Miesiąc Pamięci Narodowej w Poznaniu


Gustaw Manitius był synem pastora Zygmunta Otto Manitiusa i Zofii Ehlert. Urodził się 7 lutego 1880 roku w Konstantynowie Łódzkim. Podobnie jak jego ojciec i dziadek, studiował teologię protestancką na Uniwersytecie Dorpackim (1901-1906), a następnie został również duchownym kościoła ewangelicko-augsburskiego.

– Był bardzo ważną postacią dla lokalnej społeczności, warto poczytać i dowiedzieć się o nim więcej – mówi Przemysław Terlecki, dyrektor Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości. – Śmierć pastora Manitiusa jest też przykładem wyjątkowego okrucieństwa. Jej okoliczności związane są z pijanymi esesmanami, którzy – świętując zbliżającą się rocznicę ogłoszenia Hitlera kanclerzem Rzeszy – wyciągali przypadkowych więźniów z cel. Żadna z osób, po które tego dnia przyszli hitlerowcy, już nie wróciła. Jedną z tych ofiar był właśnie Gustaw Manitius.

W 1909 r. pastor otrzymał stanowisko proboszcza parafii w Zduńskiej Woli, a około rok później wziął ślub z Marią Kleindienstówną. W 1924 r został proboszczem, a następnie seniorem (odpowiednikiem biskupa) diecezji wielkopolsko-pomorskiej. Współdziałał w organizowaniu filialnego zboru w Lesznie, w Gdyni, pełnił funkcję administratora polskich zborów m.in. w Bydgoszczy i Toruniu.

Po wybuchu wojny ks. Manitius, znany z działalności w Polskim Związku Zachodnim, padł ofiarą terroru niemieckich okupantów – stał się męczennikiem za swą stałość w wierze i wierność Polsce. Znana jest relacja mówiąca, że naziści postawili go przed wyborem. Mógł albo stać się Volksdeutschem – co oznaczało m.in. współpracę w przekształceniu kościoła ewangelickiego w instrument hitlerowców, i odprawianie nabożeństwa jedynie w języku niemieckim – albo ponieść konsekwencje odmowy.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz