– Gdy zadzwoniła do mnie Fundacja DKMS z informacją, że ktoś potrzebuje mojej pomocy, od razu pomyślałem o Weronice – mówi Adrian Kiedrowicz. – To dzięki niej w ogóle zostałem potencjalnym dawcą szpiku. Dziś to ja mogę zrobić dla kogoś to, co ktoś kiedyś zrobił dla niej i całej naszej rodziny. Wszyscy moi bliscy byli zaskoczeni informacją o tym, że mogę zostać dawcą, ale jednocześnie bardzo dumni, gdy powiedziałem im, że się nie zawahałem.
Weronika Kałużna nie tak dawno sama potrzebowała pomocy niespokrewnionego dawcy szpiku. Diagnozę nowotworu krwi – białaczki – otrzymała w marcu 2021 roku, a przeszczepienie szpiku przeszła 21 października tego samego roku.
– Jestem dumna z Adriana, mojego chrześniaka i jedynego siostrzeńca, jakiego mam. Wzruszam się, bo w pewnym sensie idea dawstwa szpiku zatoczyła koło. Jeszcze chwilę temu to ja potrzebowałam pomocy. Doskonale wiem, co może czuć obecnie pacjent, który zdaje sobie sprawę z tego, że jego zdrowie i życie może zależeć od decyzji drugiego, nieznajomego człowieka. Nasza historia doskonale pokazuje, że idea dawstwa szpiku może dotyczyć każdego. My z Adrianem znamy ją z obu stron – z mojej perspektywy jako pacjentki i z perspektywy Adriana, jako dawcy. Chciałabym powiedzieć wszystkim dawcom zarówno potencjalnym, jak i faktycznym, że jako biorczyni bardzo dziękuję za to, że są. Dzięki ich gotowości do pomocy i decyzji o donacji możemy żyć, wrócić do swoich rodzin i zacząć drugie życie – podsumowuje Weronika Kałużna.