Make rogal not war. Dziennik z wyjazdu


Niedziela, około godziny 12:00. Przed chwilą przyjechaliśmy do Białegostoku, wypakowujemy się przed hotelem. W otwartym na oścież bagażniku widać kilkadziesiąt kartonów wypełnionych rogalami świętomarcińskimi. Dla miejscowych to znak, by zacząć gromadzić się przy rynku Kościuszki. A dla nas? Że chyba przyjdzie nam przekroić wypieki na pół, bo nie ma najmniejszych szans, że wystarczy ich dla wszystkich.

Z każdą kolejną minutą przed hotelem Cristal, w którym skądinąd zgrupowanie przedmeczowe ma drużyna Jagiellonii Białystok, tłum mieszkańców stolicy Podlasia gęstnieje coraz bardziej. Spodziewaliśmy się sporego zainteresowania, skoro na kilka dni przed naszym przyjazdem ogłoszenie naszej akcji „przykryło” w lokalnych mediach temat wszelkich marszów.

W międzyczasie rogale zamówił u nas jeszcze trener Ireneusz Mamrot i Paweł Primel. Ten ostatni pracował w Poznaniu kilka lat temu w sztabie Jacka Zielińskiego i dobrze wiedział, że takiej okazji nie można odpuścić.

Godzina 14:00. Na miejscu stoi już klubowy autokar, dołączyli już do nas Maciej Makuszewski i jego żona, Oliwia, można startować. Rogale wcześnie rano wypieczone, polukrowane i obsypane orzechami w cukierni Piotra Koperskiego trafiły już do pierwszych białostoczan. O rany, to naprawdę działa! Błogostan na ich twarzach kojarzy się tylko z jednym. Z Poznaniem i 11-tym listopada. Bo my to już przecież świetnie znamy.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz