Seksizm zarobkowy w sporcie


Najlepsze czasy pod względem oglądalności kobiecej piłki przypadają na lata I Wojny Światowej. W 1920 roku na Goodison Park w Liverpoolu odbył się kobiecy finał pucharu Anglii. By oglądać piłkarskie zmagania pań zgromadziło się 53tys. kibiców, o 3tys. więcej niż na męskim finale tego samego roku! Rozwój kobiecej piłki jednak nie podobał się elitom, które skutecznie zniszczyły kobiecą piłkę. Piłkarki były oskarżane o defraudacje finansowe oraz zakazano im grać na klubowych stadionach, przez co musiały przenieść się na boiska do rugby. Coraz częściej w przestrzeni publicznej zaczęła się pojawiać opinia angielskiego lekarza z Birmingham, który bez żadnego uzasadnienia mówił, że piłka nożna nie jest przystosowana do kobiecych ciał.

Podcięcie skrzydeł mogły odczuć również koszykarki, którym od początku odradzano grę z powodu licznych starć „bark w bark” w trakcie gry. Starcia te rzekomo według „specjalistów” miały powodować u kobiet bezpłodność. W głowach społeczeństwa sport jawił się coraz bardziej jako nieodpowiedni dla kobiet. Wydarzenia te miały miejsce w ubiegłym wieku, jednak nie zawsze musimy sięgać tak daleko w przeszłość, by się przekonać z jak dużymi blokadami spotyka się kobiecy sport. Adam Małysz w jednej wypowiedzi dla Super Expressu w 2005 roku wprost odradzał kobietom skoki narciarskie argumentując, iż „niektóre dyscypliny po prostu oszpecają kobiety. Przede wszystkim mam na myśli boks, ale i skoki. Są one szkodliwe dla pań, dla ich figur”. Słowa te dzisiaj zdecydowanie mogą budzić kontrowersje. Kto wie czy polski dorobek medalowy na igrzyskach olimpijskich nie byłby teraz lepszy, gdyby żywa legenda zachęcała dziewczynki do uprawiania skoków narciarskich zamiast obrzydzać im efekty tej aktywności ruchowej.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz