Spektakl familijny to wielkie wyzwanie


W przedpremierowej zapowiedzi na łamach „Naszego Głosu Poznańskiego” napisałem (czytaj tutaj), że Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu przygotował niezwykle atrakcyjny prezent dla najmłodszych widzów oraz ich rodziców i dziadków. Jak to zwykle bywa, scena zweryfikowała tę informację i nadszedł czas, aby dokonać podsumowania propozycji największej placówki teatralnej Wielkopolski.

 

Przedstawienie, które miało swoją premierę w sobotę, 25 października w gmachu pod Pegazem (ja obejrzałem niedzielny spektakl), to dwa odrębne utwory połączone w całość klamrą jednego wieczoru: fantazja liryczna „Dziecko i czary” Maurice’a Ravela i baśń muzyczna „Słowik” Igora Strawińskiego. Przedstawienie zostało zapowiedziane jako tzw. spektakl familijny, czyli adresowany do wszystkich pokoleń widzów. Temu hasłu uległo wielu melomanów, którzy wzorem swych teatralnych wypraw sprzed lat, zdecydowali się udać do opery ze swymi podopiecznymi, często bardzo małymi, i wracali do domu nieukontentowani.

Realizatorzy spektaklu- kierownik muzyczny Grzegorz Wierus (niedzielnym przedstawieniem dyrygowała Patrycja Pieczara, z nieznanych mi powodów niewymieniona wśród wykonawców!), reżyser i choreograf Ran Arthur Braun, scenograf Justin C. Arienti, reżyser świateł Marek Rydian i Mariusz Otto, kierownik chóru – włożyli wraz z zespołami i solistami – ogrom pracy, aby w teatrze zagościł prawdziwie baśniowy świat, inspirujący dziecięcą wyobraźnię, a dorosłych przenoszący w czasy szczęśliwego dzieciństwa. Dzieło artystyczne ocenia się jednak na podstawie osiągniętego rezultatu, a nie tylko nakładu pracy włożonego w jego przygotowanie. Obserwując reakcję przybyłych na spektakl dzieci dochodzę do wniosku, iż osiągnięto połowiczny sukces. Czego zatem zabrakło do pełni szczęścia, skoro wszelkim trudnościom podołali soliści, świetnie brzmiała orkiestra, bezbłędny intonacyjnie był chór, doskonale tańczył zespół baletowy( „latająca” solistka w Słowiku” zasłużyła na wymienienie w obsadzie!), a scenografia w połączeniu ze światłami, szczególnie w „Słowiku” przenosiła widzów w baśniowy świat?

„Dziecko i czary”, mimo francuskojęzycznej wersji, zostało cieplej przyjęte, aniżeli wykonany w języku polskim „Słowik”. Nie dziwię się temu, bowiem dzieło Ravela – oparte na zasadzie varietas delectat – wypełnia żywa akcja z udziałem znanych dzieciom zwierząt , elementów zastawy i mebli, różnorodne tańce skrzą się barwną instrumentacją, a w śledzeniu psot Niegrzecznego Dziecka nie przeszkadza nieznajomość języka Moliera. Z kolei baśń Andersena o słowiku, którego cudowne trele uzdrowiły chińskiego cesarza (piękna partia wokalna Małgorzaty Olejniczak-Worobiej), mimo niezwykle wartościowego etycznego przekazu, nie pociąga dzieci powagą cesarskiego dworu, wszechogarniającym smutkiem i powolnością akcji. Poznańska inscenizacja nie oddaje całego piękna utworu Andersena i aż prosi się o wsparcie w postaci narratora, poprzedzającego realizację kolejnych części kompozycji Strawińskiego lekturą pierwowzoru. Wobec znacznych różnic między librettem „Dziecka i czarów”, a wydarzeniami na scenie, przede wszystkim zaś z uwagi na obcojęzyczną wersję, narrator przydałby się także w tym utworze. A może teatr zafunduje nam wykonanie libretta Colette po polsku? Żywemu odbiorowi spektaklu, określanemu jako familijny, nie pomaga także jego pora i czas trwania, bowiem większość małej widowni w godzinach wieczornych jest już zwykle w objęciach Morfeusza.

Nie chcąc zatem, aby tak wartościowe przedstawienie zeszło z afisza z powodu braku najmłodszej widowni, dyrekcja Teatru Wielkiego winna spróbować skłonić realizatorów do zastanowienia się nad jego stosowną modyfikacją artystyczną i prezentowaniem w porze matinée jako dwóch odrębnych spektakli; w obecnej wersji jest ono dla małych dzieci po prostu za długie. Idealnym terminem byłyby jesienno-zimowe soboty i niedziele, kiedy rodzice i dziadkowie mają najwięcej wolnego czasu i z przyjemnością odwiedziliby gmach pod Pegazem. Teatr zyskałby w ten sposób dwie ciekawe pozycje repertuarowe i … zastępy nowych widzów.

Jerzy Laskowski

O spektaklu czytaj także tutaj

Fot. Katarzyna Zalewska

Dodaj komentarz