Niezwykły przebieg miała uroczystość upamiętniająca 75. rocznicę rozstrzeliwań polskich elit na terenie lasów Dąbrówki, Palędzia i Zakrzewa, które odbyły się w ramach akcji „Zapal Znicz Pamięci 2014”. Oprócz okolicznych mieszkańców i władz samorządowych znicze zapaliły delegacje z Niemiec i Francji.
Teren lasu w okolicach podpoznańskiej Dąbrówki, Palędzia i Zakrzewa jest jedną wielką mogiłą. Mniej może obecną w świadomości Polaków niż Katyń czy Palmiry, ale nie mniej ważną, o której warto pamiętać. Podczas II wojny światowej hitlerowcy zabili tu do kilkunastu tysięcy Polaków. Mordowani byli przede wszystkim więźniowie Fortu VII w Poznaniu, Domu Żołnierza i obozu w Żabikowie. Ofiarami byli głównie przedstawiciele polskich elit (policjanci, oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego, urzędnicy państwowi, wykładowcy, studenci, nauczyciele, ziemianie, działacze polityczni, księża i zakonnice). Obecnie w lesie znajdują się miejsca pamięci w postaci grobów z krzyżami, obelisków i pomnika, po których wyznaczono „Szlak Pamięci”.
W ramach ogólnopolskiej akcji „Zapal Znicz Pamięci 2014” organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej i rozgłośnie Polskiego Radia przy „Kwaterze Siedmiu Grobów” odbyły się obchody 75 rocznicy pierwszych egzekucji. Wartę honorową wystawiła Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu i Związek Harcerstwa Polskiego, a oprócz okolicznych mieszkańców i władz samorządowych znicze zapaliły delegacje z Dallgow-Döberitz (Niemcy) i Saint Brice en Cogles (Francja).
Podczas uroczystości wójt gminy Dopiewo Zofia Dobrowolska pod pamiątkową tablicą złożyła ślubowanie. – Przyrzekam uczynić wszystko, aby pamięć o tej straszliwej zbrodni sprzed 75 lat była żywa w pokoleniach polskiego narodu – mówiła Dobrowolska. Ślubowanie złożyli również uczniowie z placówek oświatowych z terenu gminy. – My uczniowie z terenu gminy Dopiewo ślubujemy zachować pamięć o wymordowaniu w lasach Dąbrówki, Palędzi i Zakrzewa oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, policjantów, urzędników państwowych, wykładowców i studentów Uniwersytetu Poznańskiego, nauczycieli, ziemian, działaczy politycznych i społecznych, powstańców wielkopolskich, harcerzy, księży i zakonnic – powtarzała za prowadzącym młodzież. Następnie odbyła się uroczysta msza święta w intencji pomordowanych oraz apel poległych.
Wydarzenie było częścią projektu edukacyjnego „Wspólna [Hi]storia – Pamięć i Przyszłość”, realizowanego z inicjatywy wójt gminy Dopiewo – Zofii Dobrowolskiej. Już 12 listopada 2014 roku w ramach projektu ukaże się niezwykła książka pt. „Pamięć i przyszłość. Gmina Dopiewo w okresie II wojny światowej” pod redakcją regionalisty Eligiusza Tomkowiaka.
Przypomnijmy co się wydarzyło podczas II wojny światowej w tym miejscu?
W okresie 1939 – 1940 rozstrzeliwania odbywały się przeciętnie 2-3 razy w tygodniu. Również w okresie późniejszym, np. zimą 1942/1943, miały miejsce egzekucje na tym terenie. W „dołach śmierci” zginęło w latach wówczas do kilkunastu tysięcy Polaków. W większości byli to więźniowie poznańskiego Fortu VII. Pełnił on wtedy funkcję obozu koncentracyjnego i więzienia policji bezpieczeństwa. Rozstrzeliwano tu: księży, zakonnice, oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, policjantów, urzędników państwowych, nauczycieli, wykładowców i studentów Uniwersytetu Poznańskiego, ziemian, działaczy politycznych i społecznych, byłych powstańców wielkopolskich. Wśród nich znaleźli się także Polacy zamieszkujący w okolicy kompleksu leśnego, którzy narazili się swoim sąsiadom Niemcom.
Przed wywiezieniem na egzekucje odbywała się parodia rozprawy sądowej. Skazańców przywożono do lasu ciężarówkami. Zwykle wyjeżdżający z Fortu VII konwój liczył od 2 do 5 ciężarówek i 2 samochody osobowe niemieckiej policji bezpieczeństwa. Trasa wiodła przez Ławicę, Wysogotowo i Dąbrowę bądź przez Swadzim i Lusowo. Każda ciężarówka mogła pomieścić 35-36 osób. W egzekucjach uczestniczyli funkcjonariusze policji bezpieczeństwa, członkowie sądu doraźnego i komisarz kryminalny.
Na miejsce śmierci więźniów prowadzono po czterech, związanych. Wchodzili do wykopanego dołu. Strzelano do nich z pistoletów. Początkowo grzebano ich w ubraniach. Potem, zanim weszli do dołu, kazano im się rozebrać do bielizny, zdjąć buty i oddać rzeczy osobiste. Przedmioty przedstawiające jakąś wartość były zwożone do gospodarzy niemieckich z Zakrzewie, w którym przeważała ludność niemiecka. Tam je dzielono. Z relacji świadków wynika, że wywożono z lasów: futra, sutanny, mundury wojskowe i buty oficerskie…
Pierwszy „dół śmierci” powstał podczas prac leśnych Polaków zatrudnionych w lesie. Następne kopali okoliczni Niemcy, którzy zabezpieczali miejsca egzekucji przed świadkami. Wypełnione ciałami doły zasypywali, maskowali mchem i obsadzali świerkami.
Latem i wczesną jesienią 1944 r. okupant zacierał ślady zbrodni. Rozkopano doły, wydobyto zwłoki i palono na stosach. Popioły ponownie zakopywano lub rozrzucano po okolicy. Zakazy wstępu utrudniały oznaczanie miejsc zbrodni, a ślady zatarł czas. Do tej pory nie udało się ustalić i wydobyć z niemieckich archiwów listy ofiar.
zdjęcia Adam Mendrala