Lech obniża loty, a Warta rośnie w siłę


Jak Lech w ciągu sezonu zaniżał sobie poprzeczkę?

By trafnie odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule, najlepiej cofnąć się do zapatrywań trenera Dariusza Żurawia, które wymownie obrazują dewaluację celów. Na początku sezonu były one żądne uznania, z czasem jednak przeistoczyły się w nietaktowną tandetę… Spójrzmy zatem na wypowiedzi szkoleniowca Kolejorza na przestrzeni całego sezonu:

– Przed rozpoczęciem rozgrywek: „Chcemy grać najpiękniejszą piłkę w Polsce”.

– Przed rundą wiosenną: „Chcemy grać w europejskich pucharach i sięgnąć po Puchar Polski”.

– W marcu: „Chcemy zakończyć sezon z twarzą”.

Im bliżej końca, tym mniejsze oczekiwania. Rzecz jasna, deklaracje Dariusza Żurawia były powiązane z aktualną dyspozycją jego piłkarzy. Lechici tkwią w marazmie od jesieni ubiegłego roku po dziś dzień. Zapowiedzi o walce o najwyższe cele w obecnej sytuacji byłyby irracjonalne. Wszak Kolejorz odpadł już z Pucharu Polski na etapie 1/8 finału, a do liderującej Legii traci aż 19 punktów – strata nie do odrobienia. Podium wydaje się też być poza zasięgiem Poznańskiej Lokomotywy.

Przed przerwą reprezentacyjną Lech ukazał zbyt mało powodów, które mogłyby napawać optymizmem. Bo co z tego, że lechici w minionych dwóch pojedynkach prezentowali się w miarę godziwie, skoro w nich uzyskali łącznie zaledwie jeden punkt. W meczu z Piastem Gliwice zawiniła zatrważająca skuteczność, zaś z Jagiellonią Białystok irytująca stagnacja w drugiej odsłonie.

Kibice Lecha chcieliby dzisiaj emocjonować się wyścigiem o upragnione mistrzostwo, a zamiast tego notorycznie są zmuszani do zadawania sobie dwóch pytań. Po pierwsze: „Czy zwierzchność Dariusza Żurawia przy Bułgarskiej nadal ma sens?” Po drugie: „Kiedy nastąpi tak mocno wyczekiwana reakcja ze strony władz klubu?”

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz