– To zdanie doskonale wpisuje się w treść naszej debaty – mówił profesor Brzeziński. – Świat konstruujemy bowiem w języku i za jego pomocą. Od niego zależy, czy będziemy przekazywać pozytywne emocje i włączać innych do swego grona, czy raczej wykluczać.
Coraz trudniej nam rozmawiać
Data debaty nie była przypadkowa.
– Obchodzimy dziś Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego – przypomniała prof. Katarzyna Kłosińska, przewodnicząca Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk. – Chciałoby się, by był to dzień radosny. Czy jednak mamy powody do radości? Niedawno Rada Języka Polskiego opublikowała przecież stanowisko dotyczące debaty publicznej, której stan określiła jako dramatyczny.
„Uwolniono w niej nienawiść i inne skrajnie negatywne emocje, przekroczono granice do tej pory nieprzekraczalne – pisała Rada. – Nawet największe różnice poglądów, przekonanie o słuszności własnego programu i racji moralnych nie mogą prowadzić do odczłowieczenia przeciwnika politycznego, odmawiania mu prawa do szczerych intencji, uczciwości, patriotyzmu. Przemoc symboliczna, w tym słowna, może prowadzić w podzielonym społeczeństwie do przemocy realnej. W ostatniej kampanii odwoływano się wprost do wyglądu konkretnych osób, zarzucano konkurentom zagraniczne inspiracje, a nawet zdradę, określano ich jako personifikację czystego zła. Atakowano sąsiednie narody, mniejszości i inne grupy ludzkie, uprzedmiotowiono kobiety”.
To stanowisko było punktem wyjścia debaty. Jej uczestnicy zastanawiali się, gdzie leży źródło problemu i czy zmiana jest w ogóle możliwa?