Lech Poznań na drodze krzyżowej. Dekada historii


Na ligowych boiskach nie było już wirtuozowsko. Nagle niebiesko-biali zapomnieli jak się gra w piłkę. Stracili wszystko, na co pracowali przez lata m.in. Franciszek Smuda czy Jacek Zieliński. Jak domek z kart. W grze Kolejorza trudno było dostrzec pomysł na grę „wprowadzony” przez hiszpańskiego szkoleniowca, który za wszelką cenę dążył do upodobnienia stylu FC Barcelony. Z całym szacunkiem do Baska, ale wybitnym osiągnięciem byłoby przejęcie wzorców przez ówczesnych zawodników Lecha od najzdolniejszych piłkarzy na świecie. To jest nierealny proces, na który było za późno. Bakero powinien czerpać jak najwięcej od swoich podopiecznych, kierował się jednak swoją bajeczną wyobraźnią.

Oczywiście, lechici miewali pojedyncze przebłyski, np. pokonując w inauguracyjnym spotkaniu ŁKS Łódź 5:0, ale nigdy nie potrafili zachować passy. Podopieczni Bakero ani razu nie wygrali więcej niż dwóch spotkań ligowych z rzędu. Jesienią 2011r. w poznańskiej drużynie nastąpił drastyczny okres, kiedy Lech nie potrafił wyjść zwycięsko w pięciu pojedynkach z rzędu. Z każdym kolejnym zmaganiem, włodarze zaczęli przyznawać się do błędu. Nie mylili się kibice, którzy od początki nie darzyli zaufaniem Hiszpana. Koszmarna seria Kolejorza spotkała się z kolejnymi sygnałami dezaprobaty najzagorzalszych sympatyków. Na jednym z meczów, kibice dali wyraz swojej frustracji, machając białymi chusteczkami w kierunku Baska oraz śpiewając „Guantanamera, czas już w******ć Bakera”. Posada trenera José Mari Bakero wisiała na włosku, lecz na upartego, władze klubu po raz kolejny wykazali się ogromną cierpliwością względem Baska i pozwolili mu spokojnie przeżyć święta Bożego Narodzenia.

Minęły dwa miesiące, a przygotowania zimowe do nowej rundy nic nie zmieniły, Lech grał fatalnie. Zwolnienia Hiszpana domagało się całe środowisko piłkarskie: zawodnicy, prasa, zasłużeni weterani klubu oraz od dawna fanatycy. Gwóźdź do trumny Bakero wbił Ruch Chorzów, miażdżąc Kolejorza 3:0. Autobus powracający z Chorzowa jeszcze nie wrócił do Wielkopolski, a losy nad Baskiem były już przesądzone. W Poznaniu misja mu się nie powiodła, w zasadzie od podpisania kontraktu został skreślony, lecz wątpliwości, co do jego osoby były słuszne. Lech był pierwszym klubem, w którym Bakero utrzymał swoją pozycję dłużej niż jeden rok. Przez ten czas jednak nic nie wniósł, a raczej zniszczył.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz