Miłość platoniczna jest warta marzeń a spełniona – godna życia, które wychodzi poza ramy sceny – najnowsza premiera w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, wyszła naprzeciw takim miłościom i uczuciom, które decydują o jakości przeżywania współczesnej sztuki baletowej… tego, że jeśli zajdą takie okoliczności, warto zakochiwać się wciąż od nowa. Tak też się stało 27 czerwca br. – tytułowi bohaterowie: Romeo i Julia pozwolili nam zakochać się w nich od nowa…
Pokochaliśmy ich w tańcu, spojrzeniu i w geście – bez zbędnej przysięgi, która tworzy ramy i zobowiązania odbierające przestrzeń na spontaniczność. Klasyka baletowa – a do takiej „Romeo i Julia” należy – artystów, którzy się z nią mierzą stawia w roli komfortowej: tytuł znany i doceniany. Wystarczy być wiernym tradycji i można zdobyć brawa publiki. To jednak pozór, który w przypadku tej premiery został przezwyciężony. Romeo i Julia oraz artyści spektaklu w Teatrze Wielkim w Poznaniu, nie są pozorni. Nie chcą i nie mogą tacy być, skoro „tańczą spod ręki” Roberta Bondary, odpowiedzialnego za choreografię i reżyserię.
To, co tutaj widzimy i słyszymy uświadamia sens sprawdzający się tak w życiu jak i na scenie – nie można kochać przez przyzwyczajenie. Nie można być z sobą tylko dlatego, że wcześniej się było… Sztuka zmniejsza swoje „s” do krótkiego oddechu, jeśli skupia się wyłącznie na odtwarzaniu (nawet profesjonalnym) sprawdzonym form przekazu. Twórcom naszej „Romeo i Julii” udało się przewartościować to, co moglibyśmy sądzić o współczesnych losach tej najsłynniejszej historii miłosnej. Jakie są jej losy na deskach Teatru Wielkiego w Poznaniu…?