Lech Poznań na drodze krzyżowej. Dekada historii


Rumak w stolicy Wielkopolski pracował przez dwa i pół roku. Włodarze przez długi okres czasu darzyli go zaufaniem, lecz ten w Lechu nic nie osiągnął. Zarzucić można mu wiele. To właśnie on w dużym stopniu doprowadził niebiesko-białych do totalnej klęski finansowej, sportowej i wizerunkowej. Zaprzepaścił szansę na miliony złotych, lecz po dłuższym czasie suma się zwróciła. Konsekwentnie stawiał na klubowych wychowanków. Wypromował nazwiska takie jak: Możdżeń, Linetty, Kamiński, Kędziora, Tonev czy Kownacki. Od dawna silnie związany z poznańskim zespołem z pewnością nie zamierzał działać na szkodę klubu. Kilkakrotnie zaliczył koszmarne porażki, których świat szybko nie zapomni. Praca w Lechu była dla Mariusza Rumaka pierwszym w życiu trenerskim poważnym wyzwaniem. Jego charyzma oraz silny charakter jednak nie pomogły. Drużyna od czasów Bakero, dużego progresu nie zaliczyła.

Stacja IV: Bolesny upadek Skorży

Po Mariuszu Rumaku, plan naprawczy zaczął realizować Maciej Skorża. Pokładano w nim olbrzymie nadzieje i ostatecznie nie zawiódł… do czasu. Od pierwszego dnia współpracy z Kolejorzem, znakomicie wkomponował się w zespół i pozytywnie zaskoczył. Odbudował i poskładał na nowo drużynę, którą wyprowadził z zapaści. Finalnie poznaniacy zdobyli po raz drugi w XXI wieku mistrzostwo Polski. W międzyczasie Skorża poprowadził lechitów na Stadion Narodowy, z którego jednak wrócili jako przegrani. Nieco ponad dwa miesiące później zrewanżowali się Legii w Superpucharze. Za fazę grupową Ligi Europejskiej po pięciu latach przerwy też się nikt w Poznaniu nie obraził.

Gdy Skorża przychodził do Lecha, śpiesznie zawiadomił o swojej intencji zaistnienia z Lechem w Europie. Po zdobyciu najwyższego triumfu w Polsce, z szansy mógł skorzystać. Sport jest brutalny – marzenia szybko zweryfikował pojedynek z FC Basel. Po meczu zrozumiano, jak daleko jeszcze jest niebiesko-białym do topowego klubu. Szwajcarska drużyna była lepsza od poznańskiej w każdym aspekcie.

Szkoleniowiec lechitów bagatelizował potyczki ligowe, by za wszelką cenę pokazać się w rozgrywkach europejskich. Tymczasem poznańska Lokomotywa się wykoleiła i nie było nawet cienia szans, by z powrotem wskoczyć na odpowiednie tory. W ligowej tabeli, Lech wylądował na dnie tabeli, a przecież jeszcze niedawno ten sam trener i ci sami piłkarze osiągnęli złoto.

Symptomem zażegnania kryzysu miała być jesienna przerwa na kadrę, a zaraz po niej zmaganie z przedostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. Kolejorz przegrał, a zarząd nie mógł już patrzeć na kolejne kompromitacje. Ze względu na beznadziejne poczynania zawodników, postanowiono podjąć pierwsze kroki: włodarze zamrozili piłkarzom premie, które miały zostać wypłacone pod koniec grudnia, w zależności od miejsca zajętego przez zespół.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz