Trauma zostanie na długo…


Że niewyobrażalny huk, płomienie trzy razy wyższe od domów i widoczne z kilkudziesięciu kilometrów, piekło – to wiemy z relacji świadków, mieszkańców, służb ratunkowych, które działały w Murowanej Goślinie około północy, tuż po rozszczelnieniu gazociągu w okolicach ul. Gnieźnieńskiej. Widziałam przerażenie i szok osób, które uciekały ze swoich domów (nawet tych położonych dużo dalej), niejednokrotnie w piżamach, zabierając tylko telefon i psa. Nie chcę epatować tymi emocjami, bo ich jest w nas wszystkich wystarczająco dużo. Chcę opowiedzieć o gestach…

Tuż po północy telefony przyjaciół z innej części Murowanej Gośliny: macie się gdzie schronić? Zostawicie u nas dzieci? Wszystko w porządku?

My próbujemy się dodzwonić do tych, którzy są jeszcze bliżej… Kamień z serca, gdy wreszcie oddzwaniają, że żyją.

Dzieci w szoku, ale w bezpiecznym miejscu. Z okna mieszkania mamy na Podolanach w Poznaniu widzimy łunę na niebie. Wracamy pomagać. Po drodze zaglądam do mediów społecznościowych. Są już komunikaty o lokalizacji wybuchu, a także apele o nieblokowanie dróg ewakuacji. I jest odzew mieszkańców: „mogę przyjąć natychmiast rodzinę pod swój dach! Numer telefonu…”. Kolejne podobne wiadomości pojawiają się na forach dosłownie co minutę. Nie będę ściemniać, broda się zatrzęsła, szacun! Jesteście wielcy!

Cd. na str. 2

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz