Iloma punktami musi Enea Basket Poznań prowadzić w 4 kwarcie, by wygrać mecz?


W 4 kwarcie, w tym meczu nie ostatniej, prawie 5 minut trwa wyrównana walka. Gdy w 3’:40’’ osiągamy prowadzenie 8 punktowe: 69:77, wydaje się, że w tym meczu możemy odnieść spory sukces. Niestety, ale następuje teraz okres słabszej gry naszej drużyny. Do końca tej kwarty nie trafiamy już rzutu z gry, co skrzętnie wykorzystują gospodarze i po ich serii 10:0 doprowadzają najpierw do remisu, a następnie wychodzą na prowadzenie 79:77. Faulowany M. Wielechowski dwoma celnymi rzutami wolnymi doprowadza, ubiegając fakty, do pierwszej dogrywki.

W tej, jeszcze 2 minuty przed jej zakończeniem jesteśmy w lepszej sytuacji od gospodarzy: 83:88, ale końcówka podobnie jak w 4 kwarcie należy do nich: 88:88 i druga dogrywka. Nasze szeregi są już mocno przetrzebione, bowiem za 5 fauli spadli M. Tomaszewski, W. Fraś, M. Dymała i J. Fiszer. Na dodatek złego już wcześniej bolesnej kontuzji nadgarstka, wyłączającej z gry, doznał Patryk Stankowski. Gramy w zasadzie bez nominalnego rozgrywającego, a rolę tą musi spełnić najmłodszy w szeregach Kuba Andrzejewski. Oczywiście, że drużyna tyska też ma swoje braki, ale ma na boisku, co jest bardzo istotne, pierwszego rozgrywającego. W tych okolicznościach nadzieje na zwycięstwo gasną z każdą chwilą, jak dogasający znicz, co sprawia, że mój nastrój wpada w podobny ton, czyli pogrzebowy.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz