Mogła być degradacja, a jest transformacja. Odrodzenie Warty Poznań


Wcześniej sekcją kierowała prezes firmy Family House Izabella Łukomska-Pyżalska. Rodzinny biznes zmagał się z problemami finansowymi, co odbiło się na Warcie. Zespół grał słabo, a pani prezes miała dość „wydawania pieniędzy na nieudolną drużynę”. Pyżalscy nie mieli złych zamiarów względem Warty, ich aspiracje sięgały nawet awansu do ekstraklasy. Zresztą, początkowo drużyna grała jak z nut. Na stadion przy Bułgarskiej przychodziła ją oglądać niemal 20-tysięczna publiczność. Władze klubu robiły niemal wszystko, aby poprawić wizerunek i marketing klubu. Wejściówki na mecze były darmowe, a w międzyczasie rozdawano szaliki i kiełbasę. Drużyna została całkowicie odmieniona pod hasłem „Zielona Rewolucja”. Ale co z tego, skoro chwile świetności niepostrzeżenie minęły. Warta z sezonu na sezon pogarszała swoją sytuację i koniec końców wróciła do punktu wyjścia – krawędzi bankructwa.

Spiralę zadłużeń swoich poprzedników spłacił Farjaszewski, który nie tylko utrzymał przy życiu najstarszy istniejący klub piłkarski Poznania, ale także go odbudował. Udowodnił, że pracując z pomysłem da się zmontować ciekawy zespół, preferujący prosty, ale atrakcyjny futbol. Tuż przed rozpoczęciem nowych rozgrywek wprowadził szereg zmian. Zatrudniono szefa rady nadzorczej Marcina Janickiego oraz nowego dyrektora sportowego Roberta Grafa. Ten podjął niezwykle odważną, a zarazem ryzykowną decyzję o zakończeniu współpracy ze zasłużonym trenerem Petrem Nemecem.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz