Robert Janicki to drugie zimowe wzmocnienie Warty Poznań. W rozmowie z Piotrem Przyborowski ofensywny pomocnik zdradza m.in. dlaczego postanowił po kilku latach wrócić do stolicy Wielkopolski, jaki cel stawia sobie przed początkiem rundy wiosenne czy też jak wspomina swój zagraniczny epizod w Hoffenheim.
Ten sezon rozpocząłeś świetnie, strzelając dwa gole Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki w Pucharze Polski. Chyba nie spodziewałeś się wtedy, że będą to Twoje ostatnie gole w barwach Olimpii?
– To prawda, zaczęło się to wszystko całkiem nieźle. Chociaż te dwa gole i tak nie dały nam awansu do kolejnej rundy, to mogłem być zadowolony ze swojej postawy w tym meczu. Te bramki na pewno dodały mi pewności siebie i odwagi na start, co zaobserwować można było po pierwszych wynikach drużyny (wygrana z zagłębiem w Sosnowcu i Wigrami u siebie). Niestety później nadszedł kolejny mecz ze Stalą Mielec, kiedy to doznałem pierwszej poważnej kontuzji w moim życiu i złamałem trzy kości w stopie, co wykluczyło mnie z gry na cztery miesiące.
Po kilku latach wracasz wreszcie do Poznania. Cieszysz się, że zagrasz prze publicznością z Twojego miasta?
– Zdecydowanie był to jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałem się związać z Wartą. Poznań to od urodzenia moje miasto i ogromnie cieszę, że po paru latach przerwy znowu mogę tu wrócić.
Miałeś inne oferty? Jeśli tak, to dlaczego zdecydowałeś się na Wartę?
– O odejściu z Grudziądza zdecydowałem dosyć późno, co zawęziło mi grono potencjalnych klubów, do których mógłbym dołączyć już teraz. Mimo to rozmawiałem z klubem I ligi, z którym ostatecznie nie doszło do porozumienia. Jeśli chodzi o II ligę, to miałem kilka propozycji, ale od początku brałem pod uwagę tylko Wartę. Tak, jak wspomniałem, kierowałem się przede wszystkim tym, że jest to moje rodzinne miasto i tu czuję się najlepiej.
Chociaż masz zaledwie 20 lat, za Tobą już jeden zagraniczny wyjazd. Jak wspominasz czas w Hoffenheim?
– Czas spędzony w Niemczech był bardzo cenną lekcją, z której wiele się nauczyłem i dzięki której rozwinąłem się pod kątem czysto piłkarskim, jak i mentalnym. Doświadczyłem najwyższego poziomu sportowego oraz organizacyjnego i teraz mam jeszcze większą motywację, żeby być lepszym i któregoś dnia wyjechać ponownie, aby dokonać czegoś wielkiego.
W Warcie spotkasz kilku swoich kolegów z „Kolejorza”, m.in. Tomka Dejewskiego. Będzie Ci chyba łatwo wejść do szatni „Zielonych”?
– Nie wiem czy łatwo, ale fakt – znam kilku zawodników, tak jak wspomniałeś z czasów „Kolejorza” i myślę, że pomogą mi wprowadzić się na starcie w organizacje klubu i atmosferę szatni.
Nigdy nie miałeś okazji grać w II lidze. Sądzisz, że jest spora różnica poziomów między nią i zapleczem Ekstraklasy?
– Szczerze mówiąc, nigdy nie śledziłem na tyle dogłębnie II ligi, żeby mówić o jej poziomie. Jednak obserwując poczynania beniaminków I ligi widać, że różnica nie jest wielka, jeśli w ogóle jakaś jest. Myślę, że podobnie jak zaplecze ekstraklasy jest to liga, którą charakteryzuje fizyczność, ale o tym przekonam się już niebawem.
Możesz występować na kilku pozycjach w ofensywie, ale gdzie czujesz się najlepiej?
– Zdecydowanie na pozycji numer „10”, ale dla mnie liczy się gra. Wcześniej występowałem również na obu bokach pomocy, dlatego jestem do dyspozycji trenera i zagram tam, gdzie będzie widział dla mnie miejsce.
Sądzisz, że pomożesz Warcie w awansie do I ligi? Co uważasz za swój największy atut?
– To jest moim głównym celem: pomóc Warcie w awansie, aby w przyszłym sezonie występować w I lidze. Myślę, że jednymi z moich największych atutów jest kreatywność oraz spryt, staram się szukać nieszablonowych rozwiązań, aby zaskoczyć rywala. Potrafię odnaleźć się również pod bramką rywala, dlatego myślę i głęboko wierzę w to, że pomogę tej drużynie w zdobywaniu jeszcze większej liczbie bramek.
Miałeś okazję współpracować z Julianem Nagelsmannem, który traktowany jest jako perełka niemieckiej myśli szkoleniowej. Którego trenera wspominasz jednak najlepiej?
– Ciężko wymienić tutaj jedną osobę, bo spotkałem na swojej drodze naprawdę kilku bardzo dobrych trenerów. Jednak najwięcej nauczyłem się od trenerów Wojtka Tomaszewskiego i Krzysztofa Kołodzieja, którzy prowadzili mnie jeszcze w Lechu Poznań, to im zawdzięczam najwięcej.
Miałeś już okazję porozmawiać z Petrem Němcem?
– Tak, przychodząc do klubu odbyłem krótką rozmowę z trenerem. Powiedziałem, jak wygląda moja obecna sytuacja i myślę, że po naszej rozmowie trener wie, że dla mnie najważniejszy jest rozwój i dołożę wszelkich starań, żeby pod wodzą szkoleniowca zrobić krok na przód, indywidualnie, jak i z całą drużyną.
Wchodzisz do zespołu właściwie z marszu, bez obozu. Myślisz, że dojście do optymalnej dyspozycji zajmie Ci trochę czasu?
– To prawda, że do zespołu dołączam trochę późno, ale nie zapominajmy, że przez ten cały okres przygotowawczy, czyli prawie dwa miesiące, trenowałem w Olimpii Grudziądz, która jest zespołem I ligi. Czuję się odpowiednio przygotowany do rundy wiosennej, a zrozumienie taktyki zespołu i zgranie się z zawodnikami nigdy nie zajmowało mi dużo czasu.
Teraz Warta, a za pół roku?
– Tak, jak wspomniałem, moim celem jest awans i nie zakładam innego scenariusza, dlatego skupiam się tylko i wyłącznie na tym co tu i teraz!
rozmawiał Piotr Przyborowski