Poznańska Debata o Języku


– Obserwuję brak umiejętności wyrażania negatywnych emocji w sposób nieobraźliwy dla drugiej osoby – podkreślała prof. Renata Przybylska. – Sądzę, że powinniśmy uczyć dzieci i samych siebie tego, jak wyrażać złe emocje, by nie ranić innych. Agresywny język jest nieskuteczny, ponieważ nastawia do nas agresywnie rozmówcę.

Prof. Waldemar Kuligowski zauważył, że coraz trudniej jest nam rozmawiać. – Coraz więcej nas dzieli, jesteśmy coraz mniej cierpliwi, nie traktujemy drugiego człowieka jako kogoś, kto może nam coś ciekawego powiedzieć, ale jako przeciwnika – mówił. – Tymczasem prawdziwa, autentyczna rozmowa jest możliwa tylko pod warunkiem, gdy obie strony uznają się za bliźnich. Język potrafi ranić, a wypowiedziane słowa trudno jest cofnąć. Poszerzanie kręgu bliźnich to kierunek, w którym powinniśmy zmierzać. W Polsce to chyba jednak jeszcze odległy horyzont.

Uczestnicy debaty zauważyli również, że słowo stało się narzędziem politycznym. Odpowiedzialność za nie należy jednak do wszystkich. Czy więc dziennikarze powinni cytować, a więc i powielać krzywdzące, obraźliwe słowa polityków? – Ci, którzy je wypowiadają, liczą przecież właśnie na to, że one się rozniosą – mówìła Ewa Siedlecka.

Prof. Ryszard Piotrowski stwierdził, że nasza demokracja jest w pułapce polityki i technologii.- Debata publiczna zawsze była konsekwencją debaty partyjnej – podkreślał. – Brutalizacja języka wynika z przyzwolenia, które jest konsekwencją uznania, że demokracja to konflikt. Technologia zaś zabija przestrzeń wartości w debacie publicznej. Każdy ma swoją bańkę informacyjną, w której siedzi i ogląda to, co podsyca jego emocje. Czy można coś na to poradzić? Tylko opowiadając się po stronie prawdy przeciwko kłamstwu i po stronie prawa przeciwko bezprawiu.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz