Jacek Jaśkowiak ostro o dzieciach profesorskich: – To takie lemingi…


Agnieszka Ziółkowska w reakcji na słowa prezydenta napisała list. Poniżej jego treść.

Szanowny Panie Prezydencie Miasta Poznań,
Jacek,
Ponieważ poświęciłeś mi dziś, jako prezydent miasta, z którego pochodzę i dla którego pracuję społecznie od ponad dekady, kilka zgryźliwości na łamach jednego z największych serwisów internetowych w Polsce, pozwolę sobie odpowiedzieć publicznie na Twoje słowa:
„Odezwali się ludzie, którzy uważają się za lewicowców, chcą równości i wydaje im się, że rozumieją robotnika i niedolę człowieka. Myślę tu o takich dzieciach profesorskich jak Jan Śpiewak czy Agnieszka Ziółkowska. (…) To takie lemingi, które całe życie spędziły na dyskusjach o nierównościach społecznych przy sojowym latte. Miały w dzieciństwie wszystko, biedy raczej nie zaznają. Mądrości po rodzicach się jednak nie dziedziczy. Niestety. Mam dużo większy szacunek np. do Artura Szpilki, który pewnie jest trochę nacjonalistą, ale przynajmniej umie coś zrobić dla ludzi ubogich, a nie jedynie cytować felietony i pisać pouczające – nie mylić z mądre – posty na facebooku. Dla mnie wpisy tych ludzi mają wyraz polityczny.”
Dla nieznających kontekstu, to medialna odpowiedź prezydenta na moją krytykę jego słów, że w Poznaniu szczepieni by byli – gdyby to od niego zależało – w pierwszej kolejności artyści i honorowi obywatele miasta Poznania. Nieelitarny Artur Szpilka musiał Tobie Jacku mocno wbić do głowy szacunek dla elit. A może wszystko Ci się po tym wbijaniu pomieszało?
Szczerze mówiąc, mimo, że Twój „kowbojski” styl prowadzenia publicznych dyskusji, jest powszechnie znany, to zdziwiła mnie łatwość z jaką publicznie obrażasz i deprecjonujesz zarówno pracę zawodową, jak i społeczną, od lat działających pro publico bono aktywistów. Zaskakuje pogarda jaką okazujesz – przedstawiając się przy tym jako miłośnik sztuk uważający artystów za dobro narodowe – nauczycielom akademickim, traktując pochodzenie z „profesorskiego domu” jako wygodną retoryczną pałką do walenia Twoich krytyków po głowie. Już nie mówiąc o tym, że Twoja wypowiedź jest kalką z języka partii i propagandy z 1968 roku.
Podobnie jak Ty czy żadna osoba na tym świecie, nie wybierałam rodziny, w której się urodziłam. Ale tak jak Ty z dumą mówisz o pracy swojego Ojca w Ceglorzu, też jestem dumna i mam szacunek do osiągnięć zawodowych jak i pracy społecznej moich rodziców. Moim idolem nie jest i nigdy nie był Jan Kulczyk czy rekiny polskiego biznesu z lat 90., ale tacy działacze społeczni jak Jacek i Danuta Kuroniowie. Dlatego od ponad 10 lat, czyli od początku mojej pracy zawodowej, równolegle pracuję społecznie, co najmniej jak na drugim etacie. Świadoma przywileju, korzystając z tego, że mam narzędzia i możliwości, których wiele osób nie otrzymało, staram się oddać wspólnocie, w której żyję choć część, tego, co dostałam jako „profesorskie dziecko”.
Danuta Kuroń określiła pokolenie i typ działaczy społecznych, które z m.in. z Jankiem Śpiewakiem reprezentujemy, jako „demokratów pracy”. Pracy, bo aktywizm to, wbrew Twoim przekonaniom ciężka, merytoryczna, wymagająca ogromnych nakładów sił i czasu, drenująca i fizycznie i emocjonalnie praca, za której wykonywanie nie czerpie się korzyści finansowych. Rozumiem, że taka postawa jest Ci obca i mało zrozumiała, ale zaręczam, że osób tak działających i pracujących są w Poznaniu setki, a w całej Polsce dziesiątki tysięcy. A rezultaty ich pracy są bardzo konkretne (moim przypadku chociażby program in vitro dla Poznania, którym lubisz się chwalić, a za który jeszcze mi dotąd nie podziękowałeś).
Agnieszka Ziółkowska
PS. Sojowego latte nie znoszę.

Czytaj także:

Ministerstwo Zdrowia opublikuje listę celebrytów zaszczepionych poza kolejnością?

WUM: komisja powołana przez rektora wykazała liczne nieprawidłowości w organizacji szczepień

 

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz