Wtedy – przekonywał – „pojawi się płaszczyzna i możliwość powrotu do nauczania stacjonarnego, bo bez tego edukacja ograniczona, choćbyśmy stworzyli najlepsze warunki do nauki zdalnej, a milion złotych w ciągu zaledwie kilku miesięcy to ogromnie dużo środków, do tego, żeby taką naukę uefektywnić, to i tak nie zastąpi ona nigdy nauczania stacjonarnego”.
Szef MEiN zaznaczył jednocześnie, że wszystko zależy od rozwoju pandemii. „Pewnie powrót (do szkół – PAP) będzie stopniowy, jeśli będzie taka konieczność, żeby jeszcze utrzymać reżim, obostrzenia i hamować mobilność społeczeństwa”.
Wyjaśnił, że „najpierw pewnie będą wracać roczniki najmłodsze, dla których nauka zdalna jest najmniej efektywna, a więc klasy 1-3 szkoły podstawowej i pewnie te roczniki, które są najbardziej w potrzebie, czyli 8-klasiści, maturzyści i uczniowie w najwyższych programowo klasach szkół zawodowych”.