– Emocje powoli opadają, ale nie mam czasu się nawet nad tym wszystkim co się wydarzyło w Soczi zastanowić, bo mam bardzo dużo spotkań – powiedział dziennikarzowi „Naszego Głosu Poznańskiego” Jan Szymański brązowy medalistka zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi.
– Najpierw z panem rektorem, potem wojewodą, a teraz spotkanie u prezydenta miasta. Jeszcze spotkanie z bliskimi oraz znajomymi, bo to oni są dla mnie najważniejsi. Ten medal dedykuję właśnie im. To rodzinie chciałem zrobić niespodziankę. Tym bardziej, że w sobotę już jadę na kolejne zawody do Niemec, potem zawody w Holandii. Później MŚ i później dopiero powrót do domu. Bieg o medal olimpijski szczerze mówiąc widziałem pierwszy raz podczas tego właśnie spotkania – dodaje w rozmowie z nami uśmiechnięty, ale zmęczony Jan Szymański.
Więcej o spotkaniach z wojewodą i prezydentem piszemy tutaj (kliknij).
Brązowy medalista olimpijski do Poznania wrócił w środę po południu. Od wojewody wielkopolskiego Piotra Florka otrzymał markowy zegarek, zaś od prezydenta miasta okazały, nowoczesny telewizor. Popołudniową kawę u prezydenta Ryszarda Grobelnego poprzedziła krótka projekcja filmu z „brązowego biegu”. Którą sam zainteresowany skomentował z dużym uśmiechem: – Najważniejsze, że biegłem wolnej, ale szybciej…
Prezydent Ryszard Grobelny przywitał Jana Szymańskiego oraz drugiego poznańskiego olimpijczyka, narciarza Mateusza Garniewicza, krótko i treściwie. – Gratuluję panom w imieniu poznaniaków. Chciałbym, żebyście wiedzieli, że to nie władza jest z was dumna, ale dumni są z was mieszkańcy tego miasta.
– Same igrzyska i Soczi, super. Nieczego nam nie brakowało, bardzo dobra organizacja. Ludzie pomocni, bardzo uśmiechnięci, a obiekty sportowe naprawdę marzenie – opowiada nam o wrażeniach z Soczi poznański „brązowy” panczenista. Jego słowa potwierdza z uśmiechem na ustach drugi z gości narciarz Mateusz Garniewicz.
– Potwierdzam w 100 procentach! Niesamowite wrażenia, niesamowite to Soczi było! Nie osiągnąłem takiego sukcesu jak Janek, ale spełniłem marzenie i wiele się nauczyłem. Może za cztery lata będzie nas na takiej uroczystości więcej, a z medalami będziemy siedzieli obaj. Przykro mi, że nie ukończyłem mojej konkurencji, ale jechałem na bardzo zniszczonej trasie. Dałem z siebie wszystko, niczego się nie wstydzę – dodał narciarz Malta Ski Poznań.
Łukasz Klin