„Rusałka” – baśń na miarę realności


Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu nie tylko potrafi latać za pomocą skrzydeł swego Pegaza, ale wznosi się na wyżyny sztuki dzięki talentom jego artystów i innowacyjnemu podejściu do klasycznych form scenicznych – świadczyły o tym brawa na stojąco podczas premiery „Rusałki” Antonina Dvoraka, która odbyła się 14 października w Poznaniu.

Małgorzata Walewska i autor tekstu Dominik Gorny

 

Gościnne przestrzenie Międzynarodowych Targów Poznańskich – dokładnie hala numer jeden, podświadomie zainspirowała, aby „Rusałka” w opinii jej odbiorców stała się również numer jeden. Zaaranżowana przestrzeń hali targowej i osadzenie w niej akcji spektaklu, podkreśliły realny wymiar fabuły. Przestrzeń stała się katalizatorem sposobu myślenia o tym jak wystawiać i odbierać operę.
To nie była tylko i aż premiera współczesna, ale historyczna. Po raz pierwszy w ponad stuletnich dziejach Gmachu pod Pegazem, jego dyrekcja i artyści pokusili się o wystawienie – jak akcentują w branży a odczuwają melomani – „tej najpiękniejszej baśni muzycznej”. Co więcej, Teatr Wielki w Poznaniu, jest obecnie jednym z trzech teatrów na świecie, które w ostatnim czasie przygotowywały premierę „Rusałki”. Poznański teatr pokazał ją jako pierwszy – tuż przed mediolańską La Scalą.
To są fakty, które oddziałują na sposób definiowania metafor obecnych zarówno w gestach artystów jak i w kształtach scenografii przedstawienia. Dla przykładu – zamiast czerwonych w miękkości aksamitu foteli, na widzów czekały m.in. rozłożone leżaki – ustawione na plaży. Widzowie patrzyli głównie przed siebie jeśli nie w górę. Nie było bowiem orkiestronu. Orkiestra zajęła czołowe miejsce na scenie – czarne fraki korespondowały ze srebrną płaszczyzną, zawieszonego bezpośrednio nad muzykami, Księżyca. Mogliśmy odczuć jakbyśmy zanurzali się w jego pełni – z każdą kolejną falą, którą napływały przeżycia spektaklu. Tak jak tytułowa Rusałka – Iwona Sobotka / Magdalena Nowacka; były zanurzone w toń wody budzącej nurty w tonacjach brzmienia orkiestry – tak publiczność zanurzała się w świetle choreografii. I choć np. dla Iwony Sobotki był to debiut w tej roli, z gracją oddała dramatyzm swojej postaci. Czuliśmy go, bo w tytułowej bohaterce widzieliśmy postać współczesną jeśli chodzi o sposób mierzenia się z emocjami. Ad vocem światła – był za nie odpowiedzialny Giuseppe di lorio. Działo się to wszystko w sposób jawny i dlatego tak sugestywny w zaufaniu reżyserii Karoliny Sofulak, dekoracjom Doroty Karolczak oraz pod kierownictwem muzycznym Martina Longinusa. Notabene, udało się mu wychwycić muzyczne akcenty i niuanse, dzięki dążeniu do byciu wiernym partyturze. Owa „wierność” nie była monotonna. Czuło się lekkość tak istotną dla docenienia walorów muzyki ilustracyjnej. Opowiadała o słowiańskiej duszy…
Oryginalna czeska wersja językowa, libretto Jaroslava Kvapil’a w wyważonym tłumaczeniu na język polski Jakuba Pacześniaka, mówiła do nas językiem zrozumiałym – niezależnie od tego, czy ktoś słuchał sercem czy rozumem. Sprzyjała temu bliskość z myślą twórczą Dvoraka, którą dało się wyczuć w każdej sekundzie skupienia nad losami „Rusałki”, Księcia (Dominik Sutowicz), Wodnika (Rafała Korpika), Jezibaby (Małgorzaty Walewskiej / Joanny Motulewicz) i pozostałych artystów…
Odwołując się do metafory wody – ten kto obejrzy „Rusałkę” pod szyldem Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu – na pewno nie utonie. Niezależnie od tego czy jest wytrawnym poszukiwaczem „muszel artyzmu” czy też udał się na przypadkowy spacer wzdłuż brzegu doznań, za którymi kryje się poznanie chłodnych lub głębszych sekretów sztuki teatralnej.
Świat człowieka i natury, kobiety i mężczyzny, realia fantazji i rzeczywistości są tylko na pozór osobne i względem siebie graniczne. Podziały stworzone przez stereotypy i schematy nie mają władzy nad momentem, w którym kurtyna idzie w górę. Teatr bowiem ma tę właściwość, że łatwiej jest mu czasem uwierzyć niż faktom z życia. Może dlatego jest prawdziwszy. Może dlatego potrzebujemy baśni… nie tylko muzycznych…
Dominik Górny
Fot. Archiwum autora tekstu

Dodaj komentarz