Kasia Popowska: Mój środek lekkości


– Czy śpiewa Pani czasem podczas koncertów covery? Niełatwo jest je oryginalnie i dobrze zaśpiewać. Po jakie piosenki innych artystów współcześnie najchętniej Pani sięga?
– To się zdarza bardzo rzadko. Jeśli jednak już się na to decyduję, to wybieram piosenki, które są mi bliskie emocjonalnie. Nie jest dla mnie istotna popularność takiego utworu w danym czasie.
– Często śpiewa Pani jednocześnie grając. Niektóre wokalistki, podobnie jak wokaliści, wolą skupić się na głosie i nie grają na niczym. Dlaczego łączy Pani jedno i drugie – śpiew z grą na instrumencie? Przecież mogłaby Pani powierzyć granie innym członkom zespołu.
– Zaczęłam grać na gitarze w 16 roku życia, w czasie śpiewania coverów na YouTube. Początkowo wyszukiwałam podkłady audio, do których mogłabym zaśpiewać i nagrać taki film, ale wiele razy nie mogłam znaleźć pewnych tytułów. Postanowiłam więc nauczyć się grać, by nie być od tego zależną i móc sobie samej akompaniować. Dziś mogę wyjść na scenę sama, zagrać i zaśpiewać zupełnie solo, i jednocześnie na żywo. Gram z zespołem, bo to dodatkowy instrument, który pięknie wypełnia przestrzeń muzyczną w gatunku, który uprawiam.
– Kim są muzycy, z którymi wychodzi Pani na scenę? Dobrze się znacie? Rozumiecie się muzycznie? Macie podobne czy raczej różne gusty, którym pozwalacie się spotkać?
– Członkowie zespołu to moi bardzo dobrzy znajomi, muzycy z mojego rodzinnego miasta Łodzi. Wszyscy są zawodowymi muzykami, a nawet wykładowcami na łódzkiej Akademii Muzycznej. Każdy odpowiada za inny instrument, toteż każdy miewa różne wzorce i inspiracje. Łączy nas jednak Kasia Popowska (śmiech).

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz