Pierwsza pizzeria neapolitańska w Polsce jest w Poznaniu (Przewodnik Smakosza)


Czy można odczarować gastronomię w galerii handlowej? Jeszcze niedawno mówiłem trudno, niemożliwe. Zmieniam jednak zdanie, a szczególnie po wizycie w Forni Rossi w Galerii Malta. Tu pizza nabiera innego wymiaru. Tu można się przekonać, jak wiele zależy od produktu. Czy jest to zatem konkurencja dla istniejących pizzerii w Poznaniu? Nie. to zupełnie inny wymiar pizzy. Jest bowiem pizza i pizza. Na czym polega różnica…

Zacznę jednak od jajka, no może od kury, bo wciąż nikt nie ustalił, co było pierwsze. Jemy w Polsce mnóstwo pizzy, gdyby Włosi ustalili, że po zjedzeniu iluś kilogramów tego niezwykłego placka zostaje się obywatelem słonecznej Italii, pewnie już dawno co najmniej połowa Polaków na stadionach nie krzyczałaby Polska Biało-Czerwoni tylko Forzza Italia. Tu ważna uwaga jemy, ale niewiele o pizzy wiemy. No, właśnie kto wie, co to jest pizza neapolitańska i o co to całe hallo, że mamy pierwszą taką pizzerię w Polsce. Otóż Zrzeszenie Prawdziwej Pizzy Neapolitańskiej z Włoch przyznaje certyfikaty. Poznański lokal zdobył numer 543, co oznacza, że jest tych pizzerii na świecie z certyfikatem tylko tyle. W Polsce jest jedna jedyna, czyli Forni Rossi.

Dobrze, to co takiego jest szczególnego w tej pizzy. Powiem, krótko jak dowiedziałem się, jedyny produkt, jaki jest polski w tej restauracji to ziemniaki. Wszystkie produkty pochodzą z hurtowni w Berlinie i są wprost ze słonecznej Italii spod samego Wezuwiusza. Od pomidorów po sery nawet rukola jest włoska. Kiedy popatrzyłem na puszki z pomidorami San Marzano a na nich apelację jak na winie, ale to mało – numerowane puszki, uznałem, że to poważna sprawa. Mąka z certyfikatem, szynki z najwyższej półki, sery z mozzarellą z mleka bawolego na czele robią wrażenie. Mam mówić dalej. Proszę. Ciasto wyrabiane tylko ręcznie, formowane przy pomocy sprawnych dłoni, a pizza do pieca ląduje tylko na minutę, maksimum 1,5 minuty. Dlaczego? A no dlatego, że piękne jak ferrari, czerwone piece, zapewniają temperaturę powyżej 400 stopni. Po tym czasie piękna pizza, na cienkim cieście, trafia do klienta.

Co jeszcze różni tę pizzę od tej z naszych pizzerii. Nie ma carbonary, rzeźnickiej, farmerskiej, rimini, diabelskiej czy kebab. Są trzy pizzze: margherita (pomidory San Marzano DOP, mozzarella fior di latte, oliwa extra vergine, bazylia, ser parmezan) i Marinara (pomidory San Marzano DOP, oregano, czosnek, oliwa extra vergine, bazylia) i ukłon dla nie neapolitańczyków Bianca (mozzarella fior di latte, oliwa extra vergine, ser parmezan). Nie oczekujcie, że wam pokroją pizzę na ćwiartki, bowiem w Neapolu je się tę pizzę sztućcami, albo samemu wykrawa się kawałki i składa jak kanapkę, jedząc rękami. Nie oczekujcie, że przywiozą ją do domu, tu pizze się je w restauracji, jak we Włoszech. Nikt wam nie poda keczupu, ani sosu czosnkowego lub innego sosowego wymysłu, zaproponuję za to znakomitą oliwę, ocet balsamiczny i tarty parmezan do bólu w cenie zamówienia. No to chyba wszystko, co najważniejsze. Stróżami porządku są pizzaiolo, którzy wiedzę zdobywali w Neapolu i od Włocha, który przeszkolił pozostałą ekipę na miejscu w Poznaniu. Na czele stoi zaś Marcin Garbowski, pierwszy wśród pizzaiolo w Forni Rossi. 12 lat pracy i zdobywania doświadczeń we Włoszech do znakomita rekomendacja.

Oczywiście zjecie tu makarony, sałatki, trzy dania z grilla i spędzicie wspaniale czas pod warunkiem, że uda Wam się dopchać do stolików przy oknach z potężnymi szybami, przez które widać Jezioro Maltańskie. W weekend jest to niemożliwe, mimo że lokal pracuje dopiero od 1 czerwca. Powiem Wam po cichu, jadają tu stale Włosi pracujący w pobliskich biurowcach. Podobno nawet mlaskają z zachwytu. Nie dziwi im się, ja też mlaskałem.

Zamówiłem pizzę na spodzie margherita z szynką parmeńską, małymi pomidorkami i rukolą. Od czego mam zacząć. Nie wiem… To może od spodu do góry. Placek idealnie wypieczony, pulchny, delikatny. Przyznajcie się, często nie zjadacie rantów… Ja często też. Tu zjadłem całość. Pycha. No, ale jak się dowiedziałem, bo jestem ciekawski, kulki garują 24 godziny. Dodatki na spodzie pizzy przynależne marghericie zniknęły, bowiem nastąpił zmasowany atak szynki parmeńskiej, rukoli i pomidorów. Szynka nic nie traci ze swojego smaku, jest taka nieomal, jak po ukrojeniu z wielkiego udźca z kością. Krótki proces wypiekania pizzy nie wysmaża jej, tylko jeszcze bardziej uwypukla jej aromaty. Rukola przywołała dawne wspomnienia, powiem bardzo dawne wspomnienia, kiedy na prawdziwe włoskie jedzenie chodziło się do Figaro, którego właścicielem jest Włoch Albano Asani. Tam poznałem tę cudowną zieloną roślinę o pikantnych orzechowych aromatach. Ta, którą kupuje się u nas, jest tylko zielona i lekko aromatyczna. Ta w Forni Rossi jest sprowadzona z Włoch via Berlin i ma te cudowne aromaty. No i pomidorki z zamkniętym słońcem w swoim wnętrzu. Do tego jeszcze solidny chlust oliwy De Cecco zabrał mnie do Neapolu. Podjąłem solidne zobowiązanie, że tu jeszcze wrócę. Przyśniła mi się marinara z pancettą, cebulą i serem wędzonym provola. A jeszcze jedno, zamawiając, nie przesadzajcie z dodatkami, dwa góra trzy, wtedy poczujecie pełnię smaku i jeszcze jedno nie krzyczcie na kelnera za pizzaiolo, że nie dopiekł pizzy, ona szczególnie na środku jest taka jak świeżutka bułka i nie jest chrupiąca. Tak ją robią w Neapolu.

Czytaj szerszą recenzję na SMACZNY TURYSTA

Fot. J. Podolski

Możliwość komentowania została wyłączona.