Lech – Lechia 0:1: kryzys trwa w najlepsze. Czas Djurdjevicia się skończył?


Gdańszczanie spokojnie weszli w mecz i to oni w 26 minucie otworzyli wynik przy Bułgarskiej. Najlepszy strzelec ekipy przyjezdnych Flavio Paixao cudownie przymierzył z woleja w okolicach szesnastego metra, umieszczając futbolówkę w siatce. Podczas tej części gry obrona poznańskiego Lecha kompletnie zaspała. Lechici próbowali odreagować po szybkim wyjściu z kontry. Gytkjaer zagrał do Amarala, który poprawnie strzelił na dalszy słupek, lecz Alomerović stał na posterunku, tym samym uchronił Lechię przed wyrównującym golem. Jeszcze pod koniec pierwszej części poznaniacy próbowali organizować ataki, by zdobyć jakże cenną bramkę „do szatni”. Z okazji jednak nie skorzystał Jóźwiak, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nie trafił  czysto, młodzieżowy reprezentant Polski ma czego żałować. Pierwsze 45 minut nie należało do wystarczających, by zadowolić kibiców. Pomimo, że szanse były to Kolejorz z nich nie skorzystał, a wynik nie dawał powodów do radości, lechici schodzili do szatni jako drużyna przegrywająca.

Po przerwie to lechiści jako pierwsi zagrozili pod bramką Buricia, lecz golkiper gospodarzy po strzale Paixao z bliskiej odległości świetnie zainterweniował, w ostateczności przypuszczalny gol nie zostałby uznany, bowiem Portugalczyk został złapany na pozycji spalonej.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz