Poznań Open: Piątek – dzień świstaka


Wstaje kolejny dzień. Pokój hotelowy niczym nie przypomina własnego domu czy mieszkania, za to świetnie przypomina inne pokoje w innych hotelach, które tenisiści zmieniają niemal co tydzień. W tym tygodniu budzą się w Poznaniu.

Nie wiemy, jak się dziś spało Andreasowi Haiderowi-Maurerowi. Oby dobrze, bo dziś czeka go taki sam dzień jak wczoraj i taki sam jak przed rokiem. Prysznic, śniadanie, „good morning” albo „hallo” na przywitanie z kierowcą i trasa z hotelu na Golęcin. W Parku Tenisowym Olimpia trzeba się zgłosić do okienka, w którym wydawane są piłki treningowe, pójść na rozgrzewkę przed meczem, wreszcie coś zjeść. Być może znowu pastę, byle tylko coś lekkostrawnego.

Austriak powtarza te czynności tak samo, jak powtarzał je nie tylko wczoraj, ale i w zeszłym roku. W ćwierćfinale Poznań Open 2012 wyeliminował Białorusina Uładzimira Ignatika i – to już pamiętamy dużo lepiej – w półfinale przegrał z Jerzym Janowiczem. O wyrwaniu się z tej pętli czasu Haider-Maurer pomyśli dopiero, jeśli dziś pokona Henriego Laaksonena.

To druga para dnia na korcie centralnym. Jako pierwsi o godz. 13:00 – to znak, że ilość grania przechodzi już w jakość – pojawią się na nim Stephane Robert i Joao Sousa. Francuz też powinien coś wiedzieć o świstaku, ponieważ tę samą historię co Austriak on przeżywał rok wcześniej – najpierw zwycięski ćwierćfinał z rodakiem Agustinem Gensse, a potem porażka z tym dwumetrowcem z Łodzi.

Tym razem o awans będzie chyba jeszcze trudniej niż dwa lata temu. Rywal Roberta nie został rozstawiony z numerem 1, ponieważ ranking zmienił się już po losowaniu. Według obowiazującego w tym tygodniu Portugalczyk jest najwyżej notowanym uczestnikiem turnieju, a gdyby dziś pokonał Francuza, na pewno awansowałby na najwyższe miejsce w karierze (do tej pory było to 86.).

Niezależnie od wyniku ostatniego meczu na korcie centralnym obaj zawodnicy będą zadowoleni, choć nie obaj jednakowo. Grzegorz Panfil i Damir Dżumhur dwiema udanymi rundami już zapewnili sobie bowiem wyraźny skok o kilkadziesiąt pozycji, choć na poziomie czwartej i trzeciej setki.

Polakowi marzy się drugi w karierze, a pierwszy od 4,5 roku półfinał turnieju tej kategorii. No i rewanż za ubiegłoroczną porażkę w Brazylii. Reprezentant Bośni i Hercegowiny grał już nawet o challengerowy tytuł. Pięć tygodni temu przegrał jednak finał w Koszycach z Michaiłem Kukuszkinem, rywalem z półki Panfila. Sprawa wydaje się zatem otwarta…

Patronat nad turniejem sprawuje m.in. „Nasz Głos Poznański”.

Artur Rolak

Dodaj komentarz