Nowatorskie leczenie w szpitalu im. J. Strusia


Obaj pacjenci, na których wykonywano zabiegi – mężczyźni w wieku ok. 40-50 lat – trafili do szpitala im. J. Strusia w pierwszej połowie ubiegłego roku właśnie z powodu takiego krwawienia z naczyniaka tętniczo-żylnego. Jego embolizacja najczęściej dzielona jest na kilka etapów leczenia, by zminimalizować ryzyko powikłań. Tak też było i tym razem – neuroradiolodzy z miejskiego szpitala wykonali w odstępie kilkunastu tygodni po trzy zabiegi.

Aby dostać się do naczyniaka w mózgu pacjenta, nakłuli tętnicę udową i wprowadzili do niej tzw. koszulkę naczyniową – rodzaj wenflonu, który chroni ścianę tętnicy. Następnie za pomocą bardzo cienkich i giętkich cewników dotarli do żył i tętnic skłębionych w naczyniaku w mózgu. Kolejnym krokiem było wprowadzenie do nich specjalnego materiału o konsystencji pasty do zębów, który zachowuje się jak lawa: zastygając, zatyka naczynie krwionośne i odcina je od pozostałych. Jest przy tym całkowicie bezpieczny dla pacjentów. Zabieg wykonuje się bez otwierania czaszki – wystarczy drobne nakłucie tętnicy udowej w pachwinie lub tętnicy promieniowej na nadgarstku.

Nowatorska metoda w poznańskim szpitalu

Kluczowy jednak i innowacyjny był ostatni etap leczenia. Kierując się wskazówkami profesora Chapota poznańscy specjaliści całkowicie zamknęli naczyniaka, dostając się do niego nie przez tętnice – jak to zwykle ma miejsce – ale przez żyłę.

– Cała trudność polegała na tym, że musieliśmy zamknąć żyłę, czyli naczynie, którym odpływa krew – wyjaśnia dr Adrian Dąbrowski. – Wcześniej jednak trzeba zamknąć tętnice. Jeśli tego nie zrobimy, krew uderzy w zamkniętą żyłę. Nie znajdzie odpływu, więc naczynie pęknie i wystąpi krwawienie, które może być śmiertelne. Dlatego dostęp do naczyniaków od strony żył jest ryzykowny i możliwy tylko u konkretnej grupy pacjentów. To np. osoby, u których malformacja od początku jest bardzo mała albo takie, u których udało się wcześniej zamknąć jej większość od strony tętnic i została tylko resztka, która jednak może być niebezpieczna. To zdecydowanie trudniejszy zabieg, nie da się go całkowicie zaplanować wcześniej. Przez cały czas musieliśmy adaptować się do tego, co działo się na stole, decyzje podejmować w kilka sekund.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz