Lech Poznań uratował remis w Szczecinie


Lech straszył, straszył, aż się wystraszył

Deszczowa aura nie sprzyjała w grze, dlatego gracze często decydowali się na strzały z dystansu. Jako pierwszy z dalszej odległości groźnym strzałem postraszył Tiba, chwilę później jeszcze lepszym uderzeniem popisał się Tymoteusz Puchacz. Ze wszystkimi strzałami poradził sobie Stipica, nawet z późniejszą dobitką Tiby.

Szczecinianie odpowiedzieli tą samą bronią. Najpierw niebezpiecznie przymierzył Frączczak, następnie spróbował Kozulj, lecz to trzecia próba Portowców okazała się najokazalsza. Spiridonović z okolic 25 metra huknął jak z armaty i trafił prosto w okienko. Austriaka nie potrafił powstrzymać ani Satka, ani Muhar.  W późniejszym czasie Kolejorz nieumiejętnie próbował nadrobić wynik. To Pogoń dyktowała warunki, a z Lecha uszło powietrze po straconym golu. Po raz kolejny poznaniacy nie potrafili odpowiednio zareagować.

Kapitan uratował remis

Na początku drugiej części spotkania lechici tylko raz zdołali zagrozić. W 48 minucie Tiba zaliczył kolejny silny strzał z dystansu, lecz golkiper rywali ponownie nie dał się zaskoczyć. W kolejnych minutach można było zobaczyć bezradność Kolejorza w ofensywie. Lech dopiero w końcowej fazie ruszył na odrabianie strat. Dowodem tego jest pierwszy oddany strzał przez Christiana Gytkjaera dopiero w 72 minucie. 10 minut później przymierzył kolejny raz ten, który strzelał na bramkę przeciwnika dziś najczęściej – Pedro Tiba. Stipica jednak znów wybronił to uderzenie. Chwilę potem Darko Jevtić wykonywał rzut rożny, z którego bezbłędnie skorzystał w polu karnym Thomas Rogne. Strzelony gol był dedykowany dla kolegi z drużyny Tomasza Cywki, który w meczu pucharowym w Rzeszowie nabawił się kontuzji już w pierwszej minucie.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz