Murawski zabalował w Gdyni


Rafał Murawski, piłkarz Lecha, postanowił odreagować swoją sytuację w rodzinnej Gdyni. W nocy z soboty na niedzielę był widziany pijany w klubie „Bollywood”.

muras2.600

Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski zostali wyrzuceni z zimowego zgrupowania Lecha Poznań  w Jarocinie, a następnie trener Mariusz Rumak nie zabrał ich na kolejny obóz, do Hiszpanii. Powodem wyrzucenia dwójki doświadczonych graczy miały być… imieniny Rumaka, które zbyt długo świętowali „Muraś” i „Ślusarz”. Obaj zostali zesłani na banicję do rezerw, w których zdążyli rozegrać sparing w miniony czwartek. Lech II pokonał Wartę Międzychód 10:0. Obaj zagrali w drugiej połowie i strzelili gole. Ślusarski dwa, Murawski jednego.

W weekend Murawski postanowił odreagować swoją sytuację w Gdyni. W nocy z soboty na niedzielę był w klubie „Bollywood”.

– Przyszedłem do lokalu przed godz. 1 ze swoją ekipą, a 15 minut później zjawił się Murawski z kolegami. Był pijany – to wiem na pewno. Ręce trzymał ciągle w kieszeni – wspomina Damian, który całą sytuację opisał na swoim blogu damianadampiotr.blogspot.com. Poniżej cytujemy wpis. Zdjęcie też pochodzi z tego blogu.

„Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic nadzwyczajnego, w końcu piłkarz też człowiek i na odrobinę przyjemności ma prawo sobie pozwolić, tym bardziej, w trudnych dla niego chwilach. Problem jednak w tym, że kiedy jego koledzy przebywają w słonecznej Hiszpanii, ładują na nowo baterie przed zbliżającą się wielkimi krokami rundą wiosenną T-Mobile Ekstraklasy, wylewają siódme poty by tylko przekonać do siebie trenera Rumaka były zawodnik Rubina Kazań czerpie garściami z tego, co zaserwuje mu wpatrzony i osłupiały na jego widok barman. W końcu nie na co dzień spotyka się zawodnika, od którego parę lat temu rozpoczynało się wyjściową jedenastkę nie tylko Lecha, ale również reprezentacji Polski.

Była godzina plus/minus 01:00, a impreza we wcześniej wspomnianym klubie w samym centrum Gdyni rozkręcała się na dobre. Stojąc przy barze w pewnym momencie dojrzałem gościa, który udając trzeźwego, z rękoma w kieszeni przemierzał parkiet w kierunku „wodopoju”;domniemam, że zapewne nie chciał się spytać o godzinę. Nie minęły dwa kwadranse, a ja z telefonem z wbudowanym aparatem 2.0 (sic!) próbowałem raz po raz uchwycić najlepsze ujęcie – nie boję się ująć tego sformułowania – nawalonego – Rafała Murawskiego. Bądźmy szczerzy – każdy potrafi odróżnić pijaną osobę od trzeźwej. Nie ważne jakby się maskowała, kryła z tym to i tak wiadomo, że sok z gumijagód przed chwilą skonsumowany został w ilości większej, aniżeli 50ml.

Jednak to co najciekawsze miało dopiero nadejść. Kiedy po raz kolejny „bezczelnie” paradowałem z moim „iPhonem” stanąłem od RM na odległość równą długości ręki w momencie, kiedy zawodnik Lecha dyskutował z jednym z moich kolegów. Ten widząc, iż próbuję zrobić mu kolejne kompromitujące zdjęcie (akurat wówczas telefon trzymałem  na wysokości kieszeni) wziął moją głowę i szepnął  do nastawionego ucha, cytuję:

– Jeśli jeszcze raz wyjmiesz ten telefon to przysięgam, że Ci przypierdolę.

Będę szczery – wziąłem jego „groźbę” na poważnie. Kto wie co takiego przyjdzie do głowy, tym bardziej w stanie nietrzeźwym. Lubię swoje uzębienie, a w kalendarzu nie miałem w planach bijatyki z pijanym piłkarzyną nielubiącego paparazzich. Odszedłem grzecznie z bananem na twarzy, a pan Murawski bawił się na dobre dalej nie bacząc na to kim jest i co/kogo sobą reprezentuje.

W tym momencie trzeba zadać pytanie – czy zawodnik Lecha ma w sobie chociaż cząstkę profesjonalizmu? Już nie chodzi o picie alkoholu (wyrzucenie ze zgrupowania pierwszej drużyny Lecha podobno ma również podłoże alkoholowe) w miejscu, w którym robi to niemal każdy. Chodzi bardziej o zachowanie trzeźwości umysłu i przyjęcie postawy obojętnej na to co się dzieje dookoła czyt. „wszyscy wiedzą kim jestem, więc będę się zachowywał neutralnie”. Niestety w tym przypadku jednego jak i drugiego zabrakło, a cała sytuacja potwierdziła tylko tezę, że wcześniej czy później w pewnym momencie każdego piłkarzowi uderza sodówa do głowy.

Za dwa tygodnie startuje liga, a przygotowania do obudowy swojej postawy (nie tylko czysto fizycznej) w oczach trenera Mariusza Rumaka idą w nie tym kierunku co trzeba. Jak widać zgrupowanie w Hiszpanii „Muraś” potrafił zastąpić równie słonecznymi Indiami. Dla jego dobra niech okaże się to wycieczka w obie strony, gdyż pociąg do pierwszej drużyny Lecha może nie tylko się spóźnić, ale nie przyjechać w ogóle”.

 

 

Dodaj komentarz