Falstart Kolejorza na początek ligi


Lech Poznań zaledwie zremisował z Sandecją w swoim pierwszym ligowym meczu. Sandecja uzyskała to, o co walczyła, czyli cenny remis na start rozgrywek.

 

Spotkanie rozgrywane było w rytm batuty Lecha i jego piłkarzy. Nikt nie spodziewał się, że Sandecja może choć na chwilę przejąć kontrolę nad spotkaniem i tak też było. Poznaniacy przez cały mecz mieli spotkanie pod kontrolą. Problemem było jedynie wykończenie akcji. Radosław Majewski w pierwszej połowie miał dwie stuprocentowe sytuacje, jednak w obu tych próbach pomocnik Kolejorza uderzał na siłę w bramkarza Sandecji. Mimo pełnej dominacji Lecha na boisku zawodnicy z Nowego Sączu mieli swoje sytuacje. Głównie zagrażali poznaniakom z rzutów rożnych. Po jednym z nich bliski zdobycia bramki był Tomasz Brzyski. Były zawodnik Cracovii próbował wkręcić piłkę bezpośrednio do bramki Buricia, jednak Bośniak z polskim paszportem pozostał czujny i nie dał się zaskoczyć bocznemu obrońcy Sandecji.

Gdyby wskazywać jednego z lepszych zawodników Lecha na pewno jako pierwszego wskazałbym Mario Situma. Chorwat z lewej strony siał spory popłoch w szeregach defensywnych Sandecji. Miał wiele sytuacji, większość wypracował swoimi dryblingami, gdzie pokonywał jednego lub dwóch podopiecznych trenera Mroczkowskiego. Drugim z wyróżniających się graczy lechitów był Robert Gumny. Młody obrońca bardzo sprawnie spisywał się w defensywie nie popełniając żadnego błędu. Mimo swej filigranowej postury nie bał się wchodzić w pojedynki siłowe z rywalami, którzy wyglądali na silniejszych i wychodziło mu to wyśmienicie, albowiem żadnego z tych pojedynków nie przegrał. Prawy obrońca również podłączał się do akcji ofensywnych, w których dobrze rozumiał się z Maciejem Makuszewskim i akcje prawą stroną boiska przebiegały sprawnie, a także składnie.

Poznaniacy mieli przewagę, klarowniejsze sytuacje, jednak to nie wystarczyło. Jednak jeśli nie wykorzystuje się tego, co ma się pod bramką rywala trudno wygrać. Pod koniec swojej przygody z Lechem Jan Urban mówił, że w meczu brakowało jedynie bramki. Można to odnieść do dzisiejszego spotkania Kolejorza z beniaminkiem ekstraklasy. Można powiedzieć, że rezultat tego spotkania, to lekki falstart Kolejorza na starcie ligi. Lechici będą musieli zapomnieć o dzisiejszym spotkaniu jak najprędzej, albowiem już w czwartek  podejmą FK Haugesund w ramach II rundy kwalifikacji do Ligi Europy. Lechici ów mecz muszą wygrać, żeby nadal walczyć o awans do fazy grupowej europejskich pucharów.

Zobacz zdjęcia z meczu Lech – Sandecja

Lech Poznań – Sandecja Nowy Sącz 0:0

Żółte kartki: Dilaver – Kolev, Brzyski

Lech: Jasmin Burić – Robert Gumny, Emir Dilaver, Lasse Nielsen, Volodymyr Kostevych – Maciej Gajos, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewskiv (64. Mihai Radut) – Maciej Makuszewski, Nicki Bille (69. Deniss Rakels), Mario Situm (83. Christian Gytkjaer).

Sandecja: Michał Gliwa – Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michał Piter Bucko, Tomasz Brzyski – Adrian Danek (80. Jonatan Straus), Wojciech Trochim, Grzegorz Baran, Bartłomiej Dudzic (64. Filip Piszczek) – Aleksandar Kolev (56. Maciej Korzym), Mateusz Cetnarski.

Widzów: 18 667

Tekst Łukasz Rabiega

Zdjęcia: Roger Gorączniak

 

Dodaj komentarz