„Można powiedzieć, że krzywa zachorowań zaczyna się powoli wypłaszczać, co nie znaczy, że to już jest sukces, bo oczywiście tych zachorowań jest ogromna liczba, ponadto dane z testów są niedoszacowane co najmniej kilkukrotne, bo wielu pacjentów nie jest badanych, więc w rzeczywistości chorych jest znacznie więcej” – zaznaczył immunolog. „Najważniejszym parametrem jest liczba pacjentów przebywających w szpitalach, która nadal jest bardzo wysoka” – dodał.
Wskazał, że jest już „zarysowana tendencja stabilizacji, a ostatnie cztery dni to są właściwie minimalne wzrosty”. „Tak ta epidemia przebiega, że w pewnym momencie udaje się przełamać tendencję wzrostową i stabilizuje się liczba przypadków, a potem powoli zaczyna spadać. Oczywiście liczba przypadków to jest pochodna tego, czy się skutecznie chronimy nosząc maski, dezynfekując ręce, zachowując dystans i unikając spotkań” – przypomniał. „Ponadto, trzeba pamiętać, że po pierwszej wysokiej fali, następują dwie mniejsze fale w odstępie kilku tygodni” – zauważył.