Każdy z nas kryje w sobie łabędzia. Niezależnie od tego, czy jest on szary, czarny lub zwyczajnie biały, za każdym razem, gdy rozkłada skrzydła, przeżywamy transformację – osobistą przemianę, zmianę mentalności i percepcji – taką też transformację przeżyli artyści biorący udział w spektaklu „Łabędzie” – najnowszej produkcji Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu. Jego premiera odbyła się 28 października br. Projekt otrzymał nominację do nagrody Fedora Education Prize 2022.
Osoby, które na scenie ujawniły w sobie łabędzie (15 aktorów i tancerzy) uczyniły to w takiej formie po raz pierwszy od urodzenia. Dosłownie całe życie marzyły, aby nie bić tylko braw innym, ale samemu znaleźć się na scenie. Na co dzień nie mogły tego czynić, ze względu na swoje ułomności psychiczne i fizyczne. Teatr Wielki w Poznaniu stał się pierwszą w Polsce instytucją, która umożliwiła im ten występ. Wpisując się w europejskie standardy i przestrzeń społecznej akceptacji, przez blisko 6 lat pracował nad rozwojem tego projektu. Efekt jego realizacji jest realny jak i symboliczny. Przekonuje, że teatr i sztuka sensu stricte mają pomagać w zrozumieniu siebie, pobudzać poczucie empatii, szacunku dla odmienności i kreować różne formy współpracy. Tak, taka powinna być misja instytucji życia publicznego jaką jest np. Teatr Wielki w Poznaniu. Poza ideową misyjnością, podczas spektaklu zaistniało coś więcej – coś bardziej namacalnego. Mogliśmy tego dotknąć, posłuchać, zobaczyć, poczuć zmysłem wyobraźni. Spektakl teatru ruchu łaskotał nas jak słoneczna żyłka, gładził opuszki palców dłoni i stóp… wkładał też pod żebro palec… Radość bowiem jak i ból w chwili kiedy są uświadomione, nabierają sensu… stają się nie tylko drogą do przejścia konkretnego dystansu, ale drogowskazem, który prowadzi do celu. Ten zaś został w tym spektaklu osiągnięty.
Taniec w „Łabędziach” jest jak obraz. Oczami artystów staje się wrażliwość i kreatywność jako klucz do kodu społecznego. Ten zaś sprawia, że rozumiemy ich gesty, chcemy się wczuć w to, co jest rytmem ich serc. W opowieści o zmysłach nie jest ważne stereotypowe pojęcie profesjonalizmu. Ważniejsze są etapu wspomnianej transformacji niż finałowy efekt. Podziwiamy to w choreografii Tobiasza Sebastiana Berga, oddechu dekoracji Basi Bińkowskiej i szeleście kostiumów Edyty Jermacz.
Wiernym tancerzem jest w tym spektaklu światło traktowane nie tylko jako forma technicznego wyrazu lub element „gładki” w odbiorze (wg. koncepcji reżysera światła – Klaudii Kasperskiej). Światło ma własne ciało i mimikę. Przybiera formę instalacji. Jest przestrzenią zrozumienia dialogu zmysłów. Ich dreszcze wzmagają cytaty z „Jeziora Łabędzie” Czajkowskiego. Podkreślam jednak, że są to tylko i aż cytaty. Forma spektaklu udowadnia, że więcej nie trzeba…
To wystarczy, żeby myśleć sztuką. Ten spektakl jest przede wszystkim dla tych, którzy chcą się nauczyć myślenia sztuką i uwierzyć, że nie jest ono abstrakcją lub kamieniem rzuconym w wodę. Ma w sobie przestrzeń, w której każdy człowiek może odkryć w sobie łabędzia. A może jest nim od pierwszego oddechu i dopiero na scenie stara się nauczyć jak powinien żyć jako człowiek…
Dominik Górny