowanej Gośliny Dariusz Urbański, który na miejsce przyjechał tuż po wybuchu. Nie trzeba było go wzywać, huk obudził także jego i jego rodzinę ponad kilometr dalej. Na miejscu jest również m.in. zastępca Krzysztof Oczkowski, przewodniczący RM Konrad Strykowski. Kiedy podchodzimy trochę później do wyrwy w ziemi, między dogaszanymi domami, po ciepłym jeszcze asfalcie, aż trudno uwierzyć, że nie ma ofiar w ludziach.

Poszkodowanych ludzi trzeba przewozić na komisariat policji, następnie do uszykowanych przez gminę miejsc lub, jeśli takie jest życzenie poszkodowanych, do ich rodzin i przyjaciół. Nie trzeba długo szukać chętnych. Adrenalina i tak nie pozwoli spać, chętnych do pomocy nie brakuje.

Wychodzę ze strefy w dostępną dla wszystkich okolicę. Mieszkańcy wypytują się wzajemnie, komu i jak można pomóc. Jeden z nich po prostu wystawia przed dom stolik, częstuje gorącą kawą i herbatą. W tle widać jeszcze płomienie. Obrazek mocno abstrakcyjny. Ale właśnie te gesty spowodowały, że w tym piekle czuło się niesamowitą moc ludzi, ich dobrych chęci.

Cd. na str. 3

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz