Górą My – rozmowa z Łukaszem Golcem i Pawłem Golcem z Golec uOrkiestry


Bliskość gór wybrzmiewa z Waszych piosenek. Jak bardzo są one dla Was ważne? Czy moglibyście np. przeprowadzić się nad morze, grać i śpiewać szanty?

PG: – Góry zawsze będą w naszym sercu, bez względu na to gdzie będziemy mieszkać. Tutaj wychowaliśmy się, przeniknęliśmy tą kulturą, sposobem myślenia i pewnie trudno byłoby nam zacząć śpiewać szanty. Pewnie z tego połączenia mogłoby wyjść szanty „po góralsku” (śmiech).
ŁG: – Góry, które „wybrzmiewają” w naszych piosenkach, to obraz naszych przeżyć, wspomnień, wychowania, tradycji, postrzegania rzeczywistości, przywiązania do pewnych wartości, wolność i poczucie humoru. Zawsze, kiedy wracam z koncertów do domu i widzę na horyzoncie góry, wtedy wiem, że jestem w domu. Dłuższe pobyty na równinach nie działają dobrze na moje samopoczucie.

Jakie jest Wasze ulubione miejsce w górach, które daje Wam energię do działania, pozwala zwolnić, odpocząć, zresetować się, zmienić formę obecności w świecie i wszechświecie?

ŁG: – Takim miejscem jest mój dom z widokiem na Beskidy. Tutaj ładuję baterię mimo, że to miejsce mojej pracy. Studio Golec Fabryki znajduje się w dolnej kondygnacji mojego domu, co nie przeszkadza w tym, aby wyjść na taras i zachłystnąć się na chwilę widokiem gór.
PG: – Dla mnie dom również jest takim miejscem, ale lubię też chodzić szlakami w najpiękniejsze miejsca Beskidów np. na Halę Lipowską, Rysiankę, Boraczą. Beskidy są tak urokliwe, że bez względu na to, który szlak się obierze, to zawsze można dotknąć piękna i mocy natury.

Dziś Golec uOrkiestra ma ponad 22 lata i mnóstwo przebojów na koncie. Co czuliście, gdy w 2001 r. prezydent George W. Bush, podczas wizyty w Polsce, posłużył się w przemówieniu cytatem z Waszej piosenki „Ściernisko”? Byliście wtedy młodym, zaledwie 2-letnim zespołem.

PG: – To był pomysł jego doradców, którzy przygotowywali wizytę. My dowiedzieliśmy się na 5 minut przed przemówieniem prezydenta w Warszawie, bo dziennikarze chwilę wcześniej otrzymali tekst przemówienia. Śp. Robert Leszczyński zadzwonił do mnie i powiedział „Słuchaj Paweł, odpal sobie telewizję i zaraz coś zobaczysz”. Byłem akurat u krawcowej i z niedowierzaniem obejrzeliśmy wystąpienie… ale byliśmy mile zaskoczeni!
ŁG: – W branży od razu zaczęto nas wypytywać – „Panowie, ile zapłaciliście za taką reklamę?” (śmiech). Naturalnie wzbudziło to zainteresowanie mediów i publiczności, bo nie zdarza się na co dzień, aby prezydent jednego z największych mocarstw cytował słowa piosenki jednego z polskich zespołów. Gratulacje napływały z różnych miejsc. Od tego czasu wielokrotnie graliśmy w Stanach w salach wypełnionych po brzegi – nie tylko przez Polonię, ale też zwykłych Amerykanów. To wydarzenie z pewnością przyczyniło się do popularyzacji piosenki i co za tym idzie naszego zespołu.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz