Lech Poznań na drodze krzyżowej. Dekada historii


Chcąc nie chcąc, Skorża został zmuszony odpuścić utęsknioną fazę grupową LE (do której lechici się dostali po wygranym dwumeczu z Videotonem), by zażarcie walczyć o odzyskanie krajowego prymatu, a co za tym idzie – ponowne wstąpienie do Ligi Europejskiej. W Poznaniu panował permanentny kryzys, z którego nikt nie potrafił wybrnąć. Skorża próbował dokonywać dziwacznych rotacji, by cokolwiek zdziałać, lecz Lech potrzebował wzmocnień. Ówczesnego trenera poznaniaków obwinia nie za nieudolne, wprost ośmieszające transfery. Wzmocnienia typu: David Holman, Arnaud Djoum, Antonijs Cernomordijs czy Denis Thomalla, pobytu w stolicy Wielkopolski zapewne miło nie wspominają. Skorża jednak żadnego z nich nie chciał. Obserwował i sprowadził do Poznania jedynie Abdula Aziza Tetteha, Dariusza Dudkę i Marcina Robaka, za resztę kupna odpowiedzialni byli skauci.

Lech Poznań był najsłabszym mistrzem Polski od dawien dawna. Skorża nie potrafił wykrzesać z zawodników siły, którzy niezmiennie byli bez formy, ociężali i pozbawieni wiary. Wprawdzie początkowo z Lechem odniósł sukces, lecz to nic nie zmieniło. Zostawił go w takim samym stanie, w jakim go zastał. Historia zatoczyła koło. Wielkie zwycięstwa zwykle napędzają atmosferę, lecz nie Lecha. Po raz drugi od dekady, Kolejorz po zdobytym mistrzostwie urządził sobie mordęgę.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz