Grzesiowski: mamy pierwsze efekty zamknięcia dwa tygodnie temu szkół


Pytany czy sytuację epidemiczną może poprawić wprowadzenie kolejnych obostrzeń dr Grzesiowski powiedział, że nie ma sensu robić tego, dopóki nie zadziałają już wprowadzone, nie pokażą w pełni swojej skuteczności. „W tej chwili sytuacja po względem liczby zachorowań nosi znamiona stabilizacji” – zaznaczył.

Wskazał przy tym na aktualną liczbę zachorowań kończących się hospitalizacją. „Tu sytuacja niestety nie jest stabilna” – zauważył. Jednocześnie wskazał na to, że w tej chwili główne źródło zachorowań to domy. Podał, że około 75 proc. wszystkich osób chorujących na Covid-19 to osoby, które zaraziły się w domu od innych domowników, a nie w miejscu pracy, na ulicy, czy w sklepie. „Jeżeli mamy osoby starsze w domach, które chorują i kończy się to szpitalem, to niestety na to nie będzie miał wpływu żaden lockdown. Te ogniska domowe muszą się „wypalić” – powiedział ekspert.

Pytany czy można coś zrobić by zakażeń domowych było mniej, przyznał, że niewiele. „Nie możemy ludziom nakazać w domu utrzymywania odległości miedzy sobą i noszenia masek. Możemy tylko apelować o zachowanie higieny, dezynfekcję rąk i zgłaszanie się chorych do izolatoriów, jeśli w małym mieszkaniu mieszka duża rodzina, a reszta domowników jest zdrowa. Wtedy jest szansa, że ta osoba nie zarazi reszty” – powiedział.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz