Na ratunek wróblom


– Miasto to nie tylko drogi, chodniki, autobusy i tramwaje – podkreślał Tomasz Lewandowski. – To także klimat, który nas otacza. Chcemy, by żyło nam się jak najlepiej, a w tym celu musimy dbać o wszystkich mieszkańców miasta, także o bytujące tu zwierzęta. Kiedyś śpiew wróbli był codziennością i często nas budził, teraz niezwykle rzadko można te ptaki usłyszeć i spotkać. Dlatego gdy naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego zwrócili nam uwagę na niezwykle niepokojące zjawisko, jakim jest dramatyczny spadek liczebności populacji wróbla, zdecydowaliśmy się działać.

Szacunki Uniwersytetu Przyrodniczego pokazują, że populacja wróbli w Poznaniu to dzisiaj maksymalnie 14 tys. par. Na początku lat 70. było to 100 tysięcy par – spadek liczebności jest więc diametralny. Na razie naukowcy chcą zatrzymać tę tendencję, a później – po jasnym zidentyfikowaniu wszystkich czynników, które przeszkadzają wróblom – krok po kroku odbudować populację. Szacują, że w ciągu 5 lat w Poznaniu może pojawić do 20 tys. par lęgowych, czyli tyle, ile obserwowano w roku 2010.

– Poznań jest jedynym miastem w Polsce i jednym z nielicznych na świecie, które ma rozpoznaną sytuację wróbla – mówił prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego. – Wiemy na pewno, że obecnie w Poznaniu jest maksymalnie 20 procent tej liczby wróbli, jaką można było tu spotkać jeszcze 40 lat temu. W ciągu ostatnich 5 lat ubyło dalszych kilka tysięcy ptaków. Nie ma wątpliwości: z wróblem jest źle. Dynamika zmian jest tak duża, że za kilka lat będziemy mogli mówić o wróblach jak o rzadkim gatunku z czerwonej księgi. Chcemy tego uniknąć.

Sieć budek ma zapobiec dramatycznemu spadkowi liczebności wróbla w Poznaniu. Budki można umieścić w wielu miejscach – np. na pniach drzew, słupach bądź palikach wbitych w ziemię. Najlepiej montować z je z dala od gałęzi, na pniu lekko pochylonym do przodu na wysokości 3-7 m, aby utrudnić dostęp drapieżnikom.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz