Sutkowski: wzrosty i spadki zakażeń w epidemii są naturalne; obecne nie powinny być duże


„Być może rząd wróci do regionalizacji obostrzeń. Wzrosty widoczne są teraz w wielu mniejszych powiatach, wokół małych miasteczek. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie – z czego się do bierze. Przede wszystkim od początku epidemii panuje przekonanie na wsi, że to wirus miejski. Jedni nazywają go warszawskim, inni krakowskim lub katowickim. Jeżeli obserwujemy jakieś rozluźnienie w miastach, to one poza nimi jest trzy razy większe. W sklepie na prowincji to nie jedna osoba na 50 nie ma maski, ale jedna na pięćdziesiąt często ją ma. Takie są fakty. Do tego na tych terenach wcześniej było mniej zakażeń. Społeczność nadal jest więc bardziej podatna na działanie wirusa” – powiedział Sutkowski.

Jego zdaniem w obecnej sytuacji, analizując społeczne zmęczenie i etap epidemii, nie będzie najlepszym pomysłem wzmacnianie restrykcji.

„Chodzi głównie o wyegzekwowanie obowiązujących przepisów. Trzeba powiedzieć to wprost – na wsiach i w małych miasteczkach od roku mamy do czynienia z fikcją. To takie udawanie, że większość stosuje się do obowiązującego prawa. Zmiany rozporządzeń więc na to nie podziałają” – powiedział Sutkowski.

W ocenie eksperta analizować można punktowe działania. Trzeba szybko wygaszać potencjalne ogniska. Takie działanie wymaga jednak dużego zaangażowania służb sanitarnych. (PAP)

Czytaj także:

Dzisiaj o 2 tys. zakażeń więcej niż przed tygodniem

 

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz