Mieszkanka Pobiedzisk skończyła 104 lata


Przez wiele lat wraz z mężem prowadziła gospodarstwo rolne.

– Mieliśmy świnki, kaczuszki – opowiada jubilatka.

– Mama zawsze dobrze gotowała. Z dzieciństwa pamiętam doskonałe zupy grochówkę, kapuśniak z kwaszonej kapusty i oczywiście rosół – mówi córka Elżbieta Koszuta.

W swoim długim życiu pani Mariana Piotrowska rzadko bywała w szpitalach.

– Pierwszy raz, jak pamiętam, teściowa była w szpitalu była rok temu z powodu złamania ręki – mówi Franciszek Koszuta, zięć jubilatki.

Dostojna jubilatka jest ciekawa świata. Ogląda telewizję, wybierając przede wszystkim programy przyrodnicze. Mimo swoich stu czterech lat jest niezmiernie towarzyska. Żegnających się z nią gości po wielokroć dopytuje: „Kiedy znów przyjdziecie?”

Długowieczność pani Marianna Piotrowska ma najpewniej w genach. Jej siostra i kilku innych bliskich krewnych mają też powyżej dziewięćdziesięciu lat. A jak można pomóc genom, by żyć równie długo?

– Trzeba uśmiechać się do innych ludzi i być dla nich życzliwym – mówi jubilatka.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz