Zdaniem prof. Guta Polacy zaczną się mocniej przekonywać do szczepień, gdy zobaczą efekt w swoich grupach znajomych.
„Dojdzie do tego, że po jakimś spotkaniu ci zaszczepieni nie zachorują, a ci, którzy się nie zaszczepili, złapią wirusa. Wówczas czym prędzej polecą oni swoim bliskim szczepienie, pogonią ich do przychodni. Tak to działa” – stwierdził prof. Gut.
W jego ocenie w Polsce są tak silne podziały wewnętrzne, że jak ktoś zabiera głos, to z założenia połowa mu nie wierzy, bo przecież musi on reprezentować „jakąś stronę”.
Zdaniem wirusologa, gdybyśmy szczepili w zgodzie z założeniami narodowej strategii w tempie 4 mln osób miesięcznie, o ile tyle szczepionek w danym miesiącu dotrze do Polski i będzie tylu chętnych, to ok. czerwca zobaczymy znaczące zmiany w przebiegu epidemii.
„Wtedy szczepienia wpłyną już na czynnik szerzenia, bo będziemy mieli zaczepione ok. 20 mln osób plus tych, którzy to przechorowali, więc sytuacja znacząco by się poprawiła” – powiedział. (PAP)
Czytaj także: